Zanim reżyser Pitbulla wypełnił niszę w polskim kinie i stał się następcą Władysława Pasikowskiego, długo szukał swojej drogi artystycznej. Rozpoczął oczywiście z przytupem. Pierwszy PitBull w gwiazdorskiej obsadzie odpowiadał doskonale na zapotrzebowanie ówczesnej widowni. Brudne, realistyczne kino, pełne zepsutych i zdegenerowanych postaci, przedstawiało rzeczywistość, którą widzowie znali aż za dobrze. Pomogła świetnie napisana historia i charakterystyczni protagoniści. Patryk Vega odniósł wielki artystyczny sukces, co nie zdarza się często w Polsce, jeśli chodzi o komercyjne kino akcji. Krytyka była wniebowzięta, a fani czekali na jeszcze. Tyle że „jeszcze” od razu nie nastąpiło. ‍Patryk Vega bardzo szybko wpadł w objęcia telewizji. TVN-owskie seriale kryminalne tylko czekały na podobnego fachurę. Tytuły takie jak Kryminalni czy Twarzą w twarz niestety nie zostały w pamięci masowej widowni. Vega wszedł z impetem w polski show-biznes, który niestety przemielił jego wyjątkową wizję artystyczną. O ile pierwszy Pitbull miał znamiona kina autorskiego, to jego kolejne dokonania zupełnie temu zaprzeczyły. Patryk Vega stał się specem do wynajęcia. Gdy na rynku rozrywkowym pojawiło się zapotrzebowanie na ostrą komedię w stylu Kac Vegas, reżyser Pitbulla postanowił zrealizować Ciacho. Krytycy i widzowie nie zostawili na tym obrazie suchej nitki. Co prawda gdzieniegdzie widoczny był charakterystyczny styl artysty, jednak na poziomie scenariusza i całej opowieści mieliśmy do czynienia z czymś bardzo złym. Gdzie się podziała zadziorność reżysera, który jeszcze kilka lat wcześniej nie bał się prezentować szerokiej widowni wyjątkowo szokujących motywów? Na pewno ciężko ich szukać w kolejnych dokonaniach artysty. Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć, mimo zadowalającego poziomu realizacyjnego, nie miał pazura Pitbulla. Natomiast całkowitą już pomyłką okazał się obraz Last Minute, kolejna „szalona” i całkowicie nieśmieszna komedia mająca zadowolić gusta niezbyt wymagającej widowni. Wielu po tym obrazie skreśliło Patryka Vegę z listy utalentowanych polskich twórców filmowych. Jak się później okazało, było to działanie mocno na wyrost. W 2014 roku Patryk Vega zrealizował film Służby specjalne. Co prawda wartość merytoryczna obrazu była mocno dyskusyjna, ale nie to stanowiło esencję tej produkcji. Patryk Vega wreszcie powrócił do rzeczywistości. Dosłownie i w przenośni. Idąc śladem swojego kinowego debiutu, postanowił wziąć na tapet współczesną Polskę. Służby specjalne skupiają się na ówczesnych problemach politycznych i działaniach organów władzy odpowiedzialnych za „odwalanie mokrej roboty”. Patryk Vega znów zaryzykował. Przedstawił multum sytuacji, które miały odniesienie w teraźniejszości. Pozwalając sobie na swobodę artystyczną w wyrażaniu myśli, przedstawił w swoim charakterystycznym stylu sytuacje znane z mediów, tyle że od kuchni. Fani teorii spiskowych byli wniebowzięci. Rządzący już mniej. Mimo że sama fabuła pozostawiała wiele do życzenia, Patryk Vega znów stał na piedestale. To był ten moment, na który artysta czekał. W polskim piekiełku czuł się jak ryba w wodzie. Szeroka publiczność także pokochała ten obraz. „Wreszcie ktoś pokazał, jak jest” – można było usłyszeć od zadowolonych widzów wychodzących z kina. Co z tego, że Vega uderzył w dość populistyczne tony i wykorzystał niechęć społeczeństwa do wyższych sfer? Idąc tropem amerykańskich, niepokornych twórców filmowych pozwolił sobie na naprawdę dużo w kreowaniu hipotetycznych sytuacji częściowo opartych na faktach. Zyskał poklask szerokiej publiczności i odniósł sukces komercyjny. Dzięki temu mógł wreszcie zrealizować film swoich marzeń. Pitbull. Nowe porządki to taka upgrade’owana wersja pierwowzoru. O ile obraz z Dorocińskim obfitował w wiele motywów zachwycających krytyków i fanów ambitniejszego kina, to wersja ze Stramowskim i Lindą miała w sobie wszystko, aby zachwycić szeroką publiczność. Już pierwsze minuty obrazu sugerują, z czym będziemy mieli do czynienia. Głośna industrialna muzyka i ciała brutalnie zamordowanych ofiar. Oglądając tę produkcję, można odnieść wrażenie, że Patryk Vega postanowił wrzucić do garnka najbardziej popularne, niepoprawne polityczne motywy, wymieszać je i podać przyprawione bardzo ostrym pieprzem. Mamy więc walki kiboli, niezbyt mądrych dresiarzy, kluby go-go, filuterne żarty z homoseksualistów, wulgaryzmy, Bogusława Lindę w roli twardziela, drobnych handlarzy prześladowanych przez mafię, porwania dla okupu, dużo seksu i głównego bohatera wyglądającego jakby przed chwilą zszedł z wybiegu dla modeli. Sposób, w jaki rozmawiają ze sobą bohaterowie, jest żywcem wyjęty z internetowych memów, a całość obfituje w poczucie humoru zrozumiałe dla każdej grupy społecznej. To tylko część motywów charakterystycznych dla współczesnej polskiej rzeczywistości, które możemy odnaleźć w tym filmie. W filmie Pitbull. Nowe porządki Patryk Vega dał fanom mocnego kina akcji to, na co czekali od bardzo dawna. Najciekawsze jednak było to, że populistyczne motywy mające zainteresować tą produkcją szerszą publiczność, nie wpłynęły znacząco na poziom artystyczny obrazu. Już pierwszy Pitbull pokazał, że reżyser wchodzi na wyżyny swoich umiejętności, kiedy odważnie szarżuje, nie patrząc na konwenanse. Nowe Porządki to bardzo mocne kino. Niektóre sceny są tak hardcore’owe, że nawet wytrawnemu widzowi może podczas seansu wyrwać się z ust: „WTF!!!”. Patryk Vega jedzie po bandzie, ale nawet na chwilę z niej nie spada. Obraz do samego końca trzyma poziom, choć inspiracje amerykańskim kinem widoczne są na każdym kroku. Nie ma oczywiście w tym nic złego. Jeśli korzystamy z wpływów w umiejętny sposób, to nie powinniśmy się narazić na oskarżenia o odtwórstwo. Tak jest właśnie z Patrykiem Vegą. Przeniesienie na nasze podwórko hollywoodzkiego kina akcji wyszło mu całkiem nieźle. Dlatego Pitbull. Nowe Porządki jest filmem, który trzeba ocenić wysoko. Zaraz po premierze tej produkcji rozpoczęły się prace na jej kontynuacją. Pitbull. Niebezpieczne kobiety pojawił się na ekranach kin w tym samym roku co poprzednik. Być może odbyło się to trochę za wcześnie. Widoczna jest tutaj tendencja „kucia żelaza póki gorące”. Patryk Vega, idąc za ciosem, zrealizował bliźniaczy film, nie czekając aż emocje po pierwszej części opadną. Z pewnością miał na to wpływ sukces komercyjny pierwowzoru. ‍Pitbull. Niebezpieczne kobiety jest oczywiście obrazem dobrym. Tym razem jednak Patryk Vega nie zaryzykował i oparł swój scenariusz na sprawdzonym koncepcie. Mamy tutaj więc „powtórkę z rozrywki”. Szeroka publiczność nie oczekiwała jednak nic nowego. Film Pitbull. Niebezpieczne kobiety osiągnął ogromny sukces komercyjny, stając się kolejną perełką w filmografii Patryka Vegi. Swoimi najnowszymi dokonaniami reżyser wypełnił niszę po Psy Pasikowskiego, stając się ważną osobistością w polskim show-biznesie. Wielu zarzuca reżyserowi prostacki populizm. Bardzo dużo osób nie lubi tak prymitywnego schlebiania niewybrednym gustom szerokiej widowni. Nie można jednak odmówić Patrykowi Vedze oryginalności i tego, że swoją twórczością dołożył cegiełkę przy budowaniu polskiej popkultury. W odróżnieniu od filmowych celebrytów, którzy często zyskują sławę podczas pozaekranowych wybryków, Patryk Vega wszedł do panteonu gwiazd polskiego kina dzięki swoim dziełom. Patrząc szerzej, można wysnuć tezę, że polska popkultura potrzebuje takich obrazów jak Pitbull. Nowe porządki. Poziomem artystycznym znacząco kontrastują one z Belle Epoque czy Ojciec Mateusz i wprowadzają świeżość do naszego rodzimego, momentami skostniałego kina.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj