"Bliskość" ("Togetherness") to najnowszy komediodramat obyczajowy produkcji HBO - opowieść o rodzinie z Los Angeles, do której wprowadzają się siostra żony i najlepszy przyjaciel męża. Polska emisja w poniedziałki o 22.00. Poniższa rozmowa zawiera wulgaryzmy. [video-browser playlist="638071" suggest=""] KAMIL ŚMIAŁKOWSKI: Wasz serial to coś zupełnie innego niż to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni w amerykańskiej telewizji. Zwłaszcza w komediach rodzinnych. Usiłujecie opowiedzieć coś nowego czy po prostu w inny sposób? MARK DUPLASS: Dla mnie osobiście to, co robimy, nie jest tak po prostu komedią. Jeśli robisz komedię, wiesz, że chcesz osiągnąć bardzo konkretny, specyficzny rodzaj śmiechu u odbiorcy. I chcesz wywołać ten śmiech w tak wielu momentach swojej produkcji, jak to tylko możliwe. A my tego nie robimy. Nie musimy tego robić tu, w HBO. To właśnie jest świetne w pracy z tą stacją. Oni pozwalają na więcej autonomii i nie boją się eksperymentów. Stąd właśnie siła takich tytułów jak "Gra o tron". No i teraz popatrzyli na nas i powiedzieli: pozwólmy tym gościom nakręcić to, co im w duszy gra. I oto skutek. Nie wiemy jeszcze, czy nasz serial się spodoba, ale jesteśmy w pełni zadowoleni z efektu. „Bliskość” pokazuje, jak widzimy świat, jak widzą świat nasi przyjaciele, że czasem bywa dramatycznie, a czasem wszystko wzbudza w nas chichotanie, że komedia i dramat występują w życiu dokładnie w tym samym momencie. Rodzina w waszym serialu jest po prostu normalna – dwójka dzieci, spory staż po ślubie. Jak byś porównał wasz serial z wysypem seriali o rodzinach w różny sposób nietradycyjnych, które teraz rządzą ramówkami telewizji? Szczerze mówiąc, nie oglądam za wiele. Jestem przede wszystkim filmowcem, a nie twórcą telewizyjnym, więc tworzenie „Bliskości” to trochę taka wycieczka do innego kraju. Inne seriale są na pewno droższe, muszą sprostać oczekiwaniom tamtych sieci, mają pewne ograniczenia w kwestii tego, co można pokazać czy powiedzieć. A ja – jeśli chcę pokazać długą, smutną i trochę zabawną scenę erotyczną pomiędzy małżeństwem, które nie czuje się już ze sobą komfortowo, to po prostu to robię. Czy nie uważasz, że wasz serial uzupełnia ten rodzaj produkcji HBO? Obok siebie mamy „Dziewczyny” o dziewczynach, „Spojrzenia” o gejach i was opowiadających o normalnej rodzinie i problemach uczuciowych zwykłych ludzi. Być może taki był zamysł stacji, gdy układała te trzy seriale tuż obok siebie w ramówce. Pewnie trudno by było dopasować nas do „Gry o tron”. Ale oczywiście jako filmowiec mógłbym teraz wymienić dziesiątki różnic między moją produkcją a „Dziewczynami” i „Spojrzeniami”, udowodnić jej wyjątkowość. Nie zmienia to faktu, że to chyba fajny układ programu. Czytaj również: „Bliskość”: sezon 1, odcinek 3 – recenzja Twój serial jest o rodzinie i bardzo spodobała mi się jedna z twoich wypowiedzi, w której stwierdziłeś, że jesteś niezwykle blisko ze swoją rodziną, ale często masz ochotę wypierdalać z domu... Dokładnie tak powiedziałem - mam ochotę wypierdalać. I pewnie, skoro tak to zauważyłeś, też tak masz. Sam zobacz, właśnie niedawno skończyły się święta, ferie, mnóstwo czasu z bliskimi. Czy naprawdę nie masz ochoty wypierdalać z domu? No właśnie na tydzień przyleciałem do Stanów. No to tobie się udało. Przy wysokobudżetowych kinowych produkcjach komiksowych coraz częściej sięga się po ciekawych reżyserów kina niezależnego. Jak byś zareagował na taką propozycję? Proponowano nam już (bratu i mnie) kilka naprawdę dużych produkcji. Nie do końca rozumiem czemu, patrząc na nasze filmy, ale było takich rozmów już naprawdę sporo. Aktualnie nie jesteśmy tym po prostu zainteresowani. Z jednej strony dlatego, że takie filmy jak np. „Ant-Man” zabierają ci trzy lata z życia. Musisz się skupić na nich całkowicie i nie masz czasu na nic innego. My lubimy robić wiele rzeczy równocześnie. A przy tym to tak naprawdę wynajęcie się w czyjąś służbę. Musisz robić to, czego od ciebie się oczekuje. Franczyza zezwala na wolność w ściśle określonych granicach i wymaga, byś zarobił jak najwięcej pieniędzy. Wydajesz na film setki milionów i masz zarobić jeszcze więcej. Nie wiem, czy byłbym w tym dobry. Być na czyichś usługach, podległy i w dużej mierze bezwolny - nie widzę się w takich projektach. Czytaj również: HBO zamawia 2. sezon serialu „Bliskość” A gdzie się widzisz? Jaka jest przyszłość braci Duplass? Jesteśmy dokładnie tu, gdzie chcemy być. Zbudowaliśmy naszą karierę od zera, stworzyliśmy sobie nasz filmowy zamek, naszą własną piaskownicę. Bawimy się w produkowanie kilku małych filmów, gramy w czym chcemy, piszemy i reżyserujemy nasze rzeczy. Zarabiamy na to, by produkować filmy innych młodszych twórców. Nigdy nie sądziłem, że zajdziemy tak daleko. To już znacznie więcej, niż marzyłem. A o czym marzyłeś? Dorastałem w Nowym Orleanie. Nigdy nie sądziłem, że skończę w Hollywood. Nie wierzyłem, że uda mi się żyć z bycia artystą. Myślałem, że może skończę jako nauczyciel... Na ile czerpiecie z własnego życia, pisząc "Bliskość"? Mocno czerpiemy, ale nie znaczy to, że postać Bretta, którą gram, jest w jakikolwiek sposób charakterologicznie podobna do mnie czy do Jaya. To nie tak. Ale klimat serialu jest bardzo bliski temu, jak postrzegamy życie i związki. A co do samych opowieści... Pierwszy sezon pisaliśmy trochę z własnych doświadczeń, trochę z opowieści przyjaciół. Teraz, gdy serial można już obejrzeć, otworzył się wielki wór z pomysłami – wszyscy zasypują nas anegdotami, które świetnie się komponują z naszą opowieścią. Co chwilę słyszę: „Świetny serial! A wiesz, co mi się kiedyś przydarzyło...”. W zasadzie mamy już dość materiału na wiele kolejnych odcinków.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj