Rozczarowania

West Side Story

Nie miałem dużych oczekiwań, to może i rozczarowanie nie jest dobrym określeniem na nowy film Stevena Spielberga, ale jednak poczułem się zawiedziony po wyjściu z kina. Historia stara jak świat, która przedstawiona została w formie listu miłosnego do czasów minionych, lekko tylko nawiązując do współczesności. Spielberg skorzystał na tym, że całość ma wymiar uniwersalny, ale brakowało mi wyraźniejszego zaakcentowania historii West Side Story w zestawieniu z tym, co dzieje się teraz. To nie jest jednak jedyny mój zarzut, bo film jest okropnie nudny i od pewnego momentu stałem się całkowicie obojętny wobec tego, co oglądałem na ekranie. 
materiały prasowe

Dom Gucci

Podobna sytuacja co z West Side Story - nowy film Ridleya Scotta jest biedny formalnie, niepoprawnie zmontowany i rozciągnięty do granic możliwości. Wieje nudą, chociaż temat dostarcza wszelkich okazji, aby do tego nie dopuścić. Do tego kotła wrzucono też nieprzystające do siebie elementy. Zupełnie inaczej na ekranie wyglądał Adam Driver, Lady Gaga, a bajki pomylił całkowicie Jared Leto. Przeciętny film stworzony przy pomocy kapitalnych artystów. I nie wytłumaczy Pan tego, Panie Scott, tym, że młodzież teraz lubi szybkie migoczące obrazki w swoich telefonach, a nie długie narracje filmowe!
materiały prasowe

Venom 2

Nie jest to typ rozrywki kinowej, który lubię. Samoświadome, uroczo głupkowate filmy są na wagę złota, ale tutaj prócz tego pierwszego, nie ma nowy Venom nic więcej do zaoferowania. Wiedza na temat filmu, który się kręci, nie powinna upoważniać twórców do zaniechania prób zarysowania fabuły. Karygodny jest fakt, że walk dwóch symbiontów jest tutaj jak na lekarstwo, a przecież tym od początku promowano produkcję. Eddie Brock i Venom są ciekawą parą przyjaciół, ale na dłuższą metę stają się męczący, całkowicie niestrawni w takim metrażu w solowej produkcji. Jedyna scena godna podkreślenia to Venom na imprezie i sposób, w jaki został napisany jego coming out.
sony

Sceny po napisach

Stało się coś nietypowego w tym, że widzowie częściej dyskutują teraz o scenach po napisach niż o samych filmach, które owe sceny nam serwują. Kinowe Uniwersum Marvela to wielka machina, która oferuje różne treści, więc wielu widzów wybiera się na kolejny odcinek swojego ulubionego serialu i chce wiedzieć, co wydarzy się później. Domyślam się, że niektóre osoby, które wybrały się na Shanga-Chi lub Eternals, nie były specjalnie zainteresowane nowymi bohaterami, a tym, co nowego i ważnego pojawi się w kontekście łączonego uniwersum. Być może niektórzy wyczekują tylko ostatniej minuty, aby móc wreszcie zobaczyć zapowiedź przyszłych projektów. Dla mnie postawa rozczarowująca, która boli mnie jako fana Marvela.
zrzut ekranu

Brak Disney+ w Polsce

Nie ma się tutaj nad czym rozwodzić, bo powyższe hasło i logo poniżej mówią wszystko. Bolesne zwłaszcza w sytuacji, gdy produkcje między innymi Marvela zaczynają wprost nawiązywać do wydarzeń z seriali, które nie są w naszym kraju legalnie dostępne. I nie chodzi tutaj tylko o biednego Polaka, który nie może sobie obejrzeć Disney+, ale wszystkich innych widzów na świecie, którzy z różnych powodów muszą tak długo czekać na dostęp do kultury. W dzisiejszych czasach globalizacji i powszechnego dostępu do niemal wszystkiego dziwnym wydaje się fakt, że musimy czekać aż tak długo na równe szanse w konsumowaniu dzieł kultury. 
Disney

Squid Game

Do Squid Game usiadłem w momencie, gdy cały szum wokół serialu zdecydowanie ucichł i dlatego na chłodno mogłem stwierdzić, że w żadnym razie nie jest to serial bardzo dobry. Squid Game jest ciekawe pod względem wizualnym, intryguje scenografiami i pomysłami twórców na aranżację rozgrywek na śmierć i życie, ale to tyle. Nie mam jednak nic do samego serialu. Bardziej rozczarowała mnie postawa ludzi wykorzystujących później te motywy, ubierając ludzi w zielone dresy i próbując odtworzyć emocje z serialu. Nagle ktoś odkrył, że można zarobić na wrzuceniu ludzi do małej przestrzeni, nakazując im granie w gry dla dzieci... Wypacza to sens serialu, ale też pokazuje brak szacunku dla problemów toczących nie tylko koreańskie społeczeństwo. Serial jest przede wszystkim rozrywką dla mas, ale też ma w sobie utkany komentarz społeczny do codzienności doświadczanej przez ludzi, rozbieżności finansowych i sytuacji gospodarczej w Korei Południowej. Okazuje się, że można piętnować pewne postawy, a później zostaną one i tak zignorowane i powstanie masa filmików odtwarzających konkurencje z serialu, jeszcze bez mordowania ludzi dla pieniędzy.
Netflix

Wiedźmin

Na temat Wiedźmina wypowiedziałem się już wiele razy w recenzjach i artykułach dostępnych na portalu, więc odsyłam tam po więcej mięska. Musiałem dołączyć ten serial do grona rozczarowań. Wiedźmin Netflixa jest przyzwoity, momentami dobry, rzadziej bardzo dobry. Rzecz w tym, że uzachodnienie tropów i fabuły, uproszczenie jej tam, gdzie nie jest to konieczne, i skomplikowanie jej w miejscach równie zbędnych, to nieporozumienie. Możemy cieszyć się dobrym serialem, ale materiał źródłowy z pewnością stanowi gwarancję produkcji znacznie wyżej notowanej i niestety jest to winą scenarzystów, którzy nie podołali, nie udźwignęli kapitalnej prozy Andrzeja Sapkowskiego. Nie mam tu na myśli zmian względem książek, bo one są niezbędne, ale o pomysły na prowadzenie historii, która nie ma wiele do zaoferowania. 
fot. Netflix
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj