Dziś wydawać może się to odległą przeszłością, ale jeszcze przed premierą Rogue One: A Star Wars Story głośno było o dokrętkach, jakich potrzebowała produkcja. Nieoficjalnie mówiło się, że miały one zmienić 60% filmu, a do ich nadzorowania zatrudniono Tony’ego Gilroya, któremu ponoć zagwarantowano wynagrodzenie na poziomie 5 milionów dolarów. Temat był szeroko komentowany i dyskutowany. Budził gorące emocje, bo choć dokrętki to dla hollywoodzkich produkcji standard, to w przypadku Łotra 1 faktycznie coś było na rzeczy. Potwierdzenie znaleźć można teraz, kiedy porówna się zwiastuny z finalną wersją filmu. Co należy jednak zaznaczyć, analiza ta nie ma newralgicznego znaczenia – to bardziej ciekawostka, skoro ostatecznie osiągnięto dobry/bardzo dobry efekt końcowy. Cokolwiek nie działoby się na planie i jakakolwiek nie byłaby przyczyna późniejszych zmian (równie dobrze wprowadzić mógł je sam Gareth Edwards, niezadowolony ze swojej pracy), to Rogue One: A Star Wars Story spisać należy po stronie udanych projektów. Jeśli już, to wprowadzone zmiany nadszarpnęły gdzieniegdzie płynność narracji, ale to drobiazg, szczególnie, że Edwards już w Godzilla sygnalizował uwielbienie dla częstych przeskoków w ekspozycji. Co się tyczy zaś właśnie mniejszych i większych detali, to w zwiastunach pojawiały się następujące sceny:  

Stormtrooperzy i laguna

fot. EW.com
To świetne ujęcie żołnierzy Imperium stojących w błękitnej wodzie nie zostało wykorzystane w trzecim akcie opowieści i finalnej batalii. Przyznam szczerze, że strasznie tego żałuję, bo w zwiastunach to właśnie te momenty budowały klimat filmu. W fantastycznie zrealizowanej sekwencji batalistycznej można było przemycić nieco oddechu epickości, zwolnienia akcji i jeszcze mocniejszego podkręcenia dramaturgii. Takie sceny mogłyby nieźle ku temu służyć.  

Przemowa Sawa Gerrery

źródło: Lucasfilm
Pierwszy zwiastun Rogue One: A Star Wars Story pokazywał nam sporo scen z Forestem Whitakerem, których ostatecznie zabrakło w wydaniu kinowym. W prologu Gerrerę widzimy tylko na moment, a w trailerze zasugerowano, że dłużej rozmawiał z Jyn i to wtedy perorował jej „kim się stanie” (dokładnie ta linia dialogowa użyta była z offu w zapowiedzi). W Internecie znaleźć także można zdjęcia z planu, które pokazują łysego Whitakera z Felicity Jones, a więc możliwe, że były nakręcone sceny ich interakcji, o których w filmie dowiadujemy się tylko ze wspomnień sfrustrowanej Jyn. Generalnie wątek rebelianckiego ekstremisty poprowadzoną jednak w inną stronę i nie zdecydowano się lepiej nakreślić jego relacji z Erso. Na pewno szkoda, bo biorąc pod uwagę kondycję bohatera i koniec jaki go spotyka, film mógłby na tym skorzystać.  

Więcej Orsona Krennica

Źródło: materiały prasowe
To ujęcie Bena Mendelsohna w roli Dyrektora Krennica nie zostało wykorzystane w ostatecznej wersji filmu, ale spokojnie można założyć, że od początku stworzone zostało w celach promocyjnych. A jeśli nie, to można na jego podstawie jedynie spekulować, że złoczyńca w innej wersji filmu wprowadzany był z pompą i lepszym nakreśleniem motywacji. To jednak zupełnie daleki strzał, więc ów kadr potraktować można faktycznie jako niezobowiązujący detal.  

Majestatyczny spacer Dyrektora

źródło: Lucafilm
Inaczej jest z powyższą sceną. To świetny moment ze zwiastunów, który w bardzo obrazowy sposób podkreśla estymę Krennica. Nadaje mu gracji. Przede wszystkim wizualnie to znakomita scena i od estetycznej strony żałować trzeba jej braku. Bohater majestatycznie kroczy ku ogniu, peleryna sunie po wodzie z elegancją, a w tle widzimy obraz zniszczenia prawdopodobnie z finału filmu. Tak buduje się autorytarny image złoczyńcy.  

Nieco inna relacja Vader-Krennic

źródło: Lucasfilm
Bez dwóch zdań zgodzimy się, że rola Darth Vadera jest ozdobą Rogue One: A Star Wars Story. Takich mocarnych scen nie zaliczył nawet w Oryginalnej Trylogii. Sprawdza się więc jako bohater drugiego planu z minimalnym, ale wyraźnym wkładem i raczej nie było tu konieczności dalszego rozwijania postaci. W zwiastunach znalazły się jednak sceny, których w filmie nie ujrzeliśmy. Chodzi przede wszystkim o dłużą rozmowę z Dyrektorem Krennic’em, w której ten drugi z ogromną pewnością siebie zapewnia Vadera o „niezmierzonej mocy” broni jaką stworzył. Sam Mendelsohn w prasowych wywiadach przed premierą zapewniał, że on i Vader nie są przyjaciółmi, a ich postacie często znajdują się w konflikcie. Film ostatecznie poszedł jednak w nieco inną stronę i pokazał nam wyraźnie zdenerwowanego Krennica, który obawia się reakcji Lorda Sithów i nie chce mu podpaść. Po tym jak niemal „zadławia się własnymi aspiracjami” widzimy jednak delikatny uśmiech na twarzy bohatera, który może sugerować, że tylko udawał strach przed sowim zwierzchnikiem. Ostatecznie więc kreacja Dyrektora jako bezwzględnego karierowicza została podtrzymana.
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj