"Mała syrenka" (1989)

Ten film dopiero co wymienialiśmy wśród najlepszych animacji dekady, ale nie można go pominąć również wśród filmów muzycznych. Śpiewają tu dużo i świetnie, a to dopiero przedsmak tego, co animacje Disneya będą muzycznie wyprawiać w następnej dekadzie. Ale nie uprzedzajmy faktów. [video-browser playlist="724319" suggest=""]

"Tap" (1989)

O tym, że Gregory Hines świetnie stepuje, mogliśmy przekonać się już w pięć lat starszym „Cotton Clubie”, ale oto film oparty niemal w całości na jego wielkim talencie. Cała opowieść o wypuszczonym z więzienia Maksie, który próbuje wystepować sobie karierę, to czysto pretekstowa historyjka, by pokazać, co potrafi Hines. A potrafi bardzo wiele. [video-browser playlist="724320" suggest=""]

"Wspaniali bracia Baker" (1989)

Czy wiecie, że bracia Jeff i Beau Bridges naprawdę nieźle grają na fortepianach? Oto film, w którym możecie to zobaczyć. I usłyszeć. A do tego jest jeszcze Michelle Pfeiffer, która śpiewa tak, że przez lata próbowałem zdobyć soundtrack z tego filmu. I zdobyłem. I nieraz do niego wracam. Obejrzyjcie kiedyś ten film – zrozumiecie dlaczego. [video-browser playlist="724324" suggest=""]

"Beksa" (1990)

John Waters po raz drugi. Tym razem król filmowego kiczu wziął sobie na celownik filmy o buntownikach i obsadził w roli zbuntowanego rozśpiewanego tytułowego Beksy młodziutkiego wówczas Johnny'ego Deppa. Ten śpiewał, tańczył, buntował się, krzyczał i bił kogo trzeba, a wszystko jeszcze w fajnej konwencji retro. [video-browser playlist="724325" suggest=""]

"Więcej czadu" (1990)

I od razu następny film o muzycznym buntowniku, ale jakże inny. Współczesny, pełen autentycznych emocji, z lokalnym pirackim radiem jako głosem rewolucji. Nic więc dziwnego, że muzyki jest tu dużo - i to muzyki bardzo fajnie dobranej. A do tego jeszcze młodziutki Christian Slater, który zapowiadał się wówczas na nowego Jacka Nicholsona (nawet brwiami tak ruszał jak on). Co też się potem z nim porobiło... [video-browser playlist="724326" suggest=""]

"Czarny Blues" (1990)

Już całkiem na koniec piękny film o czarnej muzyce. Pełna dźwięków Brandforda Marsalisa historia trębacza (Denzel Washington), któremu wydaje się, że nie potrafi żyć bez muzyki. Najbardziej muzyczny z filmów Spike'a Lee i zdecydowanie mój ulubiony. Wyśmienity finał świetnej dekady muzycznego kina. [video-browser playlist="724327" suggest=""]
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj