Le scaphandre et le papillon

Apoteoza życia przekazywana poprzez prawdziwą, niezwykłą i wzruszającą historię redaktora naczelnego Elle Jeana-Dominiquea Bauby’ego. Po bardzo rozległym wylewie został on całkowicie sparaliżowany i mógł porozumiewać się ze światem zewnętrznym tylko i wyłącznie poprzez mruganie lewą powieką. Koniec świata, prawda? Bauby napisał w tym czasie książkę - właśnie poprzez mruganie tą jedną powieką spisał swoje przemyślenia i tak powstał Skafander i motyl. Reżyser Julian Schnabel opowiedział więc historię z jego perspektywy, tego motyla zamkniętego w skafandrze, dryfującego gdzieś na obrzeżach swoich własnych wspomnień. Jean-Dominique rzadko trzyma się teraźniejszości, która, podobnie jak jego życie, rozpada się na jego oczach. Sięga więc wspomnień, obrazów, dźwięków, które towarzyszą mu do tej pory, do samego końca. Ta przeszłość - kolorowa, duszna, intensywna - podkreślana jest szlagierami lat 70., 80. i 90. Jest Velvet Underground, U2, Tom Waits i La mer Charlesa Treneta. Po żadnym filmie nie płakałem tak bardzo jak właśnie po Motylu i skafandrze. Czysto i mocno. No url

Terminator 2: Judgment Day

Pamiętam te czasy, kiedy zawsze na weekend razem z braćmi jeździliśmy do babci. Dziadek nasz miał ogromną bazę kaset VHS, na których nagrane miał (tak nam się zdawało) wszystkie filmy świata. My, siedmio-, ośmioletnie bachory, chcieliśmy oglądać Rocky’ego, Rambo, Zabójczą broń i - przede wszystkim - Terminatora 2. Polsatowy lektor, wtedy niepatyczkujący się, jeżeli chodzi o używanie przekleństw, słaba jakość obrazu – tak zapamiętałem ten film. Nie szkodzi, że wcześniej nie znałem pierwszej części. Młody John Connor, Schwarzenegger ratujący mu skórę i najbardziej przerażający złoczyńca, jakiego widziałem, czyli T-1000. Lata, lata później zrozumiałem, że film ten nie był tylko bezmyślną nawalanką, ale jednym z najlepszych filmów swego okresu, a na pewno najlepszym Jamesa Camerona. No url

Star Wars: Episode V - The Empire Strikes Back

Jeden z pierwszych filmów, których seans pamiętam. A raczej seanse. Dużo seansów. Ja i dwójka moich braci wychowywaliśmy się na Gwiezdnych wojnach. Pewnego dnia nasz ojciec przyniósł trzy kasety VHS; na każdej znajdowała jedna część Oryginalnej Trylogii (wtedy jedynej trylogii). Musieliśmy się nimi podzielić, przecież każdy chciał mieć swoją część, tak to już było. Jako że byłem tym „środkowym” dzieckiem, to mi przypadło Imperium kontratakuje, które katowaliśmy na przemian z Powrotem Jedi. Nie było pewnie tygodnia, w którym byśmy nie oglądali Gwiezdnych wojen. Pomyśleć, że do tej pory powroty do tego filmu się nie nudzą. Wręcz przeciwnie - każdy ponowny seans Imperium kontratakuje to piękny powrót do czasów dzieciństwa i czerpanie równie wielkiej przyjemności co te kilkanaście lat temu. Nie oglądam tego filmu tak często jak kiedyś, ale raz na rok wypadałoby obejrzeć. Oczywiście zawsze z bratem - samemu tak głupio… No url

Druga Ziemia

Moje drzwi do świata pokolenia Sundance. To dzięki temu filmowi odkryłem, jak nowatorskie, świeże i ekscytujące jest kino niezależne, niespętane kompromisami dużych wytwórni i ryzykiem finansowym. Druga Ziemia Mike’a Cahilla jest szalona, piękna i pełna emocji. Do naszej planety zbliża się bliźniacze ciało niebieskie. Wygląda tak samo, rządzi się tymi samymi prawami. Czyżby na niej też żyli ludzie? A może to my sami? Kim w takim razie my jesteśmy? Czy mogę ze sobą porozmawiać? Czy siebie znam? Czy mógłbym być kimś innym? Druga Ziemia rzuca mnóstwo pytań i daje równie dużo odpowiedzi. W międzyczasie przewija się piękny romans, choć oparty na kłamstwach, poczucie winy i chęć odkupienia. Jeśli tego byłoby mało, to na deser pozostaje wybitna ścieżka dźwiękowa zespołu Fall On Your Sword, która zbudowała niezapomniany, kosmiczny wręcz klimat filmu. No url

Memento

Nie znam filmu, który tak bardzo zaskoczyłby mnie swoją konstrukcją, podejściem, pomysłem i wykonaniem. Nie znam także nikogo, kto na temat tego dzieła nie powiedziałby, że to arcydzieło. To także jeden z tych filmów, od których moje umiłowanie do kina się zaczęło. Manipulowanie percepcją widza, skazywanie go na zagubienie i prowokowanie do budowania swojej narracji było dla mnie czymś niecodziennym. To koronny przykład tzw. mózgotrzepu, który nie może umknąć nikomu, kto wypowiada się na temat narracji i gier z widzem. Chciałbym powiedzieć, że to dopiero przebłyski geniuszu Christophera Nolana, ale to tak naprawdę Nolan w najwyższej formie. Swoim drugim filmem Brytyjczyk wyznaczył własny styl oraz styl robienia takiego kina na lata. Nawet jeżeli reżyser Incepcji zaliczał jakieś spadki, to o takiej zniżce formy każdy mógłby pomarzyć. Od tego filmu podążam za wszystkim, co Nolan tworzy, i wierzę we wszystko, co jego umysł skonstruuje. Nie znam bardziej wizjonerskiego twórcy. Od pierwszego seansu Memento właśnie Krzyś Nolan jest dla mnie inspiracją. No url
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj