Henry Cavill jest obecnie zdecydowanie jedną ze wschodzących gwiazd Hollywood z rolami w takich produkcjach jak Man of SteelMission: Impossible - Fallout. W końcu gruchnęła wiadomość, że Brytyjczyk wcieli się w rolę Geralta z Rivii, łowcy potworów w serialowej adaptacji książek o tym bohaterze.  Jednak początki aktorskie Cavilla nie były takie łatwe, a sam wybór tego zawodu polecił mu... Russell Crowe. Henry w wielu wywiadach przyznaje, że był pulchnym dzieckiem i w szkole zyskał przezwisko Fat Cavill, czyli Gruby Cavill. Dopiero przy okazji udziału w produkcji The Count of Monte Cristo postanowił zrzucić zbędne kilogramy i schudł około 10 kg do roli Alberta Mondego. Fizjonomia i pewne poczucie wyobcowania sprawiły, że nie miał wielu przyjaciół w szkole z internatem. Sam w jednym z wywiadów przyznał, że doskwierała mu wówczas ogromna samotność i tęsknota za domem. Henry potrafił cztery razy dziennie dzwonić do swojej mamy, aby tylko porozmawiać z kimś bliskim. Lekarstwem na to miało być aktorstwo. Pewnego dnia na kampus szkolny przyjechała ekipa filmowa, która kręciła Proof of Life. Wśród wielu osób można było dostrzec gwiazdę produkcji, Russella Crowe'a. Obecność tak wybitnego aktora zrobiła wrażenie na uczniach placówki, którzy spoglądali na Australijczyka jak na zagrożony gatunek zwierzęcia w zoo. Cavill wykazał się odwagą i jako jedyny podszedł do Crowe'a, by zapytać się o to, co jest ciekawego w zawodzie aktora, ponieważ sam o nim myśli. Artysta odpowiedział, że raz jest lepiej, raz gorzej, ale to zabawny zawód i dobrze płacą. Po latach Henry przypomniał aktorowi tę sytuację, gdy spotkali się na planie Człowieka ze Stali.
Źródło: Warner Bros.

Henry Cavill to dobry aktor - lepszy, niż pokazuje w kinie

Młody Brytyjczyk zdobył uznanie krytyków swoją rolą w serialu stacji Showtime, The Tudors, gdzie wcielił się w rolę Charlesa Brandona, Księcia Suffolk. W tej kreacji oddał niezwykłą głębię swojego bohatera, połączoną ze śmiałością i charyzmą. Jednak przez wiele lat Cavill był uznawany za najbardziej pechowego aktora w Hollywood, co potwierdził magazyn "Empire", umieszczając go na szczycie listy castingowych nieszczęśników Fabryki Snów. W jego niespełnionym portfolio znajdziemy między innymi... Supermana. Cavill miał już wystąpić jako Człowiek ze Stali w widowisku Superman Returns. Wówczas za kamerą projektu stał McG. Jednak gdy na fotelu reżysera zastąpił go Bryan Singer, postanowił wymienić Brytyjczyka na Brandona Routha. Cavill mógł również zagrać, znanego fanom Harry'ego Pottera, Cedrika Diggory'ego w filmie Harry Potter and the Goblet of Fire. W tym wypadku jednak producenci postawili na Roberta Pattinsona. Ten sam aktor wystąpił zamiast Henry'ego również w produkcji Twilight. Za kandydaturą Cavilla była sama autorka literackiego pierwowzoru, Stephanie Meyer, która w aktorze widziała idealnego Edwarda Cullena. Natomiast sam Brytyjczyk uznał, że w wieku 24 lat jest za stary do roli 17-letniej postaci. Ponadto aktor chciał zagrać Bonda i wziął udział w castingu do Casino Royale. Znalazł się nawet w finałowej dwójce, ale reżyser widowiska wolał starszą wersję Agenta 007 i wybrał Daniela Craiga. Po latach porażek w castingach Cavill w końcu zwrócił uwagę Hollywood, a konkretnie Zack Snyder, który obsadził go w roli Supermana w Człowieku ze Stali. Od tego momentu aktor znalazł się na fali wznoszącej. Dostając rolę, udowodnił przy okazji, że jest wielkim geekiem.

Henry Cavill to zapalony gracz i miłośnik popkultury

Henry nie odebrał pierwszego telefonu od Zacka Snydera, kiedy ten chciał mu oznajmić, że zagra Ostatniego Syna Kryptonu, ponieważ... grał w World of Warcraft. Cavill toczył pojedynek przez sieć ze swoimi kompanami. W czasie rozgrywki nie można zapauzować ani nagle przerwać i Henry, nie chcąc zostawić swoich współtowarzyszy, postanowił zignorować telefon od producenta. Potem, aby zgrabnie wybrnąć z tej sytuacji powiedział, że po prostu ratował komuś życie. O swojej miłości do popkultury Brytyjczyk nie raz zapewniał w wywiadach przy okazji kolejnych premier filmowych. Zaimponował mi, gdy wypowiadał się na temat swojego sposobu kreacji Człowieka ze Stali, pokazując gruntowną wiedzę na temat komiksowego rodowodu tej postaci, ale także ogromny szacunek, jakim darzy opowieści o superbohaterach. W 2016 roku prankował obsadę filmu Suicide Squad, przychodząc w masce na spotkanie w czasie San Diego Comic-Conu. Zanim jeszcze dowiedzieliśmy się, że Brytyjczyk zagra Geralta z Rivii, sam zapewniał, że po raz kolejny ostatnio grał w The Witcher 3: Wild Hunt i przeczytał również prozę Andrzeja Sapkowskiego. Mówił,  że kultowy łowca potworów byłby ciekawą postacią do zagrania.
fot. Boss Logic / fanowska grafika
Henry Cavill jest teraz jednym z najbardziej rozchwytywanych aktorów w Hollywood. Oprócz kolejnych produkcji DCEU, w których ma wcielić się w rolę Supermana, i serialu Netflixa zobaczymy go także w w thrillerze Nomis z Benem Kingsleyem. Według mnie jest to doskonały wybór do zagrania Geralta z Rivii. Przede wszystkim dlatego, że Cavill jest fanem literackiego pierwowzoru i dzięki temu mocno utożsami się z opowieścią. Do tego świetnie sprawdza się w mocno fizycznych rolach, co udowodnił  choćby w Mission: Impossible - Fallout. Czas pokaże, czy producenci postąpili dobrze, wprowadzając Brytyjczyka do świata łowców potworów, czarodziejów i królewskich intryg.
Poznaj klawiaturę multimedialną Logitech K400+
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj