Już sam fakt wyboru Patty Jenkins na reżyserkę Wonder Woman był wielkim ryzykiem dla studia Warner Bros.; budżet filmu wyniósł w końcu 150 mln dolarów. Warto odnotować, że w trakcie dotychczasowej kariery nakręciła ona w zasadzie tylko jedną produkcję kinową, Monster z 2003 roku, na której powstanie przeznaczono ledwie osiem milionów dolarów. Wokół tej kwestii narosło sporo kontrowersji, jednak należy zwrócić uwagę na to, że wielu z męskich twórców Kinowego Uniwersum Marvela również nie mogło wcześniej pochwalić się przytłaczającym w kwestii finansowej dorobkiem filmowym, by przywołać tylko przypadki James Gunn lub Scott Derrickson. By Wonder Woman okazała się sukcesem potrzebna była jednak nie tylko zmiana myślenia o kobietach na stanowisku reżysera, ale przede wszystkim o płci żeńskiej w kinie superbohaterskim. Jak doskonale wiemy, przez lata heroiny Marvela i DC pozostawały na małym czy wielkim ekranie w cieniu przemęskich bohaterów. Niektórzy darzą sentymentem starsze produkcje poświęcone Wonder Woman czy Supergirl, po drodze mieliśmy jeszcze do czynienia z filmami, o których wielu widzów wolałoby zapomnieć, jak choćby Catwoman czy Elektra. Żaden z nich nie zdołał jednak zmienić nastawienia odbiorców do żeńskich postaci w kinie poświęconym trykociarzom. Joss Whedon przez lata starał się o powstanie samodzielnej produkcji o Amazonce, lecz gdy tylko jego scenariusz ujrzał światło dzienne, reżyser musiał mierzyć się z oskarżeniami o seksizm. Co więcej, Kevin Feige i jajogłowi w Marvelu przez blisko 10 lat nie mogli się zdecydować, czy to już czas na superbohaterki czy jeszcze nie – to zawieszenie zapewne doprowadziło Czarną Wdowę na skraj załamania nerwowego. Przypadek Wonder Woman pokazuje jednak, że pora heroin już nastała, a odbiorcy (choć przede wszystkim odbiorczynie) popkultury są na nią gotowi. Bodajże najlepiej zaświadcza o tym struktura widowni filmu, w której znajduje się tyle samo kobiet co mężczyzn. W moim odczuciu do przełomu w tej kwestii doszło już nieco wcześniej, w momencie premiery Star Wars: The Force Awakens. W jednej chwili okazało się, że istnieje popyt na silne postacie kobiece; choć w popkulturze obecne od dawna, to jednak przez lata ich ekspozycja wiązała się z ryzykiem klapsy finansowej. Jeszcze trzy lata temu kontrowersyjny prezes Marvela, Ike Perlmutter, w korespondencji ze studiem Sony każdy film superbohaterski z heroiną w roli głównej nazywał przecież „katastrofą”, przekonując jeszcze, że takie produkcje są „trucizną dla box office”.
fot. Warner Bros.
Gdy jednak spojrzymy na rozkład globalnych wpływów finansowych Wonder Woman, da się wyprowadzić jeszcze jeden wniosek: film jest relatywnie popularniejszy w krajach rozwijających się, nieco mniej zaś w państwach cywilizacji Zachodu, oczywiście z wyjątkiem Stanów Zjednoczonych. Możemy założyć, że rozpoznawalność superbohaterów w tej części świata nie jest duża. Od dłuższego jednak czasu DC i Marvel dwoją się i troją, by flirtować z potencjalnymi, nowymi rynkami zbytu swoich produktów. Na kartach komiksu pojawił się już przecież chiński Superman, Ms. Marvel to Amerykanka pakistańskiego pochodzenia, a członkowie Avengers czy Ligi Sprawiedliwości coraz częściej udają się na operacje w odległe zakątki globu, znane przede wszystkim lokalnym mieszkańcom. W tej perspektywie nie ma tak dużego znaczenia fakt, jakiej płci jest dany superbohater. Można raczej przypuszczać, że Wonder Woman  czerpie z ogólnej fali zainteresowania trykociarzami w dzisiejszym świecie. Trudno wyprowadzić wniosek, oczywiście nie włączając w to przykładu niektórych krajów arabskich, na zasadzie: Amazonka finansowo radzi sobie gorzej w niektórych rejonach świata, bo jest kobietą. Jeśli w takim założeniu jest mniej lub więcej prawdy, to wydaje się jednak, że rzecz rozbija się nade wszystko o rozpoznawalność heroiny świata DC. Symptomatyczny w tej perspektywie jest przypadek krajów europejskich, także polski, gdzie Diana, bądź co bądź najważniejsza komiksowa bohaterka, musi oddawać pole tym czym innym Smerfom. Sukces finansowy Wonder Woman to także pokłosie ostatnich działań marketingowych komiksowych gigantów. Wśród amerykańskiej młodzieży dużą popularnością cieszy się przecież serial Supergirl – w pewnym sensie przygotowywał on widzów na pojawienie się kolejnych ikonicznych bohaterek DC. Co więcej, Warner Bros. w porozumieniu z firmą Mattel już dwa lata temu wypuściły na rynek serię zabawek DC Super Hero Girls, dzięki której dziewczynki mogły zapoznać się z postaciami Wonder Woman, Supergirl, Batgirl czy Harley Quinn. Linia ta okazała się tak wielkim sukcesem, że na fali zainteresowania nią tworzono kolejne produkty: krótki serial internetowy, książki, komiksy, czy kostiumy. W miesiącu poprzedzającym premierę Wonder Woman sprzedaż artykułów związanych z superbohaterką na portalu eBay wzrosła ponad dwukrotnie. Tego typu zabiegi doprowadziły do ofensywy Kinowego Uniwersum DC w kwestii ekspozycji postaci kobiecych, o czym może zaświadczać zapowiedziane już powstanie Gotham City Sirens czy Batgirl. W tej analizie nie można zapominać także o samych walorach artystycznych, które w połączeniu z aspektami finansowymi niejednokrotnie powinniśmy rozpatrywać przez pryzmat naczyń połączonych. Ważny dla odbioru Wonder Woman stał się mechanizm identyfikacji z tytułową bohaterką. Patty Jenkins postanowiła nie tyle pokazać na ekranie kobietę, która „dorównuje” mężczyznom, co postać nieobnoszącą się wszem i wobec swoimi cojones. To, co kobiece w tej postaci, nie zostało – jak w przypadku innych filmów superbohaterskich – przygniecione testosteronem, lecz mocno zaakcentowane, podkreślone. Właściwie ekranowa Wonder Woman na poziomie charakterologicznym uwydatnia te najlepsze cechy, które płeć żeńska wnosi w człowieczeństwo. Nie chodzi tu więc o to, kogo akurat Amazonka spierze na kwaśne jabłko, ale jakie ma ideały i w jaki sposób się one kształtują. Z jednej strony to ciekawość i otwartość na świat, z drugiej zaś poszanowanie tradycji i historii. Podchodząc w ten sposób do fabuły, Jenkins mogła zaoferować współczesnym kobietom silny wzorzec, jakich w popkulturze nadal jest stanowczo za mało, z drugiej zaś strony odwołać się do sentymentów nieco starszej widowni. Wonder Woman gdzieś na najgłębszym poziomie staje się przecież doskonałą metaforą życia – nie ma przypadku w tym, że na ekranie obserwujemy aż cztery fazy dorastania Diany. Zabieg ten doskonale kontrastuje jeszcze ze wstawkami melodramatycznymi; choć ich wykorzystanie jest w kinie superbohaterskim zabiegiem ryzykownym, to jednak, jak się okazuje, może się opłacać. Założenia o tym, że Wonder Woman dokonała małego wielkiego przełomu nie tylko w świecie kina, ale w całej dzisiejszej popkulturze, zweryfikuje czas. Cieszy fakt, że twórcy wysokobudżetowych produkcji otwierają się w coraz większym stopniu na postacie kobiece, czym udowadniają odrobienie zaskakująco trudnych lekcji z przeszłości. Chciałbym, by film Jenkins po latach nie był postrzegany jedynie jako papierek lakmusowy dla wprowadzania na ekran silnych bohaterek, ale raczej jako zapowiedź jeszcze większych wydarzeń, które widać gdzieś na horyzoncie. Puentą tego tekstu niech będzie stwierdzenie 10-letniej Amerykanki, która po seansie Wonder Woman została zapytana o to, co najbardziej podobało się jej w całej historii. Bez zastanowienia odparła, że mogłaby być koleżanką Diany, bo przecież ta również uwielbia jeść lody.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj