Mitologie są wdzięcznym tematem dla współczesnych twórców kultury popularnej. To wór bez dna z pomysłami – w końcu można pożyczać tysiące motywów, postaci i sytuacji z wielu kręgów kulturowych, co czyni opowiadaną historię wielowymiarową. Jeśli mity są jedynie delikatną inspiracją dla utworu, autor daje możliwość odbiorcom na odgadnięcie, do czego właściwie nawiązuje, a to z kolei pozwala na interpretacyjną zabawę, która stanowi dodatkową wartość. Częstym motywem jest również uwspółcześnianie postaci znanych nam z podań mitologicznych, obdarzenie ich zestawem nowych cech (co wychodzi różnie) lub pokazywanie ich w zupełnie nowych sytuacjach. Liczba kombinacji jest tak naprawdę nieskończona.
Wydaje się, że najbardziej rozpowszechnioną w popkulturze mitologią jest ta należąca do starożytnych Greków i Rzymian. W szeroko pojmowanym zachodnim kręgu kulturowym nawet osoba niezaznajomiona z konkretnymi mitami zna najważniejsze postacie i motywy, ponieważ tak bardzo wrosły one w naszą kulturę. Nic dziwnego, że tak chętnie sięgają po mitologię grecką i rzymską twórcy filmów, seriali i książek. Najprościej jest nakręcić adaptację któregoś z mitów czy utworu. Tak właśnie zrobił Wolfgang Petersen, wykorzystując mit bohaterski w „Troy”, która bazuje na „Iliadzie” Homera. W tym przypadku reżyser postanowił zmniejszyć rolę bogów, czyniąc film bardziej „przyziemnym”, bardziej realnym z punktu widzenia współczesnego odbiorcy – jak pamiętamy, w „Iliadzie” bogowie mieli ogromną rolę w przebiegu wojny, w filmie zaś ten wątek jest nieobecny, postanowiono pogłębić „ludzki” wątek Parysa. Pełen bogów i postaci mitologicznych jest za to „Clash of the Titans” z 1981 roku (a także remake „Clash of the Titans” z 2010 roku oraz kolejna część, „Wrath of the Titans”), jednak nie warto szukać w tych produkcjach wiernego przedstawienia mitu o Perseuszu – chociaż na nim bazują, to fabuła została dostosowana do rozrywkowego charakteru filmów.
Interesujący jest fakt, że w wielu współczesnych wariacjach na temat mitologii rzymskiej Zeus jest przedstawiany jako postać pozytywna, zaś Hades to etatowy antagonista bądź złoczyńca, co wynika z potrzeby wprowadzenia elementów dobra i zła, które w mitach w takiej postaci nie występowały (bogowie, choć okrutni, byli postrzegani jako całość, bez rozróżnienia na dobrych i złych – co prawda Hades nie był ulubieńcem ludzi, jednak nie można go scharakteryzować jako złego). Dlaczego to Hades gra rolę tego najgorszego? Jest to efekt postrzegania śmierci jako czegoś negatywnego, czegoś, co budzi strach, więc postać, która strzeże świata umarłych, niemal automatycznie jest kojarzona z byciem złym. Złoczyńcą Hades jest chociażby w „Hercules” Disneya, wspomnianym już „Starciu tytanów” czy ekranizacji książkowej serii dla młodzieży pt. „Percy Jackson & the Olympians: The Lightning Thief”, w której uwspółcześnienie zostało potraktowane bardzo dosłownie – greccy bogowie przedstawieni zostali w przestrzeni dzisiejszych Stanów Zjednoczonych i książki Riordana oraz filmy można zaliczyć do podgatunku urban fantasy.
Za sprawą produkcji Marvela istny renesans przeżywa dziś mitologia nordycka. Postać Thora, boga piorunów, który jest godny, aby podnieść młot Mjölnir, pojawiła się w komiksach już w 1962 roku. Wraz z Thorem komiksy i filmy zaadaptowały resztę nordyckiego panteonu, z Odynem i Lokim na czele. Thor, w mitologii jeden z wielu bogów, w uniwersum Marvela został obdarzony tytułem superbohatera, co wiąże się z pomniejszeniem jego wad i wyolbrzymieniem zalet. Marvel garściami czerpie z wierzeń nordyckich, często upraszczając je i dopasowując do współczesnych schematów fabularnych, jednak świat Asgardu jest budowany umiejętnie i konsekwentnie. Po mitologię nordycką sięgnął również Neil Gaiman w komiksach z serii „Sandman”, gdzie znajdziemy takie postacie, jak Thor, Loki i Odyn. Z nordyckich bogów oraz motywów korzysta też manga „Shingeki no Kyojin”. Na postaci Lokiego skupił się Jakub Ćwiek w cyklu książek „Kłamca” – bóg kłamstwa w jego wersji jest sarkastycznym specem od brudnej roboty na usługach aniołów. W „Kłamcy” bohater nordycki koegzystuje z postaciami znanymi z religii chrześcijańskiej, co uatrakcyjnia książkową mitologię, zaś akcja toczy się w czasach współczesnych.
Czytaj więcej: Loki – wizerunki boga w popkulturze
O wiele mniejszą reprezentację w popkulturze posiada mitologia słowiańska, jeszcze nie tak wyeksploatowana przez twórców, niemalże nietknięta. Do rosyjskiego folkloru sięgnęła pisarka Catherynne M. Valente, która w baśniowej powieści „Deathless” skorzystała z postaci Kościeja Nieśmiertelnego, który swoje serce przechowywał poza ciałem, by trudniej było go zabić (Kościej jest również bohaterem m.in. opowiadania Andrzeja Sapkowskiego pt. „Droga, z której się nie wraca”), a także Iwana Carewicza, często przedstawianego jako przeciwieństwo Kościeja. Valente postanowiła wpleść swoją opowieść w realia dwudziestowiecznej Rosji, co stworzyło specyficzny, magiczno-realistyczny klimat.
Przypadkiem, który trzeba rozpatrzeć osobno, jest Neil Gaiman i jego „American Gods”, do których pisarz wrzucił cały panteon bogów z wielu mitologii: nordyckiej (Odyn, Loki), słowiańskiej (Białobóg, Czarnobóg, Zorza), egipskiej (Thot, Anubis), a nawet afrykańskiej (Anansi) czy Germanów (Ēostre, kobold). Ponownie jest to historia rozgrywana współcześnie, zaś bogowie - nazywani starymi - muszą toczyć walkę o przetrwanie w nowym, innym porządku świata. Pisarz tak skonstruował powieść, że czytelnik nie dostaje od razu wszystkich imion jak na tacy, tylko musi się domyślać, o którą postać z której mitologii właściwie chodzi.
Gaiman, inaczej niż większość autorów, nie starał się dopasować bogów do współczesności – przeciwnie, pokazał, że są zbędni, niechciani i zbyt dumni, aby dostosować się do zmieniającej się wokół nich rzeczywistości. Myślę, że jest to jednak wizja trochę zbyt pesymistyczna, ponieważ dawne mitologie wciąż są źródłem fascynacji dla wielu twórców, którzy nadal widzą w tych historiach, motywach i postaciach potencjał, po który warto sięgnąć i albo uwspółcześnić, albo zbudować coś nowego na ich kanwie. Tak postąpiła chociażby J.K. Rowling, tworząc swój świat czarodziejów (greckie centaury i cerbery, nordycki Fenrir, egipski sfinks, imiona i nazwiska zaczerpnięte z mitologii greckiej - żeby wymienić tylko kilka), J.R.R. Tolkien (który w pewnej mierze oparł Śródziemie m.in. na wierzeniach nordyckich) czy Andrzej Sapkowski.
Mitologie przede wszystkim cechują się uniwersalnością, dzięki której na ich szkielecie twórcy mogą budować najróżniejsze historie - czy będzie to adaptacja, czy uwspółcześnienie mitu, czy coś zupełnie nowego. Jest to źródło, które w najbliższym czasie z pewnością się nie wyczerpie.
Najnowsza książka Ricka Riordana zatytułowana „The Sword of Summer”, która także korzysta z bogactwa mitologii, jest dostępna w polskich księgarniach.