Gdy pomyślimy o kobiecych gwiazdach kina akcji, do głowy od razu przychodzą nam takie aktorki jak Sigourney Weaver oraz Linda Hamilton. Nie odmawiam im statusu, szacunku czy tego, że przetarły szlaki dla kolejnych kobiet w Hollywood. Jednak te dwa nazwiska to zaledwie czubek góry lodowej. W końcu aktorki te zaczynały swoją karierę w latach 80., a w kinie akcji było już wcześniej sporo pewnych siebie pań. To właśnie na nich się wychowywałem, a nie na hollywoodzkich twardzielkach. I to ich umiejętności podziwiałem od dziecka.

Pierwsza kobieca gwiazda kina akcji

Wszystko tak naprawdę sprowadza się do jednego nazwiska – to Pei-Pei Cheng w annałach historii kina zapisała się jako pierwsza pełnoprawna gwiazda kina akcji. Wszystko za sprawą filmów z lat 60. i 70, które przełamywały granice i pokazywały widzom coś, czego nie widzieli do tej pory: twardą wojowniczkę, która kopała tyłki swoim przeciwnikom, błyszczała na ekranie charyzmą i przecierała nieznane ścieżki. Wspomnieć trzeba przede wszystkim absolutny klasyk gatunku, czyli Napij się ze mną z 1966 roku. Ze współczesnej perspektywy kino akcji z Hongkongu, którego gwiazdą była omawiana aktorka, prezentuje się dość komicznie, więc trudno tak do końca polecić filmy z Pei-Pei Cheng jako formę rozrywki. Sprawdzą się zdecydowanie lepiej jako ciekawostka. Produkcje są niezwykle specyficzne pod kątem realizacji walk, które przypominały bardziej taniec – obecnie mogą wydawać się dziwaczne i sztuczne. To nie jest tak, że okazuję brak szacunku dla klasyka i podważam dokonania aktorki. Po prostu podkreślam fakt, że nie wszystko w kinie dobrze się starzeje. Gdy w 2000 roku mogliśmy ją obejrzeć w hicie Przyczajony tygrys, ukryty smok, to nieprzypadkowo było to wielkie wydarzenie dla fanów gatunku. Zresztą nawet jej cameo w Mulan z 2020 roku to taki hołd dla kogoś, kto zapisał się mocno w historii kina.
Jestem bardzo dumną osobą, która do bólu lubi rywalizację. Pomyślałam: skoro mężczyzna może to robić, to ja też - powiedziała Pei-Pei Cheng o swojej karierze.
W tym okresie działa nie tylko Pei-Pei Cheng. Nie można zapomnieć o Angeli Mao, która błyszczała w latach 70. Chociaż widz w Europie najbardziej kojarzyć ją będzie z ponadczasowego hitu Wejście Smoka, aktorka grała w wielu innych produkcjach popularyzujących gatunek na całym świecie. Należy pochwalić jej umiejętności w sztukach walki, które dobrze prezentowała na ekranie. Obok niej w tych czasach wyróżnić możemy jeszcze inne gwiazdy – Szu Shih, Polly Shang Kwan czy Japonkę Meiko Kaji (Krwawa Pani Śniegu), którą Quentin Tarantino inspirował się przy tworzeniu Kill Billa.

Złote Era kina akcji

Lata 80. i 90. w Hongkongu to jest niekwestionowana Złota Era gatunku kina akcji, która bije na głowę to, co próbowano w tym samym czasie osiągnąć w Hollywood.  Działali wówczas najlepsi choreografowie scen walk – na czele z Coreyem Yuenem i Yuenem Woo-Pingiem (nie licząc Jackiego Chana, Sammo Hunga i innych, którzy też się zajmowali choreografią). Zwykłem mawiać, że to właśnie ten okres zrodził superbohaterów mojego pokolenia. To, co gwiazdy wyczyniały na ekranie w szalonych popisach kaskaderskich, przekraczało granice pojmowania. W tym też leży klucz do zrozumienia sukcesu kina akcji z tych lat! Włączcie sobie jakąkolwiek walkę na YouTubie, a gwarantuję, że pod kątem wykonania, choreografii i efektowności będzie ona w stanie Was zadziwić i przebije wiele współczesnych filmów. To też był czas, gdy w hongkońskim kinie akcji działało sporo kobiet. Nawet dziś są wspominane jako twarde, wojownicze i niezwykle charyzmatyczne postacie. Zachwycały i udowadniały, że potrafią dorównać męskim odpowiednikom takim jak Jackie Chan, Jet Li czy Donnie Yen. To świetnie było wykorzystywane przez reżyserów i choreografów, którzy w wyśmienity sposób opowiadali historie poprzez walki – były one narzędziem fabuły, a nie efektowną, ale pustą rozrywką. Czysto fizyczne podejście do opowiadania historii jest czymś, czym Hongkong wyznaczał trendy w gatunku. Twórcy udowodnili, że za pomocą scen akcji można snuć opowieść na zupełnie innym poziomie, a walki mogą stać się emocjonalną bombą – a nie wyłącznie popisem nietuzinkowych umiejętności. Gdy myślę o kobiecych gwiazdach kina akcji z tamtych lat, od razu nasuwa mi się jedno nazwisko: Cynthia Rothrock. To postać, która nieprzypadkowo nazywana jest królową kina akcji, bo najpierw w Hongkongu, a potem w Stanach Zjednoczonych tworzyła rzeczy niesamowite. Udowadniała, że czarne pasy w wielu sztukach walk nie dostała przypadkowo. Tutaj nie chodzi o poziom aktorstwa, bo umówmy się: mało która gwiazda kina akcji (bez względu na płeć) brylowała w tym aspekcie. Widzowi zupełnie nie przeszkadzało, że dialogi były sztywne. Wszystkie mankamenty nadrabiała fizyczność, którą reżyserzy wykorzystywali do opowiadania historii. Pokazywali, że filmy akcji to nie jest pusta naparzanka i dzięki walkom można powiedzieć coś więcej o postaciach, poruszać określone emocje. Kariera Cynthii jako gwiazdy kina akcji najlepiej się miała właśnie w Hongkongu – można wspomnieć jej pierwszy film Yes, Madam!, w którym walki są tak imponująco nakręcone, że zachwycają nawet dzisiejszego odbiorcę. Później aktorka przeniosła się do Stanów Zjednoczonych, ale to, co tam tworzyła, brzydko się zestarzało. Na pewno w pamięć zapadła seria China O’Brien, ale gdybym miał wymienić coś więcej z tego okresu, miałbym problem, bo wszystko zlewa się w jedną całość. Trochę szkoda. To były czasy, gdy rynek amerykański na fali popularności kina kopanego produkował tego na pęczki, ale był to też okres nauki, w którym nieudolnie próbowano odtworzyć ponadczasową jakość dzieł z Hongkongu. Należy wspomnieć jeszcze o innych wyjątkowych kobietach, które być może szerszemu gronu odbiorców nie są znane, a zachwycały na ekranie. Kara Hui, niesamowita Cynthia Khan, której dynamika w scenach walk zaskoczy niejedną osobę, Maggie Cheung, wybitna wręcz Moon Lee, która z uwagi na popisy kaskaderskie była porównywana do Jackiego Chana, czy Japonka z niezwykle akrobatycznymi umiejętnościami – Yukari Ôshima. Nie zapominajmy też o dwóch gwiazdach, które popisywały się w scenach kaskaderskich, choć w odróżnieniu od koleżanek nigdy nie trenowały zawodowo. Miały jednak fizyczne predyspozycje do tego, by być na ekranie diabelnie przekonujące w scenach walk. Mowa o Joyce Godenzi (między innymi grała ze swoim przyszłym mężem Sammo Hungiem w klasyku Kondory Wschodu) oraz tegorocznej zdobywczyni Oscara, Michelle Yeoh (grała choćby we wspomnianym Yes Madam czy hicie Jackiego Chana Policyjna opowieść 3: Superglina) – co ciekawe, gwiazda wciąż z sukcesem kontynuuje karierę w tym gatunku, a do tego jest wybitną aktorką dramatyczną. 
Jeśli znów mogłabym wybrać, potraktowałabym sztuki walki jako hobby, nie drogę kariery.  Jeśli przez to wiele razy zerwiesz ścięgno, zaczynasz to nienawidzić - powiedziała swego czasu Kara Hui o swojej karierze.

Lata 2000 i brak świeżej krwi

W lakach 80. i 90. na ekranach brylowało mnóstwo kobiet, ale zmieniło się to po roku 2000. Poza aktorkami, które kontynuowały kariery, trudno było o świeżą krew. Do tego to, co wcześniej było oparte na umiejętnościach kaskaderów, zaczęło iść w kierunku popisów speców od efektów komputerowych. Naturalna ewolucja kina stała się problematyczna dla gatunku, który w jakimś stopniu zanotował regres. Przyczynił się do tego sukces hitu Przyczajony tygrys, ukryty smok z 2000 roku, który był osadzony w gatunku wuxia, oraz seria Matrix, która pełnymi garściami czerpała z dobrodziejstw kina Hongkongu, ale łączyła to z efektami specjalnymi. Na mocy tego powstawały filmy, które częściej stosował wire-fu, czyli walki nierealistyczne z wykorzystaniem linek. W tych latach na ekranie można było zobaczyć Lucy Liu, Ziyi Zhang (podobnie jak Michelle Yeoh nigdy nie trenowała sztuk walki), Kelly Hu czy Maggie Q. Wydaje mi się, że widzowie oczekiwali już wtedy czegoś innego – w pewnym sensie wszyscy zachłysnęli się możliwościami Hollywood, które przy wykorzystywaniu efektów komputerowych skierowało kino na inne rejony. Trochę w tym wszystkim zapomniano o ludziach czy kaskaderskich popisach, które są na ekranie ważne i powinny być narzędziem opowiadania historii. W 2008 roku mieliśmy okazję poznać aktorkę z Tajlandii znaną jako JeeJa Yanin. Pojawiła się na fali sukcesu Tony'ego Jaa, który wraz z Ong Bak wprowadził muay-thai na salony. Jeeja stała się jego kobiecym odpowiednikiem z własnym, wyrazistym charakterem. Każdy, kto oglądał Chocolate, wie, na co ją stać. Jeeja pozostaje trochę niewykorzystanym potencjałem, bo żaden z jej kolejnych tytułów nie zyskał wielkiej popularności. To w zasadzie może charakteryzować kobiece kino akcji do 2014 roku, bo w jakimś stopniu zeszło ono do poziomu kina klasy B i nie pozwoliło paniom zaistnieć w mainstreamie. Tutaj brylowały takie twardzielki jak Zoe BellAmy Johnston czy obdarzona wyjątkowymi umiejętnościami gwiazda z Wietnamu Veronica Ngo. Do tego Shu QiWei Zhao i wiele innych. Tempo rozwoju filmów z kobietami wyraźnie zwolniło - z kilkoma wyjątkami. Mnie zachwyciła na przykład Veronica Ngo w świetnym wietnamskim hicie Zbuntowany. Zresztą zobaczcie sami:

Optymistyczna współczesność

Po 2000 roku wiele aktorek z Hollywood z większym lub mniejszym powodzeniem wchodziło do gatunku kina akcji. Na wstępie można wymienić dwie skrajności. Z jednej strony Milla Jovovich i jej sukces, bo aktorka stała się naturalnie kojarzona z gatunkiem głównie przez serię Resident Evil, a z drugiej strony wybitnie nieudane próby Jennifer Garner, która nie była dla widzów wiarygodna.   Pozycja kobiet w kinie akcji rozwijała się w ciekawe strony. Aktorki udowadniały, że mogą zyskać popularność w tym gatunku – np. Michelle Rodriguez dzięki serii Szybcy i wściekli. A można tutaj wymieniać i wymieniać: Kate Beckinsale z serii Underworld, Angelina Jolie z Tomb Raidera, Pan i Pani Smith czy Salt, Zoe Saldana (nie tylko ze Strażników Galaktyki), Sofia Boutella, Rebecca Ferguson czy Scarlett Johansson. Aktorki osiągały sukces i pokazywały, że kino akcji jako takie zmieniało się i ewoluowało gatunkowo. Przełomem dla gatunku był jednak sukces Johna Wicka z 2014 roku. Wówczas dokonała się rewolucja kina akcji na poziomie, którego jeszcze nie widzieliśmy. Chad StahelskiDavid Leitch, dwaj kaskaderzy w roli reżyserów, pokazali, że w kreatywny sposób można tworzyć sceny walki przypominające najlepsze kino z Hongkongu, do tego opierając siię na kaskaderce i popisach ludzi, a nie efektach komputerowych. Od tego momentu każdy chciał tworzyć sceny akcji jak w Johnie Wicku! Kaskaderzy z 87Eleven pokazali, że z każdego można zrobić gwiazdę kina akcji. Za przykład można podać Charlize Theron, której występ w Atomic Blonde był piorunujący, a talent aktorki i pełne oddanie pracy z kaskaderami dały nadzwyczajny efekt. Theron do dziś łączy ambicje dramatyczne z kinem rozrywkowym – pojawiła się w kilku częściach Szybkich i wściekłych i The Old Guard (i sequelu), a kolejny projekt ma w planach. Kobiety mogą rządzić na ekranie, co udowodniono też w opartym na walkach filmie komiksowym Ptaki Nocy (i fantastyczna emancypacja pewnej Harley Quinn) – Margot Robbie wykonywała w nim sceny kaskaderskie. Udaje się to robić dobrze, efektownie i przede wszystkim przekonująco. Bez filmowej magii, która poprzez liczne cięcia i fatalną pracę kamery ukrywa niedociągnięcia choreograficzne i brak umiejętności aktorów.  Ballerina ze świata Johna Wicka wprowadzi na ekrany nową bohaterkę graną przez Anę de Armas. Aktorka pokazała już swoje umiejętności w Nie czas umierać oraz Randka, bez odbioru, ale dopiero teraz, pracując ze znaną grupą kaskaderów, może dokonać rewolucji jak John Wick. Wraz z sukcesem przychodzi chęć popularyzacji gatunku. Świetne oceny i miliony dolarów na koncie Johna Wicka spowodowały, że inni twórcy skierowali swój wzrok w stronę kina akcji. Ballerina może zrobić wiele dobrego dla kobiecych bohaterek. Ten trend dotarł nawet do Polski dzięki filmowi Dzień Matki ze świetną Agnieszką Grochowską. To pozwala na więcej różnorodności w gatunku i opowiadanie rozmaitych historii poprzez walki. Z pewnością brzmi to optymistycznie dla każdego fana gatunku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj