Wiele filmów lubi sobie przypinać łatkę dramatu, bo to ta kategoria jest najchętniej rozpatrywana przez Akademię podczas rozdawania najważniejszych nagród filmowych, Oscarów. Akademicy nie zawsze dokonują słusznego wyboru, ale dramatów co roku powstaje bez liku, niejednokrotnie wybitnych. Na poniższej liście znajduje się jedynie 20 filmów, ale równie dobrze mogłoby to być i 50, bo od 2000 roku zrealizowano naprawdę wiele godnych uwagi obrazów tego gatunku. Motywem przewodnim tego zestawienia są wielkie kreacje aktorskie, nad którymi starałam się przesadnie nie zachwycać, bo jest w tych filmach coś więcej poza popisowym aktorstwem.

"Whiplash"

Filmy muzyczne zazwyczaj dzielą się na dwie, góra trzy grupy: biografie muzyków, filmy taneczne i musicale. „Whiplash” nie pasuje do żadnej z nich - jest studium radości i boleści, które przeżywa młody adept perkusji. Jest to bodaj pierwszy film, który pokazuje, jak trenuje się muzyków, aby osiągnęli oni poziom perfekcji, zazwyczaj urojony w głowie bombastycznego dyrygenta. Dzięki genialnej muzyce (i mówi to osoba, która nie znosi jazzu) oraz świetnym kreacjom aktorskim (z Milesa Tellera będą ludzie) widz dostaje fascynujące, niemal perfekcyjne widowisko. Na dodatkowy podziw zasługuje fakt, że Teller sam grał na perkusji, a J.K. Simmons również ma doświadczenie muzyczne.

[video-browser playlist="670712" suggest=""] "The Believer"

Filmy o młodym człowieku zmagającym się z własną tożsamością są zazwyczaj przeznaczone dla nastolatków. Bo to dla nastoletniego buntu bardzo typowe: próbować dogadać się ze sobą i zdecydować, jakim się jest człowiekiem. Ale „Fanatyk” to coś zdecydowanie więcej niż historia o poszukiwaniu siebie – główny bohater to zadeklarowany neonazista, który jest Żydem. Zmagający się z historią własnego narodu, nie potrafi zdecydować, po której stronie barykady stoi. Historia jest luźno oparta na prawdziwych wydarzeniach, co tylko sprawia, że ogląda się ją z większym przerażeniem. Nie było bardziej przejmującej opowieści o przezwyciężaniu uprzedzeń rasowych od czasu „Więźnia nienawiści”.

[video-browser playlist="730624" suggest=""] "Prisoners"

Nie ma chyba większego koszmaru dla rodzica niż odkrycie, że jego dziecko zaginęło. Są różne sposoby na radzenie sobie z rozpaczą i bezsilnością. „Labirynt” niejako przedstawia dwie postawy: człowieka, który woli oddać sprawy w ręce władz, oraz ojca, który nie powstrzyma się przed niczym, aby odzyskać córkę. W pewnym momencie widz zaczyna zadawać sobie pytanie, kto tu tak naprawdę jest tym złym. „Labirynt” to niełatwa w odbiorze historia, składająca się z ludzkich tragedii i bardzo boleśnie uświadamiająca, że nawet jeśli zdoła się uniknąć najgorszego, to traumatyczne przeżycia kładą się cieniem na całe życie, bo przed niektórymi rzeczami nie da się uciec. Film niemal doskonały (z wyłączeniem ostatniej minuty, którą należałoby wyciąć lub wygwizdać). [video-browser playlist="730626" suggest=""]

"Grbavica"

W zwiastunie filmu dystrybutor śmiało składa deklarację, że akcja rozgrywa się w mieście, o którym nigdy nie słyszeliście. Ja o Sarajewie co prawda słyszałam, ale nigdy tam nie byłam. Jest to jedno z tych miejsc, które wciąż noszą ślady wojen, które niedawno się tam odbyły. Z pozoru „Grbavica” to historia miłości matki i córki. Do tego matka, Esme, wydaje się być gotowa poświęcić absolutnie wszystko, aby zapewnić szczęście latorośli. Ot, normalne. Ale nie jest to prosta historia o matczynej miłości, ponieważ Esme skrywa tajemnicę. Znając historię kraju, można się co prawda domyślić, co nią jest, ale „Grbavica” wciąż jest warta uwagi. To surowy film i nieskomplikowana historia, która ma ogromną siłę rażenia. Bo powiedzmy sobie szczerze: jak wiele Bośniackich filmów trafia do szerszej dystrybucji i jest w stanie przekazać skomplikowaną historię tego kraju?

[video-browser playlist="730632" suggest=""] "There Will Be Blood"

Paul Thomas Anderson to zdecydowanie jeden z lepszych reżyserów ostatniego dwudziestolecia. Nie ma na swoim koncie chyba ani jednego złego filmu, a „There Will Be Blood” uważam za jeden z najlepszych w historii. Kropka (zgrzytałam zębami, gdy przegrał Oscara w starciu z „No Country for Old Men”). „Aż poleje się krew”, film fantastycznie nakręcony i koncertowo zagrany, wpuszcza widza w niebezpieczny świat sekt i chciwości. Jest to pojedynek dwojga ludzi, którzy uzurpowali sobie prawo do sprawowania rządu dusz nad otaczają ich społecznością. Właściwie trudno zdecydować, kto jest większym szaleńcem: despotyczny, zdający się nie posiadać ludzkich odruchów Daniel Plainview czy rozhisteryzowany, domorosły kaznodzieja Eli Sunday. Filmowy pojedynek zostaje rozstrzygnięty, ale widz i tak wychodzi z seansu z mnóstwem pytań. [video-browser playlist="730633" suggest=""]
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj