Zachwyty i rozczarowania 2021 - Michał Kujawiński
Kulturowo rok 2021 nie byłby szczególnie ważny, gdyby nie okazja do pierwszego oddechu po pandemii, kiedy można było wreszcie wybrać się do kina i zobaczyć widowiskowe tytuły na dużym ekranie - w gronie innych widzów. Doświadczenie tego rodzaju zawsze będzie miało dla mnie przewagę nad innym sposobem konsumowania filmu, a więcej o tym w moim podsumowaniu 2021 roku.
Rok 2020 nie był dla nas łaskawy, bo jako mieszkańcy tej planety musieliśmy zapoznać się z nową rzeczywistością i szczególnie uważać na zdrowie - nie tylko nasze, ale też bliskich. Rok 2021 to pierwszy powiew normalności, bo jako konsumenci mogliśmy wreszcie w bezpieczniejszych warunkach wybrać się do kina, muzeum lub wypić piwo z grupą znajomych. Był to także czas wielkich premier kinowych. Jasne, dźwięk chrupanego popcornu nie jest przyjemny, zwłaszcza jeśli sami się w niego nie wyposażymy, ale liczebność widzów napawała optymizmem i dawała nadzieję na to, że kino jeszcze nie umarło.
Widziałem fanów ubranych w stroje Spider-Mana na premierze nowego Pajączka, słyszałem ich krzyki zachwytu podczas seansu. Przypominali mi kibiców na stadionie wiwatujących po golu Roberta Lewandowskiego w ostatnich minutach meczu. Cieszę się, że doświadczanie filmu w ciemnej sali z dużym ekranem wciąż ma tę moc. Dlatego też myślałem o zamieszczeniu w rozczarowaniach decyzję o premierach hybrydowych, ale... tak naprawdę branża potrzebuje reform i zmian. Powinno to jednak odbywać się z poszanowaniem twórców, aktorów i każdej osoby pracującej na planie.
Zanim dojdę do zachwytów i rozczarowań, przedstawię jeszcze zestawienie najlepszych moim zdaniem filmów 2021 roku. Kolejność nieprzypadkowa, a niektóre wybory zostaną szerzej rozwinięte w dalszej części tekstu (uwaga, część z tych tytułów widziałem na festiwalach filmowych w 2021 roku i mogły nie mieć jeszcze dystrybucji kinowej).
Najlepsze filmy 2021 roku - moja lista
Zachwyty
Legion Samobójców 2
Od pierwszej minuty dostajemy smaczne, krwawe i świetnie nakręcone kino przez duże B. James Gunn wolny artystycznie i kreatywnie, pozwala sobie nie tylko na romans z produkcjami Tromy, ale też nadaje swoim bohaterom wcale niegłupie motywacje i wartości, którymi kierują się w swoich pokręconych życiach. Do tego całość ma przygodowy klimat i czuć dolar włożony w aspekty wizualne, bo to naprawdę kawał widowiskowego filmu. Tym bardziej nie mogę zrozumieć sensu porównywania jedynki z dwójką, bo produkcja Davida Ayera nie ma w żadnym aspekcie szans w takim zestawieniu. Rozumiem, że komuś mogła nie przypaść do gustu poetyka wypowiedzi Gunna, ale dla mnie jest to bardzo udany i przyjemny powiew świeżości w gatunku superbohaterskim.

Polskie kino
Wyróżnienie dla tegorocznych filmów stworzonych przez rodzimych twórców, którzy zafundowali nam kilka różnorodnych tematycznie perełek. Warto podkreślić, że licznie filmy komentowały w tym roku rzeczywistość. Dalej kino w Polsce ma liczne problemy i niestety wciąż proporcja nieudanych produkcji względem udanych jest niekorzystna dla tych drugich, ale warto przytoczyć kilka tytułów, które napawają optymizmem. Szczególnie słowa uznania dla Wszystkie nasze strachy za kapitalny scenariusz i ciekawe uchwycenie dwóch światów, dla Najmro. Kocha, kradnie, szanuje za wreszcie ciekawe formalnie kino rozrywkowe znad Wisły, dla Powrotu do tamtych dni za ujęcie tematu alkoholizmu z perspektywy dziecka i kapitalną rolę Macieja Stuhra oraz dla Innych ludzi, bo chociaż nie jest to lekko strawny film, to wiele mówi o ludziach właśnie.

Diuna
Nie było w tym roku filmu, który tak by na mnie podziałał. Przypomniał mi o tym, że żyję i... kino też! Od dawna Denis Villeneuve jest jednym z moich ulubionych reżyserów i jego podejście do filmowego rzemiosła trafia do mnie w każdym niemal calu, więc nie miałem wątpliwości, że Diuna bazująca na mocarnym materiale źródłowym i podparta tak wybitnymi aktorami, będzie dziełem wielkim. Nie jest to arcydzieło, może nie zrzuci z rankingów innych, wielkich dzieł sprzed lat, ale mam wrażenie, że stanie się to pozycja kultowa i widzowie będą wracać na Arrakis.

Festiwale w czasach zarazy
Pandemia nie uciekła, ale udało się w 2021 roku zorganizować na festiwalowej mapie w Polsce liczne wydarzenia. Sam miałem przyjemność brać udział w wielu z nich. Festiwal w Gdyni, Octopus Film Festival, Międzynarodowy Festiwal Filmowy Nowe Horyzonty oraz American Film Festival - każda impreza musiała dostosować się do pandemicznej rzeczywistości, ale nie przeszkadzało to w obcowaniu z tym, co na nich najważniejsze - kinem. Kalendarze wypełnione były ciekawymi produkcjami, a każda impreza charakteryzowała się czymś szczególnym. Powiedzmy sobie jednak szczerze, że nawet nie było wielkich oczekiwań, jeśli chodzi o repertuar, bo liczyła się przede wszystkim możliwość brania w nich udziału fizycznie, oglądania filmów i rozmawiania z ludźmi po wyjściu z kinowej sali.

Red Rocket
Na jednym z festiwali prawdziwą petardą okazał się Red Rocket w reżyserii Seana Bakera. Podlana lukrem opowieść ma słodko-gorzki posmak. Bezapelacyjnie Baker stworzył film jeszcze lepszy od swojego poprzedniego dzieła, The Florida Project. Historia Mike'a Sabera na pewno jest bardziej przystępna, bo chociaż diagnoza amerykańskiej prowincji wciąż jest tutaj obecna, to jednak świat pokazany został w bardziej humorystyczny i groteskowy sposób. Ciągle jednak towarzyszy nam poczucie, że nie ma tutaj miejsca na szczęście, a niezłomna wiara w sukces głównego bohatera to podejście dalekie od zdrowego spojrzenia na rzeczywistość.

Arcane
Ogromne zaskoczenie, bo chociaż zdarzało mi się w przeszłości grywać w League of Legends, nigdy nie zgłębiałem się mocno w lore tego świata. Był dla mnie rozbudowanym dodatkiem, na który zwyczajnie szkoda było mi czasu. Serial Arcane nawiązuje do tych historii, ale nie stawia wysokiego progu wejścia przed widzami, oferując kapitalną historię w niezwykłej oprawie wizualnej. Na pochwałę zasługują detale, muzyka, ale też sposób prowadzenia historii! Netflix nieczęsto raczy nas produkcjami tak dopieszczonymi, więc tym bardziej warto sprawdzić.

Bum na szachy
Dotknął i mnie, chociaż nie jest to zasługą serialu Gambit królowej. Obejrzałem produkcję Netflixa dużo później od premiery i fabularnie mnie nie zachwycił. Niewątpliwie jednak trudno o lepsze pokazanie szachów na ekranie i to może zachwycać, podobnie jak realizacja techniczna i formalna całości. Z czasem - namawiany przez kolegę - sam zacząłem w sieci rozstawiać bierki po planszy i szachy faktycznie mnie pochłonęły. Bum na tę dyscyplinę sportu zapanował w wielu domach i przyjemnie obserwowało się rosnącą popularność szachów w różnych zakątkach popkulturowego światka. Ktoś chętny na partyjkę?

Rozczarowania
West Side Story
Nie miałem dużych oczekiwań, to może i rozczarowanie nie jest dobrym określeniem na nowy film Stevena Spielberga, ale jednak poczułem się zawiedziony po wyjściu z kina. Historia stara jak świat, która przedstawiona została w formie listu miłosnego do czasów minionych, lekko tylko nawiązując do współczesności. Spielberg skorzystał na tym, że całość ma wymiar uniwersalny, ale brakowało mi wyraźniejszego zaakcentowania historii West Side Story w zestawieniu z tym, co dzieje się teraz. To nie jest jednak jedyny mój zarzut, bo film jest okropnie nudny i od pewnego momentu stałem się całkowicie obojętny wobec tego, co oglądałem na ekranie.

Dom Gucci
Podobna sytuacja co z West Side Story - nowy film Ridleya Scotta jest biedny formalnie, niepoprawnie zmontowany i rozciągnięty do granic możliwości. Wieje nudą, chociaż temat dostarcza wszelkich okazji, aby do tego nie dopuścić. Do tego kotła wrzucono też nieprzystające do siebie elementy. Zupełnie inaczej na ekranie wyglądał Adam Driver, Lady Gaga, a bajki pomylił całkowicie Jared Leto. Przeciętny film stworzony przy pomocy kapitalnych artystów. I nie wytłumaczy Pan tego, Panie Scott, tym, że młodzież teraz lubi szybkie migoczące obrazki w swoich telefonach, a nie długie narracje filmowe!

Venom 2
Nie jest to typ rozrywki kinowej, który lubię. Samoświadome, uroczo głupkowate filmy są na wagę złota, ale tutaj prócz tego pierwszego, nie ma nowy Venom nic więcej do zaoferowania. Wiedza na temat filmu, który się kręci, nie powinna upoważniać twórców do zaniechania prób zarysowania fabuły. Karygodny jest fakt, że walk dwóch symbiontów jest tutaj jak na lekarstwo, a przecież tym od początku promowano produkcję. Eddie Brock i Venom są ciekawą parą przyjaciół, ale na dłuższą metę stają się męczący, całkowicie niestrawni w takim metrażu w solowej produkcji. Jedyna scena godna podkreślenia to Venom na imprezie i sposób, w jaki został napisany jego coming out.

Sceny po napisach
Stało się coś nietypowego w tym, że widzowie częściej dyskutują teraz o scenach po napisach niż o samych filmach, które owe sceny nam serwują. Kinowe Uniwersum Marvela to wielka machina, która oferuje różne treści, więc wielu widzów wybiera się na kolejny odcinek swojego ulubionego serialu i chce wiedzieć, co wydarzy się później. Domyślam się, że niektóre osoby, które wybrały się na Shanga-Chi lub Eternals, nie były specjalnie zainteresowane nowymi bohaterami, a tym, co nowego i ważnego pojawi się w kontekście łączonego uniwersum. Być może niektórzy wyczekują tylko ostatniej minuty, aby móc wreszcie zobaczyć zapowiedź przyszłych projektów. Dla mnie postawa rozczarowująca, która boli mnie jako fana Marvela.

Brak Disney+ w Polsce
Nie ma się tutaj nad czym rozwodzić, bo powyższe hasło i logo poniżej mówią wszystko. Bolesne zwłaszcza w sytuacji, gdy produkcje między innymi Marvela zaczynają wprost nawiązywać do wydarzeń z seriali, które nie są w naszym kraju legalnie dostępne. I nie chodzi tutaj tylko o biednego Polaka, który nie może sobie obejrzeć Disney+, ale wszystkich innych widzów na świecie, którzy z różnych powodów muszą tak długo czekać na dostęp do kultury. W dzisiejszych czasach globalizacji i powszechnego dostępu do niemal wszystkiego dziwnym wydaje się fakt, że musimy czekać aż tak długo na równe szanse w konsumowaniu dzieł kultury.

Squid Game
Do Squid Game usiadłem w momencie, gdy cały szum wokół serialu zdecydowanie ucichł i dlatego na chłodno mogłem stwierdzić, że w żadnym razie nie jest to serial bardzo dobry. Squid Game jest ciekawe pod względem wizualnym, intryguje scenografiami i pomysłami twórców na aranżację rozgrywek na śmierć i życie, ale to tyle. Nie mam jednak nic do samego serialu. Bardziej rozczarowała mnie postawa ludzi wykorzystujących później te motywy, ubierając ludzi w zielone dresy i próbując odtworzyć emocje z serialu. Nagle ktoś odkrył, że można zarobić na wrzuceniu ludzi do małej przestrzeni, nakazując im granie w gry dla dzieci... Wypacza to sens serialu, ale też pokazuje brak szacunku dla problemów toczących nie tylko koreańskie społeczeństwo. Serial jest przede wszystkim rozrywką dla mas, ale też ma w sobie utkany komentarz społeczny do codzienności doświadczanej przez ludzi, rozbieżności finansowych i sytuacji gospodarczej w Korei Południowej. Okazuje się, że można piętnować pewne postawy, a później zostaną one i tak zignorowane i powstanie masa filmików odtwarzających konkurencje z serialu, jeszcze bez mordowania ludzi dla pieniędzy.

Wiedźmin
Na temat Wiedźmina wypowiedziałem się już wiele razy w recenzjach i artykułach dostępnych na portalu, więc odsyłam tam po więcej mięska. Musiałem dołączyć ten serial do grona rozczarowań. Wiedźmin Netflixa jest przyzwoity, momentami dobry, rzadziej bardzo dobry. Rzecz w tym, że uzachodnienie tropów i fabuły, uproszczenie jej tam, gdzie nie jest to konieczne, i skomplikowanie jej w miejscach równie zbędnych, to nieporozumienie. Możemy cieszyć się dobrym serialem, ale materiał źródłowy z pewnością stanowi gwarancję produkcji znacznie wyżej notowanej i niestety jest to winą scenarzystów, którzy nie podołali, nie udźwignęli kapitalnej prozy Andrzeja Sapkowskiego. Nie mam tu na myśli zmian względem książek, bo one są niezbędne, ale o pomysły na prowadzenie historii, która nie ma wiele do zaoferowania.


