Zachwyty:

Star Wars: The Force Awakens

Nie mogę nie zacząć listy zachwytów od filmu Star Wars: The Force Awakens, i to z wielu powodów. Jednym z nich jest fakt, że na łamach naEKRANIE o mojej przygodzie z uniwersum nie rozpisywałem się, bo uznałem, że w redakcji mamy do tego o wiele bardziej kompetentnych ludzi. Teraz w końcu mam okazję i wiecie co? Nie zaskoczę Was – Przebudzeniem Mocy jestem oczarowany, ale od razu dodam też, że na Gwiezdnych wojnach się nie wychowywałem. Starą trylogię oglądałem za dzieciaka bez większych emocji, z kolei nowa była bolesnym doświadczeniem. W tym roku całość odświeżyłem sobie raz jeszcze, tuż przed Przebudzeniem Mocy, i chyba dzięki temu film J.J. Abramsa tak bardzo przypadł mi do gustu.

No url

Przebudzeniem Mocy zachwycać się jest łatwo, ale ja patrzę na ten film jako – przede wszystkim – dobre kino przygodowe, a dodatkowo osadzone w kosmosie. Tego typu produkcji na rynku jest obecnie bardzo mało. Tymczasem u Abramsa zagrało wszystko: fantastyczni bohaterowie, spektakularne efekty, urzekający BB-8, rozmach wielu scen, rewelacyjny humor i te wbijające w fotel walki powietrzne. Nawet jeśli więcej w tym remake’u niż kontynuacji, to mi to w zupełności nie przeszkadza. Jestem w stanie zrozumieć twórców, którzy zwyczajnie bali się ryzyka. Kontynuować coś takiego jak Gwiezdne wojny nie jest łatwo, a na eksperymenty przyjdzie czas (zarówno w kolejnych epizodach, jak i w antologii). A Przebudzenie Mocy mam zamiar w kinie zobaczyć jeszcze przynajmniej kilka razy, bo zwyczajnie warto.

Marvel's Jessica Jones

Współpraca studia Marvel i platformy internetowej Netflix to najlepsze, co mogło się przytrafić komiksowemu uniwersum Marvela, które zaczyna łapać coraz większą zadyszkę (co widać choćby po Avengers: Age of Ultron). Marvel's Jessica Jones jest tego idealnym przykładem, bowiem w telewizji nie ma drugiego tak mrocznego i odważnego serialu opartego na komiksach Marvela. Filmy i Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. to rozrywka dla każdego bez względu na wiek, za to Jessica Jones (a także Daredevil) to dojrzałe, mroczne produkcje, które kupują mnie od pierwszego odcinka.

No url

Jessica Jones urzeka atmosferą, dojrzałością opowiadanej historii, świetnymi dialogami i rewelacyjnie zagranymi postaciami. Krysten Ritter to tylko połowa całej produkcji. David Tennant w roli Killgrave’a jest dla mnie objawieniem 2015 roku w telewizji. Nawet jeśli sama produkcja ma na sumieniu drobne grzeszki i nieco rozczarowuje pod koniec, to i tak niesamowicie wciąga - i właśnie dla takich seriali ktoś wymyślił binge watching. Nie wyobrażam sobie czekać tydzień na kolejne odcinki przygotowanej przez twórców historii. Takie seriale chłonie się godzinami. Zaczyna się 4. odcinek, kończy się 3 godziny później, a następnego dnia przed telewizorem spędza się 7 godzin, by dojechać do końca i w żadnym wypadku nie odczuwać zmęczenia. Mam nadzieję, że powstanie 2. sezon. Jeśli nie w przyszłym roku, to podczas zapowiedzi II fazy telewizyjnego uniwersum połączonego z filmami.

Game of Thrones

Tak, pamiętam marudzenie na pierwszą połowę 5. sezonu. Pamiętam też rozczarowujące wątki, których nie ma książkach, i fakt, że twórcy coraz bardziej odchodzą od książkowego pierwowzoru, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę, że serial Game of Thrones trzeba zaakceptować takim, jakim jest. Obecnie to w znacznie większym stopniu autorska wizja twórców niż pełnoprawna adaptacja powieści George’a R.R. Martina.

No url

A przecież końcówka 5. sezonu była spektakularna! Przypomnijmy sobie choćby wybitny odcinek pt. Hardhome, w którym ważną rolę odegrali Biali Wędrowcy. Rozpędu nabrał też wątek Daenerys, do której w końcu dotarł Tyrion. No i wydarzenia z finału – spacer pokuty Cersei i wątpliwa śmierć Jona Snowa. Działo się! I jestem bardzo ciekaw, co wydarzy się dalej. Choćby dlatego, że serial dogonił książki i fabuła 6. sezonu jedną wielką niewiadomą. Nie wiem, czy w trakcie swojego istnienia Game of Thrones kiedykolwiek przestanie mnie zachwycać, a nie wierzę, że twórcy są w stanie spocząć na laurach i zaserwować rozczarowującą drugą połowę historii. Uważam bowiem, że ten serial ze spokojem przetrwa nieco dłużej, niż zapowiadali twórcy. Być może nawet do 10. sezonu (choć jeśli zakończą na 8. serii, to też się nie obrażę).

Banshee

Nie ma w telewizji lepszego serialu akcji niż Banshee. Proste. Produkcja Cinemax od 3 lat urzeka nas nieskomplikowaną fabułą, czasem powiela pewne schematy, ale jednocześnie dostarcza sporo adrenaliny. To propozycja dla dużych chłopców: na swój sposób brutalna, wulgarna i bezkompromisowa, ale jednocześnie zapadająca w pamięć. Z trudem będziemy ją żegnać w kwietniu 2016 roku. Finałowy sezon to tylko 8 odcinków, ale jestem przekonany, że utrzymają one poziom poprzednich serii, a scenarzyści zafundują bohaterom odpowiedni koniec całej historii. Banshee na to zasługuje.

No url

Homeland

Serialem Homeland zachwycam się od pilotowego odcinka. Zachwycałem się nim nawet w 2. i 3. sezonie, gdy był mocno krytykowany przez dziennikarzy i widzów. Z pełnym przekonaniem stwierdzam też, że po fabularnym restarcie, przeskoku w czasie i zmianie miejsca akcji Homeland to serial jeszcze lepszy niż kiedyś. Najnowszy sezon pokazał, że produkcja Showtime nie musi być serialem akcji z wątkiem terrorystycznym w tle - to również opowieść znacznie bardziej kameralna, spokojna, ale poruszająca szalenie ważne w dzisiejszych czasach problemy.

No url

Homeland na dobre stał się ciężkim dramatem szpiegowskim, który w odpowiednich miejscach przyśpiesza, ale pozwala też na wytchnienie, tak jak w finale 5. sezonu. Widać, że twórcy mają na tę produkcję pomysł i kierują ją na zupełnie inne tory niż podczas trylogii Brody’ego. I bardzo dobrze. Homeland jesienią 2015 roku objawił się nam na nowo jako jedna z najlepszych produkcji emitowanych w telewizji.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
  • 3
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj