Występowanie w filmach stanowi wyzwanie dla każdego aktora. Wykreowanie oryginalnej postaci przy wykorzystaniu swojego talentu i umiejętności nie jest może takim problemem, ale stopień trudności wzrasta, gdy trzeba się wcielić w osobę, która żyła naprawdę. Taka rola polega na naśladownictwie, ogranicza swobodę twórczą. Do tego trzeba uchwycić charyzmę danej postaci, aby wypaść przekonująco. Łatwo można przesadzić w swojej interpretacji i w sposób niezamierzony stworzyć parodię takiej osoby. W ostatnich latach dostaliśmy wiele biograficznych produkcji z zapadającymi w pamięć rolami. Od naukowców, kierujący Formuły 1 po muzyków. Ale Hollywood jest tak zakochane w sobie, że tworzy nawet filmy o znanych odtwórcach ról i filmowcach. Nie jest to częste zjawisko, gdy aktorzy lub aktorki wcielają się w gwiazdy kina, ale istnieje kilka przykładów, które są warte uwagi.

Nagradzane interpretacje Judy Garland, Marilyn Monroe i Charliego Chaplina

Fenomenalnym występem ostatnich lat mogła się pochwalić Renée Zellweger, która wcieliła się w legendarną Judy Garland. Aktorka, aby przygotować się do roli w Judy, spędziła rok na trenowaniu głosu, a potem przez cztery miesiące dopracowywała swój wokal z musicalowym reżyserem Mattem Dunkleyem. Dodatkowo w filmie była mocno ucharakteryzowana, aby jak najbardziej przypominać Garland. Aktorka świetnie przedstawiła osobowość artystki, w którą się wcieliła. Wlała w postać ciepło, czułość i emocjonalność, dzięki czemu to nie była tylko zwykła imitacja. Za brawurową pierwszoplanową rolę w tej słodko-gorzkiej biografii Zellweger zdobyła Oscara w 2020 roku. Judy to piękny, ale też rozdzierający serce hołd dla Judy Garland. Jednak nie tylko Renée Zellweger na przestrzeni lat wcielała się w tę artystkę. Judy Davis i Tammy Blanchard zagrały jej starszą i młodszą wersję w filmie telewizyjnym pt. Historia Judy Garland (2001). Co ciekawe, obie zdobyły za swoje role nagrodę Emmy, a Davis otrzymała też Złoty Glob.
fot. Pathé // BBC Films
O niezwykle udanych kreacjach możemy mówić w przypadku Marilyn Monroe. Choć film Blondynka, który niedawno miał premierę na Netfliksie, otrzymał wiele niepochlebnych opinii, to Ana de Armas jest za tę rolę bardzo chwalona. Na uwagę zasługuje to, że aktorka pochodzi z Kuby, a do tego ma latynoską urodę, więc musiała nosić perukę, niebieskie szkła kontaktowe i protezy dentystyczne, aby przypominać słynną aktorkę. Do tego wyzbyła się obcego akcentu, by brzmieć jak Monroe. Mimo tego podczas testowych pokazów publiczność wciąż narzekała na sposób wymowy de Armas. Reżyser Andrew Dominik przyznał w jednym z wywiadów, że w czasie postprodukcji trzeba było jeszcze popracować na tym, aby aktorka brzmiała amerykańsko. Lepsze recenzje otrzymał film Mój tydzień z Marilyn (2011), w którym w Monroe wcieliła się Michelle Williams. Aktorka była sceptycznie nastawiona do roli, ponieważ miała niewiele wspólnego z osobowością słynnej gwiazdy filmowej. Zdawała sobie sprawę, że nie jest do niej podobna. Williams spędziła sześć miesięcy na czytaniu biografii, pamiętników i notatek o Monroe, a także obserwowała jej postawę, chód i maniery. Dodatkowo przybrała na wadze do tej roli, rozjaśniła włosy na blond, a w czasie pracy na planie musiała spędzać trzy godziny na nakładaniu charakteryzacji. Efekt był taki, że zagrała postać z dużym wyrafinowaniem i realizmem. Dla tej kreacji warto obejrzeć tę średnią produkcję. Poza tym Williams otrzymała za rolę nominację do Oscara, a także zdobyła Złoty Glob. Nominację do Oscara otrzymał również Robert Downey Jr. za tytułową rolę w Chaplinie. Wielu uważa, że jest to najwspanialszy występ w karierze tego aktora. Do roli przygotowywał się bardzo intensywnie – nauczył się nawet grać na skrzypcach oraz w tenisa – i to lewą ręką. Miał też osobistego trenera, który pomagał mu naśladować ruchy, postawę i sposób bycia Charliego Chaplina. Downey Jr. stworzył ludzki i kompleksowy portret mistrza slapstickowej komedii. Aktor wspaniale wydobył zabawną i energetyczną stronę osobowości tej legendy kina. Błyszczał w bardziej dramatycznych i melancholijnych scenach. Po tym filmie problemy z uzależnieniem od alkoholu i narkotyków Downeya zaczęły się nasilać. Kilka lat później został skazany na odsiadkę w więzieniu. Po odwyku jego kariera aktorska nabrała tempa i znów mógł zachwycać swoim talentem.
fot. Carolco Pictures // Canal+

Fascynacja ekscentrycznymi aktorami

Wcielanie się w prawdziwych ludzi upodobał sobie James Franco. Za rolę wspinacza Arona Ralstona w filmie 127 godzin (2010) został nominowany do Oscara. Zagrał też mordercę Christiana Longo w Złodzieju tożsamości. Historia prawdziwa (2015). Co ciekawe, to za role, w których wciela się w autentycznych aktorów, zdobył dwa Złote Globy. Nagrody otrzymał za zagranie tytułowej postaci w filmie telewizyjnym James Dean: Buntownik? oraz za rolę Tommy’ego Wiseau w Disaster Artist (2017). W tej drugiej produkcji, która opowiada o kręceniu najgorszego filmu świata pt. The Room, nie tylko z powodzeniem wcielił się w Wiseau, ale też ją wyreżyserował. Aktor uchwycił śmieszną i niezwykłą osobowość filmowca. Dodał do produkcji nieco tajemniczości, emocji i wzruszeń. W swojej karierze Franco miało okazję zagrać również samego siebie w Cichej nocy, a w niedalekiej przyszłości zobaczymy go w roli… Fidela Castro w Castro's Daughter. A skoro już jesteśmy przy temacie niekompetentnych prawdziwych filmowców, trzeba wspomnieć o kreacji Johnny'ego Deppa, który zagrał tytułową rolę w Edzie Woodzie. Wniósł do niej humor, ciepło i urok. To jeden z najlepszych filmów Tima Burtona. W odniesieniu do tej produkcji warto jeszcze wspomnieć, że za drugoplanową rolę Oscara otrzymał Martin Landau, który wcielił się w mitycznego Belego Lugosiego. Ten prawdziwy aktor znany był ze sportretowania Drakuli w klasycznym filmie Książę Dracula (1931). Lugosi zagrał znakomicie, kreując postać zabawną, ujmującą i tragiczną.
fot. Touchstone Pictures
Nie można zapomnieć o Jimie Carreyu, który zagrał legendarnego komika i aktora Andy'ego Kaufmana w filmie Człowiek z księżyca (1999). Zaangażowanie Carreya było aż nazbyt duże. Nalegał, aby traktowano go jako Andy'ego Kaufmana zarówno na planie, jak i poza nim. Nie pozwolił nazywać się swoim imieniem i nazwiskiem, posuwając się wręcz do stwierdzenia, że został opętany przez ducha Kaufmana. Carreyowi udało się wydobyć bardziej empatyczną stronę tego ekscentrycznego mężczyzny, za co był chwalony.

Pewnego razu w… Hollywood z polskim wątkiem

Ciekawym przypadkiem jest film Pewnego razu... w Hollywood, który niektórzy nazywają listem miłosnym Quentina Tarantino do kina. Historia skupia się na postaciach granych przez Brada Pitta oraz Leonarda DiCaprio, którzy działali w przemyśle filmowym. Przy okazji pojawił się w produkcji wątek związany z Sharon Tate, w którą wcieliła się Margot Robbie. Świetnie sportretowała niewinność i młodzieńczą energię młodej aktorki, która opiera się bardziej na gestach i mimice niż na dialogach. Robbie była chwalona za tę rolę. Do tego nie umknął uwadze polskich widzów występ Rafała Zawieruchy jako Romana Polańskiego. Nie podbił tą króciutką rolą Hollywood. Niedawno w kiepskiej Niewidzialnej wojnie zagrał innego polskiego reżysera – Patryka Vegę. Ale chyba każdych chciałby zapomnieć o tej beznadziejnej produkcji...

Aktorzy grający aktorów

fot. Compagnia Generale Finanziaria Cinematografica // Columbia Pictures
+9 więcej
Warto zauważyć, że w wypadku aktorów grających prawdziwych aktorów właściwie nie mówimy o słabych występach lub castingach. Aktorzy zawsze z największą uwagą i poświęceniem podchodzili do tych ról, aby jak najlepiej odtworzyć charakterystyczne ruchy, zachowania oraz maniery gwiazd kina. Dzięki temu utrwala się wizerunek filmowych legend lub po prostu ekscentryków, którzy zapisali się w historii kinematografii. Do tego Hollywood lubi doceniać takie biograficzne role, więc możliwe, że już niebawem nagrodami zostaną obsypani Austin Butler za Elvisa czy właśnie Ana de Armas za Blondynkę. Zasłużyli na nie w stu procentach. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj