Cały ten tydzień bawimy się w podsumowanie sezonu 2014/2015. Siłami całej redakcji i naszych współpracowników wybraliśmy najlepsze (naszym zdaniem) seriale emitowane pomiędzy wrześniem a majem. Wybór był naprawdę niełatwy, ale na szczęście pomogła nam prosta, zwykła matematyka. Każdy uporządkował swoją ulubioną dziesiątkę, a my to wszystko podliczyliśmy. I - jak widać - wcale nie zawsze i nie wszystkim chodziło o „wybitność” czy „wyjątkowość” danego tytułu. Często liczyła się też dobra zabawa przy oglądaniu, bo to przecież też ważne. Przez sześć ostatnich dni poznaliście miejsca od 2 do 7. Stopniowaliśmy napięcie przez cały tydzień. Gdyby miał więcej dni, moglibyśmy zaprezentować całą dziesiątkę, ale z kalendarzem nie ma co walczyć. Oczywiście chętnie podamy Wam pozostałem miejsca, tym bardziej że to właśnie tu, tuż za top 7, schowały się seriale znacznie weselsze, czyli to wcale nie jest tak, że jesteśmy wielkimi ponurakami. Seriale do śmiechu, też lubimy i cenimy - po prostu nie aż tak. Oto oficjalne dopełnienie naszej dziesiątki: 10. "Brooklyn Nine-Nine" (w Polsce na Canal +) - komediowa wizja wesołego życia na nowojorskim posterunku policji. 9. "Homeland" (w Polsce na FOX i TVP1) - mroczny serial o niełatwej i niewdzięcznej pracy wywiadu. Ten sezon to jakby nowe otwarcie całej opowieści. 8. "Silicon Valley" (w Polsce na HBO) - ostra i momentami wręcz wulgarna satyra na świat komputerowych programistów, wielkich korporacji i różnego rodzaju nerdyzmu. 7. "Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D." (w Polsce na FOX i TVP1) - oparty na wątkach z komiksów Marvela i mocno skorelowany z kinowymi przebojami serial o świecie, w którym żyją superbohaterowie (uzasadnienie). 6. "Vikings" (w Polsce na History i Puls) - świetnie oddająca realia sprzed wielu stuleci fabuła o podboju Europy przez walecznych wikingów (uzasadnienie). 5. "House of Cards" (w Polsce na Ale kino+) - kulisy amerykańskiej polityki na najwyższych szczeblach pokazane z bezwzględną szczerością (uzasadnienie). 4. "Game of Thrones" (w Polsce na HBO) - kultowa opowieść fantasy przeniesiona z rozmachem i wiarygodnością na ekran (uzasadnienie). 3. "The Newsroom" (w Polsce na HBO) - mocno wyidealizowana wizja dzisiejszego dziennikarstwa. Aaron Sorkin nie pokazywał nam, jak jest – on opowiadał, jak powinno być (uzasadnienie). 2. "Banshee" (w Polsce na Cinemax) - sensacyjna opowieść o małym miasteczku, w którym aż gotuje się od rozmaitych konfliktów. W efekcie mamy tu mnóstwo akcji, przemocy i seksu podanych we wzorcowy sposób (uzasadnienie). Specjalnie, wymieniając te tytuły, podaję również, gdzie można je zobaczyć po polsku (często praktycznie równo z premierą amerykańską). Takich czasów dożyliśmy. Super. Ale oczywiście musi być jakiś wyjątek – serial, który jeszcze do Polski oficjalnie nie trafił. I tak dochodzimy do miejsca pierwszego...

"Daredevil"

Gdy miesiące temu dowiedzieliśmy, że Marvel i Netflix podpisały umowę na wspólną produkcję kilku seriali, od razu wiedzieliśmy, że będzie dobrze. To w końcu dwie świetne marki – jedna umiejętnie od lat rozbudowuje swe ekranowe uniwersum, druga udowodniła, że potrafi tworzyć seriale dobre, mądre i atrakcyjne. Wszystko więc wskazywało, że efekt będzie naprawdę dobry. Ale chyba mało kto spodziewał się, że aż tak. [video-browser playlist="716049" suggest=""] Siłą komiksów Marvela jest ich różnorodność: różne gatunki, różne klimaty, różne postacie - i to udało się świetnie oddać w kinie. Ale z drugiej strony, skoro to wielkie blockbustery, wszystkie muszą być skrojone pod tę samą, największą możliwą widownię, czyli nastolatków. Pomijano więc przy tej okazji inną ważną różnorodność, która jest mocno zauważalna w komiksach: różne docelowe grupy odbiorców. I to wreszcie dostaliśmy przy „Daredevilu”, w przeciwieństwie do „Agentów T.A.R.C.Z.Y” - naszego miejsca 7, które ma ten sam klimat co kinowe filmy Marvela. Oto serial rozgrywający się w uniwersum, które już dobrze poznaliśmy, ale dla zdecydowanie dojrzalszego odbiorcy. Nowy Jork jako mroczne miasto pełne zaułków i drobnych zbrodni. I lokalny heros, który poświęca nieomal wszystko, by walczyć ze złem. Pokazany tak wiarygodnie, jak to tylko możliwe – widzimy, jak popełnia błędy, jak się uczy, jak poznaje swych sprzymierzeńców i wrogów. Niby podobnie jak w każdym innym filmie o początkach superbohatera, ale to tak, jakby na stole mikserskim ktoś przykręcił skalę zdarzeń na minimum, a prawdopodobieństwo z kolei nastawił na koniec skali. I ogląda się to świetnie. Pracując dla Neflixa, twórcy tego serialu mieli też znacznie więcej wolności od ograniczeń wiekowych, ale trzeba przyznać, że starali się jej nie nadużywać. Nagość czy wyraziście pokazana przemoc są nam dawkowane nadzwyczaj ostrożnie, acz gdy trzeba, to trzeba - i wtedy dostajemy mocno po oczach. To wszystko składa się na świetnie opowiedzianą fabułę, po której mamy wrażenie, że na wszystkich poziomach jesteśmy traktowani poważnie. Niewiele tu deus ex machina w treści, w formie wszystko jest konsekwentne i sensowne, a jeszcze do tego – skoro to Netflix, to my sami decydujemy, ile odcinków chcemy sobie naraz obejrzeć. To wszystko składa się na najlepszy serial sezonu. Być może w pojedynczych aspektach trafiały się rzeczy, które bardziej nas zachwycały, ale jako skończony produkt „Daredevil” był zdecydowanie najlepszy. I takich seriali życzymy sobie w przyszłym sezonie jak najwięcej. Zresztą, tu nie ma co sobie życzyć – przecież już je kręcą.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj