Kilka dni temu pożegnaliśmy Stan Lee, ikonę popkultury i giganta świata komiksu. Smutna wiadomość o jego śmierci zbiegła się w czasie z polską premierą jego biografii autorstwa Bob Batchelor. Wydawnictwo SQN udostępniło drugi fragment książki Stan Lee: The Man behind Marvel. Miłej lektury!

Rozdział 6 NARODZINY NOWEGO BOHATERA. FANTASTYCZNA CZWÓRKA

Prawie nie patrząc na rozciągającą się przed nim drogę, Stan Lee pędzi ku Long Island podrasowanym buickiem kabrioletem. Po jego prawej, na siedzeniu pasażera, siedzi Jack Kirby, ćmiąc cygaro. John Romita, jeden z ulubionych rysowników Lee, trzyma się kurczowo fotela Kirby’ego. Jednym okiem zerkając na kolegów, drugim śledząc ruch uliczny, Romita uważnie słucha, choć obawia się o swoje życie. Lee nie może przestać gadać. Próbuje przekrzyczeć świst powietrza i miejski hałas, snując monologi o międzygalaktycznych przygodach kwartetu superbohaterów. Wystawieni na działanie promieni gamma, po powrocie na Ziemię i katastrofie statku kosmicznego, zostają obdarowani supermocami. Odkrywszy je, poprzysięgają, że razem poświęcą się walce ze złem. Kirby przerywa mu od czasu do czasu i dorzuca swoje trzy grosze, gestykulując przy tym tanim cygarem. Mimo pędu powietrza przekłada je z jednego kącika ust do drugiego, czekając, aż Lee przestanie mówić. Ich kłótnie co do fabuły i kształtu scenariuszy rozpoczęły się niemal od razu po tym, jak redaktor nacisnął pedał gazu.
Źródło: SQN
Lee nonszalancko wymija inne auta, sunąc pomiędzy nimi. Kirby skupia się na fabule, jak się wydaje, zupełnie nieporuszony szaleńczą jazdą kolegi. Kiedy droczą się o to, jak powinna rozegrać się dana historia, i każdy usiłuje przepchnąć swoje pomysły, Romita zdaje sobie sprawę, że jeden ani drugi w ogóle się nie słuchają. „Przerzucali się pomysłami – opowiada – ignorując siebie nawzajem. Nie miałem pojęcia, do czego zmierzają, bo każdy gadał o innym aspekcie historii”. Rozmowy te kończyły się dopiero wtedy, gdy Lee wyrzucał Kirby’ego przed jego domem w East Williston na Long Island, sielankowej, małej dzielnicy z niecałymi trzema tysiącami mieszkańców. Leżała daleko od niebezpiecznych ulic Lower East Side, gdzie dorastał wielki artysta. Podobne konferencje, które odbywały się w rozpędzonym kabriolecie Lee sunącym do Long Island, na telefonicznych łączach czy w zagraconym biurze w Empire State Building, zdefiniowały na początku lat 60. narodziny opowieści o superbohaterach. Ale żaden z nich nie zdawał sobie wówczas sprawy, że te niezliczone kłótnie odmieniły sposób pisania komiksów. Nowy styl pisania wynikał z mariażu ożywionych dyskusji na temat storytellingu, zarysu fabuły i strony wizualnej (później zostanie on określony mianem „metody Marvela”). Na ostateczny kształt komiksu miał wpływ zarówno scenarzysta, jak i rysownik. Do tej pory zwykle ten drugi po prostu ilustrował to, co dla niego zapisano. Podejście przyjęte przez Lee pozwalało obu twórcom kształtować dzieło, nad którym pracowali, i kiedy czytelnicy oszaleli na punkcie nowej drużyny superbohaterów, Stan i Jack zrozumieli, że stoją u progu nowej ery. A wszystko zaczęło się od promieni gamma i Fantastycznej Czwórki!
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj