I nie chodzi tu o żadne krwiożercze skłonności, terapię dla wegetarian ani kotłujące się dewiacje – o Hannibalu piszemy gdzie indziej. Schodzimy jeszcze niżej – do kręgu piekielnego, w którym wszyscy są piękni, młodzi, a co najmniej bogaci, natomiast fabuła służy głównie do tego, by zaprezentować osoby dramatu w efektownej scenerii. Jednak schodzimy tam ze wstydem. Nie przyznajemy się do tego tak chętnie jak do znajomości tytułów uznawanych za wymagające lub przynajmniej skomplikowane – prędzej ukryjemy niezaznajomienie z House of Cards, niż przyznamy się do namiętnego śledzenia losów bohaterów Pamiętników wampirów. Napawamy się ładnymi i ewidentnie pachnącymi ludźmi w Słodkich kłamstewkach, kosztujemy życia wyższych sfer w Plotkarze, a konserwatyści śledzą losy mieszkańców Downton Abbey. I wtem pojawia się gej.

Kinematografia uczy nas, że gejowi albo jest ciężko, albo śmiesznie. Ten pierwszy wątek na różne sposoby podejmują głównie produkcje filmowe (chociażby Obywatel Milk czy Brokeback Mountain) odzwierciedlające pewne tendencje społeczne – mowa tu o walce o równouprawnienie mniejszości i o innych trudnościach, z którymi mierzy się społeczność LGBT. Ze świecą szukać lekkiej komedii romantycznej w tym klimacie. Seriale również nie stronią od portretowania dramatycznych historii tych postaci, ale przy tym zawłaszczają lwią część "toposu geja jako ornamentu humorystycznego". Jednak homoseksualista, jeśli tylko nie pojawia się hiperepizodycznie (na drugim planie, w jednym odcinku, przez trzy sekundy), z reguły i tak staje się przyczynkiem do odmienienia przez wszystkie przypadki słowa nietolerancja, a wszystkie jego życiowe zawirowania muszą być zdeterminowane orientacją bohatera. I geje, czego biologia nie przewidziała, mnożą się na potęgę – w serialach. Modne i poprawne politycznie jest włączenie do panteonu postaci reprezentantów mniejszości – żeby było ciekawiej, żeby było wielowymiarowo. Nie do uniknięcia zatem było ożenienie grzesznych przyjemności spod znaku Seksu w wielkim mieście z coraz śmielej wypychaną na pierwszy plan postacią homoseksualisty. Owocem takiego mariażu jest (kończący właśnie swój pierwszy sezon) serial Spojrzenia.

W Looking świat jest radosny i tęczowy, a bohaterowie – jeśli już mają jakieś problemy – borykają się z trudnościami, które dotychczas były zarezerwowane dla reszty społeczeństwa. Kłopoty zawodowe są efektem popsucia relacji ze wspólnikami (a nie homofobicznego szefa), brak akceptacji rodziny dla nowego chłopaka wynika z rasizmu (czyli wcale nie jest lepiej, po prostu – inaczej), mało rozwojowa praca i brak perspektyw to zwykłe następstwo życiowych decyzji, a nie spisek konserwatywnego lobby i szklany sufit. Nie jest to może rewolucja na małym ekranie, ale z pewnością coś nowego. W dodatku rzeczywistość wykreowana przez Michaela Lannana nieco rozmija się ze znanym nam światem. Napotykani przez bohaterów mężczyźni różnią się między sobą, kiedy przychodzi do odpowiedzi na pytania kiedy? i gdzie? – bo to, czy seks w ogóle jest w przypadku nowego znajomego dostępną opcją, jest pytaniem retorycznym. Lannan zaludnił San Francisco homoseksualistami, o których trudno powiedzieć nawet, że "wyszli już z szafy". Przy nich reszta świata czeka na swój – heteroseksualny – coming out. Pod tym względem podobne okoliczności zaserwował widzom Fred Olen Ray w niezamierzenie przekomicznym serialu The Lair. Na szczęście w Spojrzeniach to odwrócenie proporcji wypada o wiele naturalniej.

Równie naturalne okazuje się opakowanie bohaterów w estetykę Miasta nad Zatoką. Feeria barw i dźwięków, klimat miejskiej dżungli oraz imprezowych nocy wyznaczają rytm funkcjonowania bohaterów – ze wszystkimi ich słabościami, pomyłkami i lękami. Lannan pokazuje nam zwyczajnych ludzi, których nie determinuje ani seksualna orientacja, ani nawet upodobanie do rozrywkowego stylu życia. Nie jest to w żadnym wypadku pogłębiona analiza zjawiska ani głos w dyskusji. HBO serwuje nam raczej lekką w odbiorze historię o ludziach szukających szeroko pojętego szczęścia – czyli nic w kinematografii nowego, tylko dekoracje uległy zmianie.

Zmiana proporcji mniejszość-większość to nie jedyny lifting, jakiemu została poddana społeczność w San Francisco. Bohaterowie nie tylko funkcjonują niezależnie od swoich upodobań seksualnych, ale nawet ośmielają się nie musieć o nie walczyć! Nikogo nie martwi widok męsko-męskiej pary, a bohaterowie nie tylko spotykają się z pełną akceptacją środowiska zewnętrznego, ale też oszczędzone są im łzawe introspekcje spod znaku "może powinienem spróbować z dziewczynami" tudzież "czy w piekle będzie piña colada?". To ciekawe, zważywszy że Spojrzenia są serialem, którego siłę napędową stanowi raczej konstrukcja postaci i ich charakterystyki, a nie dynamiczna akcja i zaskakujące zwroty fabularne. Można dojść do wniosku, że gdyby bohaterowie faktycznie spróbowali czegoś z dziewczynami, rewolucji w treści serii by to nie wywołało – tylko kolektyw feministyczny pewnie zorganizowałby manifest, żeby zaprotestować przeciwko uprzedmiotowieniu jednonocnych bohaterek drugoplanowych. I korowód (ważne, nie: parada) atrakcyjnych mężczyzn przewijających się przez ekran byłby znacznie mniej okazały.


[image-browser playlist="577909" suggest=""]Finał pierwszego sezonu Spojrzeń w poniedziałek 19 maja o godz. 23:00 w HBO. Serial dostępny jest również w serwisie HBO GO.





To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj