– Żadnego śladu w banku danych, w archiwum odcisków palców i DNA. Najbardziej zaskakujące jest jednak to, że po ujawnieniu tatuaży nikt się nie zgłosił, by go zidentyfikować. Więcej: nikt go wcześniej nie widział, uwierzyłabyś? – Shutton zaczęła się gorączkować. – W jaki sposób ktoś pokryty liczbami od głowy do stóp, łącznie z podeszwami i wewnętrzną stroną dłoni, może przejść niezauważony? – Zaczęła wyliczać: – Nikt go nigdy nie wychwycił wzrokiem ani nie sfotografował, nawet przez pomyłkę. Kamery monitoringu, obecne już niemal w każdym zaułku miasta, nigdy go nie zarejestrowały. Nie ma po nim śladu poza magazynem, gdzie go złapaliśmy po anonimowym telefonie. Skąd się wziął? Dlaczego się tam ukrywał? Skąd brał potrzebne mu rzeczy? Jak, do licha, zdobywał pożywienie? I w jaki sposób zdołał przez ten cały czas uczynić się niewidzialnym? – On oczywiście nie mówi – wydedukowała Mila. – Odkąd go wytropiliśmy, ani słowa. – Istnieje zatem ryzyko, że ciała Andersonów nie zostaną odnalezione… Shutton przez chwilę milczała. Ta cisza oznaczała, że Mila trafiła w sedno. – Liczby są jedynym źródłem, jakie mamy – przyznała Sędzia. W końcu wzięła teczkę, otworzyła ją i zaczęła rozkładać przed Milą coraz bardziej szczegółowe zdjęcia ciała mężczyzny. – Wiemy, że tatuaże zrobił sobie sam. Dzięki analizie stanu użytego tuszu wiemy też, że robił je stopniowo na przestrzeni czasu… W tej chwili próbujemy zrozumieć, czy w tych sekwencjach kryje się jakieś znaczenie, czy też chodzi wyłącznie o owoc absurdalnej obsesji. Mila wyczuła, że choć Shutton próbuje zrobić z niego wariata, w gruncie rzeczy obawia się, kim ten człowiek może być naprawdę. – Czy ktoś próbuje stworzyć profil psychologiczny? – Sama się zdziwiła, słysząc ton własnego głosu, gdy formułowała to pytanie. Przysięgła samej sobie, że nie pozwoli się w nic wmieszać, tymczasem instynkt tropicielki przez chwilę przeważył. Sędzia przyjęła to jako punkt na swoją korzyść, więc bezzwłocznie udzieliła odpowiedzi: – Ilość śladów, jakie po sobie zostawił, a które obciążają go bez cienia wątpliwości, kazałaby myśleć o osobniku zdezorganizowanym, który działał pod wpływem impulsu… Ale jednocześnie jest zimny, niewzruszony i opanowany. Jest też tak posłuszny i spokojny, że można by pomyśleć, że wszystko przewidział od samego początku i podczas gdy my trudzimy się, by w jakikolwiek sposób go rozgryźć, on się z nas śmieje. Mila zaczęła przyglądać się uważnie leżącym na stole zdjęciom, nie biorąc ich jednak do ręki. Liczby, złożone z jednej, góra dwóch cyfr, pokrywały niemal każdy milimetr skóry mężczyzny. Miały różne rozmiary. Niektóre były mniejsze, inne większe i wyraźniejsze. W tej operacji powtarzanej na przestrzeni lat tkwiła jakaś metoda, pedanteria, która głęboko ją niepokoiła. To nie jest po prostu psychopata, pomyślała. I na chwilę dreszcz przeszył jej plecy. – Dlaczego przyjechała pani z tym do mnie? – zapytała, odrywając wzrok od leżących na blacie zdjęć, tak jakby chciała się ich pozbyć. – Nie rozumiem, na co mogę się wam przydać. – Posłuchaj, Vasquez… – Nie, nie posłucham – odparła gwałtownie Mila, dusząc w zarodku jakiekolwiek negocjacje. – Zrozumiałam, o co pani chodzi: potrzebuje pani kogoś, kto pomoże odnaleźć ciała Andersonów. Na przykład jakiejś poszukiwaczki zaginionych, która dawno temu się wycofała i nie może specjalnie zaszkodzić reputacji policji, gdyby jej się nie powiodło. – W gruncie rzeczy policjantka, która cudem przeżyła ostatnie śledztwo w swojej karierze, doskonale nadawała się do tego, by zmylić media. Mila poczuła obrzydzenie. – Jeśli jeszcze nie jest to jasne, pani Shutton, nie pomogę pani. Dlatego że skończyłam z tym gównem raz na zawsze. – Nie jestem tu, by cię prosić o odnalezienie Andersonów – uściśliła ze spokojem Sędzia. Mila spojrzała na nią zaskoczona. – Vasquez, przyjechałam tu, bo prawdopodobnie jesteś jedyną osobą, która może nam wyjawić, kim jest Enigma. Nie wiedziała, co powiedzieć. Shutton tymczasem zaczęła przeglądać zdjęcia. – Wśród wytatuowanych liczb znaleźliśmy jedno słowo. Na lewym ramieniu, wplecione między sekwencję cyfr i dobrze ukryte w zagięciu łokcia, napisane było to… Gdy tylko wygrzebała właściwe zdjęcie, podała je Mili. Po chwili wahania ta wzięła je i była pokonana. Cztery litery. Imię. Jej imię.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj