Urodzony pod koniec XIX wieku H.P. Lovecraft, zwany Samotnikiem z Providence, to postać, o której napisano już wiele; być może wszystko. Zainteresowani bliższym poznaniem tej osoby powinni sięgnąć, chociażby po świetne H.P. Lovecraft: A Life, dotyczące zarówno samego pisarza, jak i jego twórczości. Sam Lovecraft – o czym świadczy również przydomek – był zamknięty w sobie, stroniący od innych (choć prowadził ożywioną korespondencję) i schorowany (a przynajmniej tak uważał). Jednak odosobnienie świetnie wpływało na jego wybujałą wyobraźnię, dzięki czemu stworzył niesamowite, niepokojące i fascynujące utwory. Większość z nich była później zaliczana do mitologii Cthulhu. To właśnie w wyniku tego twórczość mężczyzny stała się powszechnie znana, ale trzeba było na to czasu. Niestety, zmarły w 1937 roku pisarz nie doczekał tej chwili. Nazwa „mitologia Cthulhu” pochodzi od najbardziej rozpoznawalnego przedstawiciela Wielkich Przedwiecznych. Były to pradawne i potężne istoty zamieszkujące kosmos. Przybyły na Ziemię, by realizować swoje plany, w których ludzie są jedynie pionkami (i to w najlepszym przypadku). Pod wpływem Wielkich Przedwiecznych lub zaledwie lektury bluźnierczego Necronomiconu (wymyślona przez Lovecrafta księga, zawierająca niebezpieczną, tajemną wiedzę, także przeciekła do popkultury) bohaterowie stopniowo popadają w obłęd. Cthulhu – mackowaty potwór z głębin – to charakterystyczna istota (kto nie widział koszulki czy memów „Cthulhu na prezydenta – po co wybierać mniejsze zło”?), ale panteon Wielkich Przedwiecznych jest znacznie bardziej rozbudowany; czy to przez samego autora, czy jego epigonów. Te fikcyjne postacie to nie jedyny motyw składający się na dzieła pisarza i mitologię Cthulhu, ale z pewnością wyjątkowo obrazowy i działający na wyobraźnię. Siły tekstów Lovecrafta można upatrywać w różnych elementach, chociażby w  fantazji czy tworzeniu klimatu wywołującego ciarki na plecach. Jednak wydaje się, że najważniejsze jest coś innego: jego utwory pokazują, że człowiek nie jest panem świata (pamiętajmy w jakim okresie tworzył), a istotą podatną na wpływy znacznie potężniejszych sił, pionkiem. Nie był pierwszym, który podążył tą drogą, ale kolejne dziesięciolecia pokazały, że najbardziej zapadającym w pamięć. W literaturze piętno twórczości Lovecrafta, mitologii Cthulhu czy charakterystyczny mechanizm, klimat i scenografia są najbardziej wyraźne, a tropy w zasadzie nieskończone. Duża w tym zasługa Augusta Derletha, który propagował jego utwory, a także sam znacząco przyczynił się do rozbudowania tego świata. Założył również wydawnictwo Arkham House, które popularyzowało tę odmianę literatury, nie zawsze bezpośrednio inspirowaną mitologią Cthulhu. Bardziej ukryte, być może nawet podświadome, inspiracje można znaleźć u większości współczesnych twórców – od Stephen King po Thomas Ligotti. Choć zwykle nie korzystają już z mitologii Cthulhu, to często czerpią z podobnych mechanizmów tworzenia napięcia, niesamowitości, sposobu oddziaływania na czytelnika czy stawiania bohatera w obliczu niezrozumiałego. Nie tylko twórcy grozy nawiązywali do mitologii Cthulhu – nieodżałowany Terry Pratchett przemycał od czasu do czasu w Świecie Dysku aluzje, a Neil Gaiman wręcz bezpośrednio wykorzystywał postać Lovecrafta i jego twórczość (np. tworząc crossover z Sherlockiem Holmesem). Prozator zainspirował także twórców komiksów i powieści graficznych – przenoszenie fabuł stworzonych przez Amerykanina było czymś naturalnym. Przybiera to czasami nietypowe, może nawet egzotyczne formy, jak mangi Tanabe Gau (m.in. H.P. Lovecraft. OGAR i inne opowiadania, H.P. Lovecraft. Kolor z innego wszechświata). Nie jest to jedyny kierunek, którym podążają twórcy. Wcześniej zostało wspomniane, że Gaiman tworzył literackie nawiązania do prozy Lovecrafta, ale i w jego komiksach (chociażby w Końcu światów z serii Sandman) znajdziemy takie odwołania. Podobnym tropem idą europejscy twórcy serii Sherlock Holmes i Necronomicon Sylvain Cordurie i Vladimir Krstic-Laci. To tylko wierzchołek góry lodowej, ponieważ takich tropów można szukać w wielu seriach i komiksach. Wśród supebohaterskich produkcji prym wiedzie Batman: już sama nazwa Azyl Arkham jest znacząca (w Arkham dzieje się akcja wielu opowiadań Lovecrafta), a przecież powstał album Batman: The Doom That Came To Gotham, w którym Mroczny Rycerz musi uporać się z tajemniczym zagrożeniem. Śmiało można też założyć, że bez inspirowania się tym pisarzem Mike Mignola nie stworzyłby Darkness Calls; a przynajmniej jego przygody i losy potoczyłyby się zupełnie inaczej. Skoro o Hellboyu mowa, to przecież mieliśmytakże jego filmowe wersje, w których łatwo dostrzec inpiracje. Szczególnie w finale Hellboy – pojawianie się wielkiej, potężnej istoty pragnącej zniszczyć świat. Z resztą to dość popularny motyw, np.: w Doctor Strange mamy potężnego Dormammu, który został przywołany na świat przez kultystów Kaeciliusa. W nieco zbiurokratyzowanej i groteskowej formie to samo pojawia się w The Cabin in the Woods. W kinie i telewizji nie mieliśmy zbyt wielu bezpośrednich adaptacji prozy Lovecrafta, ale twórcy horrorów, produkcji bliskich klimatom grozy  i niesamowitości bardzo chętnie wykorzystują aluzje do mitologii Cthulhu. Mieliśmy Króla w Żółci w pierwszym sezonie True Detective, nie wspominając o  The Librarians czy Supernatural. Natomiast smaczki w South Park oraz w serialu Rick and Morty potrafią wywołać uśmiech na twarzy fana. Necronomicon pojawił się nawet w… House M.D.. Świat mitów Cthulhu stał się także inspiracją dla twórców gier. Fani RPG z pewnością dobrze pamiętają klimat nieuniknionego szaleństwa, który towarzyszył sesjom w Zew Cthulhu. Wielbiciele planszówek doceniają, chociażby serię gier wyprodukowanych przez Fantasy Flight Games, poczynając od bardzo rozbudowanego i skomplikowanego Horroru w Arkham, nieco prostszego Eldritch Horror, karciano-kościanego Znaku Starszych Bogów czy wreszcie zahaczającej o figurkowo-strategiczne klimaty Posiadłości Szaleństwa. W każdej z tych produkcji gracze nie mają łatwo, a na ich postacie czekają liczne zagrożenia, nawiązujące do opowiadań Samotnika z Providence. Również gry wideo mają długą tradycję czerpania lub nawiązywania do mitologii Cthulhu. Starsi gracze (choć seria nadal jest kontynuowana) z pewnością pamiętają ciarki, który towarzyszyły graniu w Alone in the Dark – prawdopodobnie najszerzej wykorzystującą twórczość Lovecrafta. Tropy można odnaleźć również w wielu innych produkcjach. Czasami zupełnie nie kojarzą się one z klasycznym rozumieniem grozy, by nie być gołosłownym, to np.: w pierwszym Quake gracz musi się zmierzyć z Shub-Niggurath, w The Witcher trzeba pokonać Dagona, a dodatek do Hearthstone: Heroes of Warcraft pt. Whispers Of The Old Gods w dużej części czerpie z opowiadań Amerykanina. Ponadto nawiązania pojawiają się w mitologii świata World of Warcraft, świecie przedstawionym z Bloodborne czy postaci, która jest jednym z głównych szwarccharakterów w Call of Duty: Black Ops III. Inwencja twórców nie zna granic, a fani zawsze chętnie witają takie smaczki. Opowieść o inspiracjach prozą Lovecrafta można ciągnąć jeszcze długo i zaglądać do innych dziedzin (pop)kultury – wszak gościły one na deskach teatrów, pojawiały się w formie radiowych słuchowisk, a także inspirowały muzyków (szczególnie zespoły metalowe – sama Metallica nagrała kilka utworów nawiązujących do mitologii Cthulhu). Były też karcianki, a nawet słynny Magic: The Gathering nawiązywał do świata stworzonego przez amerykańskiego prozatora. Możemy się spodziewać, że w najbliższych latach niejednokrotnie natkniemy się na mniej lub bardziej oczywiste nawiązania do twórczości Samotnika z Providance.
.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj