Beznadziejne efekty specjalne
Jeśli bierzesz się za przygotowanie produkcji superbohaterskiej, musisz zacząć od rozbicia skarbonki i znalezienia w niej pieniędzy na efekty specjalne. W przeciwnym razie żadne twoje grzechy nie będą wybaczone - ani kiepskie aktorstwo, ani fabularna niemoc. Możemy zaklinać rzeczywistość, ale większość odbiorców domaga się igrzysk w postaci ekranowej łupanki, fajerwerków i innych wybuchów, które ozdabiają świat trykociarzy. W serialach superbohaterskich stacji The CW ten aspekt sfery wizualnej kuleje. Marsjański Łowca Ludzi wygląda już jak przerośnięta zabawka odpustowa, moce Black Canary i Black Siren najczęściej objawiają się w postaci lecących w stronę ściany przeciwników, a Firestorm prezentuje się odbiorcom od wielkiego dzwonu. Jeszcze gorzej jest we The Flash - tutaj szybko przebierający nóżkami Barry Allen biegnie wokół przedziwnych światełek. Natomiast jego bardziej uzdolnieni wrogowie zazwyczaj stają na środku ulicy, racząc nas przeraźliwymi minami. Budżet na CGI w Arrowverse wydaje się coraz mniejszy; szans na poprawę tego stanu rzeczy - najpewniej - nie ma.Śmierć nie ma znaczenia, aż... zacznie je mieć
Jeśli chodzi o śmierć w serialach Arrowverse, to jest z nią trochę jak z pudełkiem czekoladek - nigdy nie wiesz, co wyciągniesz. Sara Lance miała swego czasu osobliwą serię kopania już nie w przeciwników, ale w kalendarz, co roku. Jej siostra teoretycznie wyzionęła ducha, jednak wcielającą się w rolę Laurel Katie Cassidy i tak widzimy w Arrow tydzień w tydzień. Lada moment Legendy Jutra powitają w swoim świecie nieboszczyka Damiena Darhka i nie ma w tym nic dziwnego, skoro na ich historii odcisnął już swoje piętno inny przybysz z zaświatów, Kapitan Cold. Tego typu zabiegi są co prawda charakterystyczne dla produkcji superbohaterskich, jednak brakuje w nich konsekwencji. Trudno wytłumaczyć fakt, że największy geniusz od czasów Alberta Einsteina - Felicity Smoak - nie wpadła na pomysł wskrzeszenia mamy swojego chłopaka w Jamie Łazarza.Brak połączenia Kinowego Uniwersum DC i Arrowverse
Jeśli dobrze pamiętacie, to kilkanaście miesięcy temu Willa Holland - ekranowa Thea Queen - była bardzo niezadowolona z faktu, że w rolę Green Arrowa w Kinowym Uniwersum DC może wcielić się ktoś inny niż bożyszcze tłumów, Stephen Amell. Gdzie Rzym, gdzie Krym dziewczyno... Mamy także w pamięci sposób, w jaki z serialu Arrow znikali kolejni członkowie Suicide Squad - te same postacie niedługo później miały pojawić się na wielkim ekranie. Największą radość Dziewczynie ze Stali sprawił Superman, który zawitał na chwilę do National City. Nikt jednak nie wie, dlaczego fakt wykorzystania konkretnych bohaterów w DCEU ma czasami przełożenie na Arrowverse, a czasami nie. Jest to tyle niezrozumiałe, że absolutnie wszyscy odpowiedzialni za oba projekty od dawna przekonują, iż mamy tu do czynienia z kompletnie różnymi uniwersami. Powstaje w tym miejscu jeszcze jeden problem - niektórzy z widzów wyrabiają sobie opinię na temat świata DC na bazie ekranowych popisów Supergirl czy Flasha, a pojawienie się tych postaci na wielkim ekranie może wprawiać w zupełną konfuzję laików komiksowej rzeczywistości. A przecież Marvel dał przykład, jak mamy łączyć przeróżne projekty w jedną, spójną całość.Sceny walk
Przypomnijcie sobie poniższe sceny i szczerze powiedzcie - ile z nich na dobre utkwiło Wam w pamięci?...To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj