Kilka dni temu nakładem wydawnictwa Albatros ukazał się najnowszy thriller cenionego amerykańskiego pisarza Harlana Cobena zatytułowany O krok za daleko. Jest to historia Simona, który desperacko poszukuje swojej córki.  Poniżej znajdziecie fragment powieści Harlana Cobena pt. O krok za daleko w tłumaczeniu Magdaleny Słysz:

Rozdział 1

Simon siedział na ławce w Central Parku, a ściślej mówiąc, na terenie Strawberry Fields, i miał wrażenie, że serce mu pęknie. Nikt oczywiście o tym nie wiedział i nie mógł wiedzieć, dopóki nie padły ciosy i dwoje turystów z Finlandii – pomyślałby kto – nie zaczęło krzyczeć, a dziewięcioro innych spacerowiczów z najrozmaitszych krajów nie nagrało całego zdarzenia smartfonami. Ale to miało nastąpić dopiero za godzinę. Na Strawberry Fields nie ma żadnych truskawek i trudno nazwać tę hektarową, specjalnie zaprojektowaną część parku polem (w liczbie pojedynczej), a już na pewno nie polami, jednak jej nazwy nie należy traktować dosłownie, bo pochodzi od tytułu słynnej piosenki Beatlesów. Strawberry Fields to obszar w kształcie trójkąta, przy Siedemdziesiątej Drugiej i Central Park Zachodniej, upamiętniający Johna Lennona, który został postrzelony po drugiej stronie ulicy. Centralny element tego zakątka stanowi okrągła kamienna mozaika z prostym napisem pośrodku:

IMAGINE

Simon, zdruzgotany, patrzył przed siebie, mrugając. Napływali kolejni turyści i fotografowali sławną mozaikę: robili zdjęcia grupowe, pojedyncze selfie, niektórzy klęcząc na kamieniach, inni na nich leżąc. Tego dnia, jak niemal codziennie, ktoś otoczył słowo Imagine świeżymi kwiatami, układając z płatków czerwonych róż znak pokoju, którego jakimś cudem nie rozwiał wiatr. Odwiedzający park wykazywali – może dlatego, że to miejsce jest pomnikiem – cierpliwość i spokojnie czekali na swoją kolej, żeby zbliżyć się do mozaiki i cyknąć to specjalne zdjęcie, które potem wstawią na Snapchat, Instagram albo inny serwis społecznościowy z jakimś cytatem z Lennona, może z fragmentem piosenki Beatlesów, mówiącej przykładowo o tym, że wszyscy ludzie powinni żyć w pokoju. Simon był w garniturze. Po wyjściu z biura w World Financial Center przy Vesey nie pomyślał o poluzowaniu krawata. Naprzeciwko niego, również w pobliżu sławnej mozaiki, utwory Beatlesów grała za pieniądze… Jak się teraz mówi na takie osoby? Bezdomna? Nieprzystosowana? Uzależniona od narkotyków? Umysłowo chora? Żebraczka? Czy jak? „Piosenkarka uliczna” (to chyba najłagodniejsze określenie) brzdąkała na rozstrojonej gitarze i śpiewała łamiącym się głosem przez żółknące zęby o Penny Lane, którą wciąż widzi przed oczami i która rozbrzmiewa jej w uszach. Dziwne, a przynajmniej zabawne wspomnienie: Simon stale mijał tę mozaikę, kiedy jego dzieci były małe. Gdy Paige miała z dziewięć lat, Sam sześć, a Anya trzy, wychodzili z mieszkania, zaledwie pięć przecznic stąd, przy Sześćdziesiątej Siódmej Ulicy, między Columbus i Central Park Zachodnią, i przecinając Strawberry Fields, szli pod pomnik Alicji w Krainie Czarów przy stawie dla modeli łódek we wschodniej części parku. Inaczej niż w przypadku prawie wszystkich posągów na świecie dzieciakom wolno było wspinać się na mierzącą ponad trzy metry brązową figurę, przedstawiającą Alicję, Szalonego Kapelusznika, Białego Królika i gromadę, zdawałoby się, niestosownych wielkich grzybów. Sam i Anya to uwielbiali, wręcz rzucali się na te postacie, choć Sam w pewnym okresie zawsze wtykał Alicji dwa palce w nozdrza i wołał do Simona: „Tato! Tato, patrz! Dłubię jej w nosie!”, na co jego matka, Ingrid, nieodmiennie wzdychała i mruczała: „Ci chłopcy…”.
Źródło: Albatros
Paige, ich pierworodna, była już wtedy cichsza i spokojniejsza. Siadała na ławce z książeczką do kolorowania i nietkniętymi kredkami – nie lubiła, kiedy wkład się łamał albo schodziła opaska – i nigdy, dosłownie i w przenośni, nie wychodziła poza linie. Gdy była starsza – miała piętnaście, szesnaście, siedemnaście lat – siedząc na ławce, tak jak teraz Simon, w notesie, który kupił jej w sklepie papierniczym przy Columbus Avenue, pisała opowiadania i teksty piosenek. Ze cztery tysiące ławek w Central Parku zostało dzięki datkom pieniężnym „adoptowanych”. Umieszczono na nich spersonalizowane plakietki, przeważnie prostej treści, jak na tej, którą zajmował Simon: Na pamiątkę Carla i Corky. Inne, które wybierała Paige, opowiadały historie: Dla C & B – którzy ocaleli z Holokaustu i w tym mieście zaczęli życie od nowa… Mojej najdroższej Anne – kocham Cię, uwielbiam, szanuję. Czy wyjdziesz za mnie? Tu zaczęła się nasza miłość, 12 kwietnia 1942 roku… Ulubiona ławka Paige, ta, na której przesiadywała godzinami ze swoim ostatnim notesem – może to już o czymś świadczyło? – upamiętniała tajemniczy dramat: Piękna Meryl, 19 lat. Zasługiwałaś na znacznie więcej, a zmarłaś tak młodo. Uczyniłbym wszystko, aby Cię uratować. Paige chodziła od ławki do ławki, czytała tabliczki i wybierała jedną z nich jako początek opowieści. Simon solidarnie próbował podobnie, ale nie miał takiej wyobraźni jak córka. Gdy więc Paige obok szybko pisała, siedział z gazetą czy zaglądał do smartfona, żeby sprawdzić notowania giełdowe albo przeczytać wiadomości biznesowe. Gdzie podziały się te stare notatniki? Co się z nimi stało? Nie miał pojęcia. Penny Lane wreszcie dobiegła końca i w następnej kolejności wykonawczyni zaintonowała All You Need Is Love. Na ławce obok Simona przysiadła para młodych ludzi. Chłopak zapytał scenicznym szeptem: –  Mam jej coś rzucić, żeby przestała? Jego towarzyszka zarechotała. –  To tak, jakby mordować Lennona kolejny raz – odparła. Parę osób wrzuciło dziewczynie do futerału kilka centów, ale ludzie w większości trzymali się od niej z daleka albo cofali się, krzywiąc twarze, jakby zetknęli się z czymś, z czym nie chcieli mieć do czynienia. Ale Simon jej słuchał, i to uważnie, licząc, że dostrzeże w granej przez nią piosence, melodii, słowach, interpretacji coś ładnego. Ledwie zwrócił uwagę na turystów, ich przewodnika, mężczyznę bez koszuli – niestety – sprzedającego butelkę wody po dolarze, chudego faceta z bródką, który również za dolara opowiadał dowcipy (PROMOCJA: SZEŚĆ DOWCIPÓW ZA PIĘĆ DOLCÓW!), starą Azjatkę zapalającą kadzidełko dla Johna Lennona, ludzi uprawiających jogging, wyprowadzających psy, opalających się. W muzyce nie było jednak nic ładnego. Zupełnie nic. Simon wpatrywał się w nędzarkę zarzynającą twórczość Johna Lennona. Włosy miała potargane i matowe. Policzki zapadnięte. Przeraźliwie chuda, wynędzniała, brudna i zagubiona, sprawiała wrażenie obłąkanej. To była jego córka, Paige.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj