W ciągu ostatnich tygodni Kraków zmienił się w stolicę miłośników kina. Festiwalowy okres rozpoczął się od festiwalu PKO Off Camera, a skończy na Krakowskim Festiwalu Filmowym. Z kolei punkt kulminacyjny stanowi Festiwal Muzyki Filmowej, który może i trwa najkrócej, ale z pewnością oferuje najbardziej intensywne przeżycia.
Film bez muzyki jest niekompletny. Wiadomo było o tym już za czasów kina niemego, gdy podczas seansów przygrywało się do ruchomych obrazów w sali kinowej, a dziś także trudno wyobrazić sobie film niemy w czystej postaci – muzyka zdominowała również kino bezdźwiękowe. Stąd bierze się potrzeba celebrowania tej niezwykle ważnej dziedziny, jaką jest muzyka filmowa. W Krakowie po raz ósmy więc spotkali się na Festiwalu Muzyki Filmowej przedstawiciele branży, młodzi i doświadczeni artyści, by dzielić się ze sobą doświadczeniami i pomysłami oraz by dostarczyć widzom festiwalowym wrażeń, których nie doznają nigdzie indziej.
Tym razem jednak nie tylko duży ekran (a dokładniej – muzyka do niego) zdominował program festiwalu. W trakcie pięciu dni trwania imprezy atrakcje czekały także dla wielbicieli seriali i gier wideo, do których ścieżki dźwiękowe często dorównują (a nawet potrafią być lepsze i ciekawsze!) muzyce filmowej. Tak więc tegoroczna odsłona FMF-u to także koncerty i warsztaty z muzyki telewizyjnej i growej.
„Czerpię inspirację stąd, skąd każdy muzyk… z deadline’ów” – powiedział Daniel Licht podczas konferencji prasowej otwarcia festiwalu i już było wiadomo, że autor muzyki do Dexter i gry Dishonored będzie jedną z najciekawszych gwiazd tej imprezy. To, co artysta miał na myśli podczas pierwszej konferencji, to brak różnicy pomiędzy muzykami tworzącymi ścieżki do seriali, filmów czy gier. Za każdym razem jest to ciężka praca, wymagająca świeżości i kreatywności. Poza tym w bardzo dużej części muzycy są autorami wszechstronnymi, tworzącymi muzykę do różnych mediów – jak choćby Licht, Trevor Morris ("The Borgias", "Vikings", "Dragon Age: Inquisition") czy Mikołaj Stroiński ("Bez tajemnic", "The Witcher 3: Wild Hunt"), którzy zajmują się muzyką zarówno filmową, jak i telewizyjną czy grową.
W tym duchu były więc organizowane także masterclassy i spotkania z autorami, które w dużej mierze dotyczyły komponowania ścieżek do gier lub seriali oraz różnic pomiędzy pracą na różnych platformach medialnych. Jak twierdzili Trevor Morris oraz Atli Örvarsson ("Chicago Fire", "Hansel and Gretel: Witch Hunters"), komponowanie muzyki do filmów i seriali nie różni się znacznie - poza terminami. Kompozytor często na umuzycznienie odcinka ma trzy dni, co nie pozwala na znaczą kreatywność, ale nie jest to szczególnie wymagane przy serialach, w których nieraz powtarzają się konkretne motywy bądź utwory przypisane bohaterom lub nastrojowi. Często wystarczy ich zmodyfikowanie, by powstało coś świeżego, ale pozostającego w duchu i klimacie serialu. Inni prelegenci opowiadali między innymi o poszukiwaniu nowych dźwięków, tworzeniu krwawych i mrocznych soundtracków oraz o przyszłości muzyki filmowej, m.in. o bibliotekach cyfrowych.
Naturalnie najważniejszymi punktami Festiwalu Muzyki Filmowej były koncerty, a każdy z nich okazał się niepowtarzalny i emocjonujący. Już na początku festiwalu motywy ze słynnych gier komputerowych zagrała grupa Critical Hit, zrzeszająca solistów, którzy tworzyli muzykę do największych hollywoodzkich produkcji. Następnego dnia w trakcie koncertu Scoring4Wajda, który rozpoczyna cykl corocznych wydarzeń skupiających się na konkretnym reżyserze, usłyszeć można było suity do najpopularniejszych dzieł Mistrza. Utwory do konkretnych filmów można było także usłyszeć podczas koncertu Szekspir Symfonicznie, na którym zabrzmiały utwory m.in. Siergieja Prokofjewa czy Ennio Morricone. Podobnie jak przed rokiem, publiczność porwał zdobywca Oscara Elliot Goldenthal, który w październiku zachwycił swoją suitą do schumacherowskich Batmanów, a tym razem na wielki finał szekspirowskiego koncertu poprowadził orkiestrę wraz z utworami do „Tytusa Andronikusa”.
Najbardziej oczekiwane wydarzenia miały miejsce oczywiście w ostatnie dni festiwalu. W sobotę w Tauron Kraków Arena odbyła się Międzynarodowa Gala Seriali, w której wzięli udział kompozytorzy do najsłynniejszych produkcji ostatnich lat – Daniel Licht, Trevor Morris, Ramin Djawadi, John Lunn, Jeff Beal czy Bartosz Chajdecki. Gala rozpoczęła się od uwertury pod batutą Jeffa Beala składającej się z motywów przewodnich najsłynniejszych seriali stacji HBO: "Band of Brothers", "The Pacific", "Rome", "Six Feet Under" czy "The Newsroom". Później miejsce Beala zajął znany wszystkim festiwalowiczom Diego Navarro, który prowadził orkiestrę podczas grania utworów m.in. z "Lost" i "Czas honoru", ale dopiero druga połowa przyniosła największe emocje - dokładniej w momencie, kiedy na scenę wszedł Daniel Licht, by towarzyszyć Navarro przy muzyce do „Dextera”. Kompozytor najpierw zaczął od grania smyczkiem na cymbałach, po czym przeniósł się na jakże znany instrument, czyli... nożyczki. W trakcie trwania suity przechadzał się po scenie, grając na kolejnych przedmiotach, m.in. tasakach, by zakończyć wszystko solo na gitarze. W międzyczasie inni muzycy posługiwali się np. taśmą izolacyjną. Wszystko to wywarło ogromne wrażenie na ponad dziesięciotysięcznej widowni. Drugim jasnym punktem wieczoru była suita Jeffa Beala do "House of Cards", która brzmiała wspaniale, a ostatnie minuty to piękne zagranie motywu z czołówki serialu, które na żywo wyszło po prostu genialnie. W trakcie gali usłyszeć można było także motywy z „Wikingów”, „Rodziny Borgiów” czy "Downton Abbey", a gwoździem programu miała być suita z "Game of Thrones z udziałem Ramina Djawadiego. Niestety, nie mogła ona przyćmić genialnych występów Lichta i Beala, choć słynny motyw z serialu HBO także robił spore wrażenie.
Najważniejszy dzień festiwalu zdominowała jednak muzyka filmowa. W niedzielę odbyły się dwa koncerty – pierwszy z nich to "Bogowie" Łukasza Palkowskiego, drugi zaś to "Star Trek" J.J. Abramsa. Ten wcześniejszy odbył się w Centrum Kongresowym ICE Kraków, a muzykę wykonał sam kompozytor, Bartosz Chajdecki, wraz z zespołem B.A.Ch Film Ensemble. Z kolei najbardziej oczekiwane wydarzenie festiwalu poprowadził szwajcarski kompozytor Ludwig Wicki wraz z Orkiestrą Akuso i chórem Pro Musica Mundi. Nawet w oryginale muzyka Michaela Giacchino brzmi bardzo dobrze, a co dopiero, gdy przygrywana jest na żywo do ogromnego obrazu wyświetlanego na Tauron Kraków Arenie. Zdecydowanie muzyka grała tu pierwsze skrzypce (co jest całkiem logiczne) – zmodyfikowana przez Giacchino specjalnie na potrzeby tego koncertu, brzmiała cudownie, zdecydowanie dominując nad filmem, który momentami był przyciszany, by w całości oddać się w objęcia ponad 200-osobowego zespołu. Szczególnie oszałamiająca była druga połowa - coraz częściej zaczął udzielać się chór, który w bardziej dynamicznych scenach wzbudzał w widzach jeszcze większe emocje. Ponadto Ludwig Wicki na drugą połowę koncertu wyszedł w charakterystycznym żółtym swetrze, co spotkało się z uznaniem widzów. Magia „Star Treka” pochłonęła całą arenę. Na sam koniec Wicki wraz z orkiestrą odegrał przed widzami premierową suitę z „Tomorrowland” autorstwa Michaela Giacchino.
To był wspaniały tydzień dla fanów muzyki filmowej. Kilka niezwykłych i różnorodnych koncertów, podczas których każdy mógł znaleźć coś dla siebie – gry komputerowe, seriale, Szekspira, polskie kino (dwukrotnie!) i wielkie, wybuchowe science fiction. Organizowane spotkania pozwalały na zrobienie sobie zdjęcia lub zdobycie autografu od ulubionych kompozytorów, a tych w Krakowie jak zwykle było sporo. Tym razem przede wszystkim miłośnicy seriali mogli złapać swoich idoli, by podpisać płyty, które zresztą były dostępne do kupienia w punktach festiwalowych – nawet te, które w polskich sklepach są niemożliwe do zdobycia. Na masterclassach zawsze panuje przyjacielska i miła atmosfera, na koncertach zaś jest wzniośle, choć często zabawnie. Taki właśnie jest Festiwal Muzyki Filmowej – czuć tu powagę i rangę imprezy, choć wszyscy są mili, zadowoleni i szczęśliwi. I nie ma co się dziwić, to jedyne w swoim rodzaju wydarzenie, które na piedestale stawia tych, którzy zbyt często są spychani na drugi plan, a czasem i dalszy, jeśli chodzi o kompozycje serialowe czy growe – a to właśnie kompozytorzy muzyki pracują nad duszą każdej produkcji. Bez niej cofnęlibyśmy się do kina w powijakach.