Wonder Woman okazała się ogromnym sukcesem finansowym. Wpływ na taki obrót sprawy ma szereg czynników, które postaramy się przybliżyć. Okazuje się chociażby, że w tego typu analizie nie należy zapominać o... lodach.
Włodarze studia Warner Bros. musieli do ostatniej chwili drżeć o wynik finansowy filmu Wonder Woman. Poprzednie odsłony Kinowego Uniwersum DC, Batman v Superman: Dawn of Justice i Suicide Squad, z pewnością zawiodły oczekiwania firmy. Słabe przyjęcie wśród krytyków przełożyło się także na mniejsze niż początkowo zakładano wpływy w box office. Pojawiały się głosy, że DCEU już dawno spoczęło w grobie, a żadnych szans na zmartwychwstanie na horyzoncie nie widać. Te przypuszczenia wydawały się tym bardziej zasadne, że kampania promocyjna Wonder Woman została rozegrana na pół gwizdka, a embargo na recenzje zniesiono wyjątkowo późno, ledwie dzień przed światową premierą. Po miesiącu od debiutu produkcji Patty Jenkins na ekranach możemy jednak stwierdzić, że Kinowe Uniwersum DC nadal żyje, a jego najnowsza odsłona okazała się niewątpliwym sukcesem – zarówno pod kątem artystycznym, jak i finansowym. Przypadek filmu o Amazonce zasługuje na osobną analizę. Po latach może się bowiem okazać, że mamy tu do czynienia z momentem przełomowym dla całej X Muzy. Pal już licho, że Diana poniosła na plecach mocno zmęczonych Batmana, Supermana i Jokera. Bardziej interesujące staje się założenie, że w świecie kina superbohaterskiego nastał czas postaci kobiecych – do tej pory jedynie ubogich krewnych i obiektów westchnień herosów, którzy w przerwie między poranną kawą a czytaniem gazety ratują świat przed zagładą.
W chwili powstawania tego tekstu Wonder Woman zgromadziła już na swoim koncie na całym świecie przeszło 768 milionów dolarów. W tym rankingu wyprzedziła wynik Suicide Squad (745 mln), choć detronizacja Batman v Superman: Dawn of Justice (873 mln) wydaje się mało prawdopodobna. Relatywnie lepiej produkcja Patty Jenkins poradziła sobie na rynku północnoamerykańskim (383 mln), gdzie zdystansowała dotychczasowe odsłony Kinowego Uniwersum DC. Niezwykle interesujący wydaje się trend, w ramach którego Wonder Woman w każdym kolejnym tygodniu wyświetlania w kinach zalicza relatywnie małe spadki oglądalności. Pomiędzy pierwszym a drugim weekendem obecności na ekranach współczynnik ten wynosił jedynie 45%. Dla porównania: w przypadku Batman v Superman: Dawn of Justice było to 69%, Suicide Squad – 67%. Mało tego – to najlepszy wynik spośród wszystkich współczesnych produkcji superbohaterskich, oczywiście uwzględniając tu również którąkolwiek z odsłon Kinowego Uniwersum Marvela. Co więcej, Wonder Woman stała się najbardziej dochodowym filmem wszech czasów, który został wyreżyserowany przez kobietę. Teraz okazuje się, że za tymi sukcesami stoi jeszcze symptomatyczna struktura widowni, którą niektórzy analitycy chcą postrzegać jako swoisty znak czasu.
Portal Variety przeprowadził szczegółową analizę odbiorców Wonder Woman. Płynie z niej poniekąd zaskakujący wniosek: do sukcesu filmu walnie przyczyniły się kobiety i osoby starsze. Blisko połowę widowni stanowią bowiem reprezentantki płci żeńskiej, co przy produkcjach wysokobudżetowych jest wynikiem niespotykanym. W przypadku współczesnych filmów superbohaterskich mężczyźni kupują średnio 62% biletów, a uwzględniając blockbustery ostatnich lat najbliżej swoistego parytetu w tej kwestii znajdowało się Star Wars: The Force Awakens – kobiety stanowiły 44% ogółu widowni. Na odsiecz Wonder Woman przybyły także osoby powyżej pięćdziesiątego roku życia. Współczynnik widzów w tym wieku zmieniał się w pierwszych tygodniach wyświetlania z 12% do 22%. Warto zauważyć, że w przypadku innych produkcji wysokobudżetowych wynosi on średnio ledwie 2%. Także 22% odbiorców produkcji Patty Jenkins to osoby, które do kin uczęszczają względnie rzadko, do czterech razy w ciągu roku – to 6% więcej niż ogólna średnia. Wszystkie te wyniki byłyby zapewne jeszcze lepsze, gdyby ziściło się pierwotne marzenie reżyserki. Przypomnijmy, że chciała ona, by Wonder Woman weszła na ekrany z niższą kategorią wiekową. Jej celem było przyciągnięcie do kin całych rodzin, zwłaszcza małych dziewczynek, które mogłyby dostrzec w Dianie silny wzorzec kobiecy. Ten sielski krajobraz przełamują jednak inne kwestie. Nie wszędzie bowiem Amazonkę witano z otwartymi ramionami.
Portretująca tytułową bohaterkę Gal Gadot nie dość, że jest Żydówką, to jeszcze w 2014 roku otwarcie poparła działania militarne Izraela w Strefie Gazy – dla niektórych obie te kwestie stały się nie do zniesienia, co tylko potwierdza, że przemysł rozrywkowy coraz częściej zostaje wystawiony na działanie rozmaitych zawirowań geopolitycznych. Z wyżej wymienionych powodów Wonder Woman nie weszła na ekrany w Libanie, Tunezji, Jordanii i Katarze, pomimo początkowego umieszczenia w repertuarach tamtejszych kin. W Bejrucie doszło nawet do komisyjnego zrywania plakatu promocyjnego produkcji, oczywiście wśród okrzyków rozgorączkowanej gawiedzi. Ciekawie jest także w innych zakątkach globu. Produkcja Patty Jenkins naprawdę dobrze poradziła sobie w Chinach, w których zarobiła blisko jedną czwartą wszystkich wpływów poza Ameryką Północną. W Japonii film wejdzie na ekrany dopiero 25 sierpnia, przy czym dotychczasowe odsłony Kinowego Uniwersum DC notowały w tym kraju naprawdę słabe wyniki w box office (np. Batman v Superman: Dawn of Justice – 16 mln dolarów). Jeszcze gorzej jest w Indiach, gdzie Wonder Woman pojawiła się w ledwie 349 kinach, w dodatku wyłącznie w wersji anglojęzycznej, bez tłumaczenia na lokalne języki. Zapewne to wyjaśnia jedynie 3 miliony dolarów wpływów w tym państwie. Obraz Jenkins wyśmienicie radził sobie również w Korei Południowej, Meksyku i Brazylii, umiarkowanie dobrze na największych rynkach europejskich – brytyjskim, francuskim, niemieckim czy rosyjskim. Ku wielkiemu zaskoczeniu gigantyczne zyski, oczywiście uwzględniając liczbę ludności danego kraju, Wonder Woman generowała w Zjednoczonych Emiratach Arabskich (3,6 mln dolarów). Z tego geograficznego rozłożenia wpływów można wyprowadzić interesujący wniosek, jednak zanim do niego przejdziemy, warto pochylić się nad polskim poletkiem.
W kraju nad Wisłą Amazonka nie została powitana tak entuzjastycznie, jak w wielu innych rejonach świata. Co prawda przeszło 250 tysięcy widzów nie jest żadnym powodem do rozpaczy, ale ten wynik nabiera zupełnie innego znaczenia w szerszej perspektywie. Przypomnijmy, że na Suicide Squad w Polsce sprzedano ponad trzy razy więcej biletów. Mało tego, Wonder Woman w czasie weekendu otwarcia musiała ustąpić pola dwóm innym produkcjom; były to: Pirates of the Caribbean: Dead Men Tell No Tales i Smurfs: The Lost Village. Te 58 tysięcy widzów w trakcie pierwszego weekendu wyświetlania blaknie w obliczu wyniku uzyskanego przez produkcję Transformers: The Last Knight (144 tys.). Więcej Polaków w ogólnym rozrachunku wybrało się nawet na The Mummy, na której przecież krytycy nie zostawili suchej nitki. Na taki obrót spraw wpływ ma wiele rozmaitych czynników. Znakomita większość z nich wpisuje się jednak w te zależności, które można również wyprowadzić w szerszej, globalnej perspektywie.