Emmy w tym roku pozostaną rozdane po raz 66, ale Akademia pomimo tylu lat praktyki wciąż jeszcze nie nauczyła się wydawać słusznych werdyktów. Oczywiście mamy świadomość, że takie nie istnieją, niemniej wydaje się, że czasem wśród nominowanych wyraźnie widać, że kogoś lub coś pominięto albo też doceniono na wyrost. Bez kontrowersji nie obyło się w kategoriach dla najlepszych aktorów. Liczba nominacji jest mocno ograniczona, a konkurencja – zacięta. Poniżej znajdziecie siedmiu tych, którzy nie zostali dostrzeżeni przez Akademię, choć na to zasługują.

Czytaj także: Ogłoszono nominacje do nagród Emmy

Charles Dance
Gra o tron

Akademio, serial HBO z akcją osadzoną w Westeros to nie tylko Peter Dinklage! Każdej efektownej przemowie Tyriona podczas procesu towarzyszyły równie fantastyczne monologi i riposty ze strony Tywina. Ten, kto jest odpowiedzialny za brak Charlesa Dance’a, powinien zostać zmuszony do pojedynku z Górą.

Damien Lewis
Homeland

Wspominaliśmy już wielokrotnie, że trzeci sezon nie dorównywał dwóm pierwszym, ale to nie kwestia aktorstwa, a scenariusza. To pierwsze bowiem utrzymuje się na stałym i zarazem niezwykle wysokim poziomie. Ostatnie 12 odcinków było dla Lewisa szczególnym wyzwaniem, bo losy jego postaci po finale drugiej serii wkroczyły na nowy tor. A końcówka trzeciej – po prostu wow.

Mads Mikkelsen
Hannibal

Czy ktoś porównuje to, co robi duński aktor, z legendarną kreacją Anthony’ego Hopkinsa? Nie – i to chyba największe osiągnięcie Madsa Mikkelsena. Jego Hannibal Lecter jest zupełnie inny od tego, którego widzieliśmy w Milczeniu owiec, Hannibalu czy Czerwonym smoku. Wzbudzający grozę obłęd zastępuje on równie niebezpiecznym spokojem i opanowaniem.

Pedro Pascal
Gra o tron

Nie jest łatwo dołączyć w którymś z kolei sezonie produkcji, kiedy nasze sympatie już się ukształtowały, a każda nowa postać wydaje się być intruzem. Pedro Pascal ze swoją charyzmą i zwierzęcym magnetyzmem oczarował nas jednak już w pierwszej scenie, w której się pojawił. Ach, chciałoby się nawet, żeby twórcy zmienili pewne rzeczy z książek George’a R. R. Martina!

Czytaj także: EMMY 2014: Jakie seriale pominięto?

Andy Samberg
Brooklyn Nine-Nine

Samberga świat zaczął uwielbiać już podczas jego występów w "Digital Shorts" w programie "Saturday Night Live", ale wydaje się, że dopiero Brooklyn Nine-Nine w pełni wykorzystuje jego talenty. Granego przez niego Jacka Peralty po prostu nie da się nie lubić, a jego poczucie humoru wydaje się właściwie zupełnie niewymuszone. Tak jakby rozśmieszał nas przypadkiem… co śmieszy jeszcze bardziej.

Michael Sheen
Masters of Sex

Postać Williama Mastersa to twardy orzech do zgryzienia. Nie jest on typem antybohatera, nie posiada szczególnie wielkiej władzy, daleko mu też do łamacza damskich serc. Jego zwyczajność jest jednak równie trudnym zadaniem dla aktora. Michael Sheen te zaś wypełnia z nawiązką – jako podejmujący się pionierskich badań nad ludzką seksualnością doktor nie tylko wypada wiarygodnie, ale szybko zaczynamy mu kibicować.

James Spader
The Blacklist

Samej Czarnej liście do nominacji nieco brakuje, ale Jamesowi Spaderowi już nie. To właśnie Red Reddington stanowi najmocniejszy punkt serialu NBC i trudno sobie wyobrazić, by można było zagrać tę postać lepiej. Jego bohater to mniej demoniczna i psychopatyczna wersja Hannibala Lectera - taka, z którą chcielibyśmy się zaprzyjaźnić.

Czytaj także: EMMY 2014: Błędy Akademii

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj