Rozczarowania 2023 – miało być krótko, a wyszło jak zwykle
Zwykle nie poświęcam dużo czasu rozczarowaniom. Po pierwsze, święta to taki magiczny czas, w którym wolę spożytkować moją energię w lepszy sposób, na przykład na wsuwanie kolejnej porcji sernika. Po drugie, jestem całkiem niezła w selekcjonowaniu tytułów, które mi się podobają. Coś musi mnie naprawdę wytrącić z równowagi, żebym poczuła potrzebę napisania o tym – dlatego ten segment nie zajmie za wiele miejsca.Gdybym miała pić za każdy anulowany serial, byłabym alkoholiczką
Obecnie nie ma wielu seriali, które śledzę. Jeszcze kilka lat temu nie mogłam oderwać się od małego ekranu, a obecnie niemal cały ten entuzjazm wyparował. Jednym z powodów, dlaczego tak się stało, jest obawa przed nagłą anulacją produkcji. Niestety, mimo środków ostrożności, znów nie udało mi się uciec przed rozczarowaniem. Mimo ambitnych planów – nie tylko na kolejny sezon, ale i spin-off o Szóstce Wron – Netflix zrezygnował z serialu Cień i kość. Produkcja nie była idealna, ale kocham Leigh Bardugo, przywiązałam się do obsady i naprawdę spodobał mi się cliffhanger z finału 2. sezonu, który postanowił odejść od książkowego zakończenia. Nie mogę przeżyć, że tyle wątków zostało urwanych, że nigdy już nie zobaczę, jak niektórzy bohaterowie się godzą, a inni zakochują. Czuję żal, że serialem, który rok po roku dostawał zielone światło, było Riverdale, a tyle innych tytułów z potencjałem wylądowało w koszu. Cóż, będę za nimi tęsknić:Starfield – gdy częściej widzisz ekran ładowania niż gwiazdy
Kolejne rozczarowanie uderzyło we mnie mocno, bo naprawdę czekałam na ten tytuł. Chodzi o grę Starfield. Naprawdę potrafię wiele wybaczyć, ale nie mogę zrozumieć, jak taki duży projekt został zepsuty przez głupie techniczne błędy. Tak wiele rzeczy mi się podobało: walka, historia, klimat, zabawne dialogi. A jednak nie mogłam się nimi cieszyć, ponieważ sposób poruszania się w tym świecie wołał o pomstę do nieba. Wyobraźcie sobie nowoczesny świat, w którym możecie zwiedzić całą galaktykę, ale najwyraźniej nikt nie ma telefonu, więc żeby o coś spytać, musicie przejść przez kilka układów słonecznych i ekranów ładowania. Albo pomyślcie o wspaniałych miastach, które pewnie fantastycznie by się zwiedzało, gdyby na mapie były zaznaczone sklepy i najważniejsze lokacje. Przy premierze Cyberpunka myślałam, że nikt nie stworzy bardziej irytującej mapy, ale wtedy weszła ekipa Bethesdy i kazała sobie potrzymać piwo. Takich rzeczy, które nie były bezpośrednio związane z wykreowanym światem czy postaciami, ale wpływały na jakość rozgrywki, było więcej. W pewnym momencie jedyne, o czym myślałam, to kolejny ekran ładowania i ograniczona liczba przedmiotów, które zmieszczę w ładowni.Diablo 4, AI i inne bolączki fana popkultury
Kolejnym moim rozczarowaniem jest Diablo 4. Nie chodzi tylko o to, że twórcy wciąż chcą, żebyśmy rzucali kasą w przedmioty kosmetyczne, ale też o to, że gra szybko stała się nudna. Historia nie była satysfakcjonująca, podobnie jak rozwój postaci. Za późno można było zdobyć konia! Gdyby moja druidka miała dostęp do smartwatcha, to okazałoby się, że zrobiła więcej kroków niż ekipa Władcy Pierścieni w drodze do Mordoru. W tym roku zaczęłam się także martwić o branżę rozrywkową ze względu na sztuczną inteligencję, w której aktorzy, scenarzyści, rysownicy i inne osoby kreatywne widzą zagrożenie. Pachnie to Czarnym lustrem. Korzystanie z AI budzi niepokój, ponieważ nie jest dostatecznie regulowane. Ludzie karmią sztuczną inteligencję obrazami artystów bez ich zgody, a finalny produkt nie różni się za bardzo od oryginału. W ten sposób zostaje także zabijana kreatywność – zewsząd słyszy się, że AI zrobi coś może nie lepiej, ale dostatecznie dobrze, a w dodatku niemal za darmo. Nie oszukujmy się: dobrze wiemy, że pieniądze są tutaj kluczowe. W końcu nawet scenariusze zmienia się tak, by filmy wpływały na sprzedaż zabawek. Nie można nie wspomnieć o strajku aktorów i scenarzystów w 2023 roku. Czytanie o tym, jak kierownicy, CEO i inni dyrektorzy narzekają, że ludzie, którzy tworzą podwalinę popkultury, są roszczeniowi, budziło niesmak. Tekst, że strajkujący wrócą do pracy, gdy zaczną być głodni, uważam za nieprofesjonalny. Do tego doszedł szantaż emocjonalny – chciano zrzucić na protestujących winę za to, w jakiej formie są kina. Byłam po prostu zawiedziona i zdziwiona tym, jak wielu potężnym ludziom w Hollywood brakuje empatii i wyobraźni.Zachwyty 2023 – z dedykacją dla Larian Studios
Nie da się ukryć, że w moich tegorocznych zachwytach dominują gry i książki. Z tymi drugimi jest taki problem, że większość z nich miała premierę wcześniej, więc nie wpisuje się w konwencję tego artykułu. Na listę łapią się pozycje, takie jak: Cieszę się, że moja mama umarła autorstwa Jennette McCurdy (przeczytajcie, jeśli zawsze zastanawiało Was, dlaczego dziecięce gwiazdy kończą tak źle), Book Lovers autorstwa Emily Henry (dla moli książkowych i fanów dojrzałych romansów, którzy lubią przełamywanie znanych tropów), Jak Moon Fuentez zakochała się we wszechświecie autorstwa Gilliland Raquel Vasquez (jeśli szukacie dobrze napisanego YA, lubicie witchcraft i bliskie Wam są zmagania z kompleksami), w końcu Zaklęcie dla Czarownika autorstwa Magdaleny Kubasiewicz, o którym opowiem Wam nieco więcej poniżej.Nie tylko Wiedźmin, jeśli chodzi o polskie fantasy
Kiedy myślę o największych zachwytach 2023 roku, na myśl nasuwa mi się od razu Kołysanka dla czarownicy autorstwa Magdaleny Kubasiewicz. Czwarty tom książki zadebiutował w listopadzie, a ja w ciągu miesiąca nadrobiłam wszystkie poprzednie części na Storytel. Nie pamiętam, kiedy ostatnio w takim tempie pochłonęłam całą serię. Zwykle jest tak, że pierwszy tom jest świetny, a później jakość leci w dół. A jednak nasza rodaczka przełamała tę klątwę – nie gorzej niż jej heroina, Wilcza Jagoda, która zajmuje się tym profesjonalnie. Gdybym miała napisać o wszystkim, co podobało mi się w tej serii, to zostalibyście tu dłużej, niż zajęłoby Wam dochodzenie do siebie po Nowym Roku. Po pierwsze, tak jak wspomniałam we wstępie, wszystkie cztery tomy składają się w jedną spójną całość, a z każdą kolejną częścią jakość tylko rośnie. Naprawdę jestem zachwycona budową tej historii, ponieważ nieraz rzucałam serię, gdy autor z czasem dopisywał do niej wątki od czapy, byle utrzymać uniwersum przy życiu. W tym wypadku mogę Wam obiecać satysfakcjonującą lekturę od początku do końca. Cykl o Wilczej Jagodzie należy do urban fantasy, czyli mojego ulubionego odłamu fantasy. Za każdym razem, gdy trafiam na dobrą pozycję z tej kategorii, czuję się tak, jakbym odniosła małe zwycięstwo. Wisienką na torcie są oczywiście elementy polskiego folkloru. Poza tym – trochę tak jak w Cud, Miód, Malina Anety Jadowskiej – rodzina odgrywa tu kluczową rolę, ale zamiast matriarchatu potężnych wiedźm, mamy wpływową magiczną rodzinę, której nieobce są brudne interesy i walka o władzę. Poza tym Jaga już na początku serii bierze pod swoje skrzydła uczennicę, co dodaje mnóstwo ciepła do historii, a także wchodzi w konszachty z potężnym czarnoksiężnikiem, co z kolei wystawia jej moralność na próbę i jest katalizatorem zmian. Nie lubicie romansów w książkach fantasy? Zapewniam, że w tym wypadku mamy do czynienia z relacją dojrzałą, budowaną subtelnie i niespiesznie, postawioną na solidnych fundamentach, a nie opierającą się wyłącznie na pociągu fizycznym. Z pewnością nie będzie Wam to przeszkadzać. Cykl o Wilczej Jagodzie to moje największe książkowe odkrycie 2023 roku. Będę miała złamane serce, jeśli Magdalena Kubasiewicz nie stworzy kolejnych historii w tym uniwersum. Poza tym czuję niebywałą dumę, że oto kolejna rodaczka pojawiła się na liście moich ulubionych autorów – nie zgadzam się z narzekaniem ludzi, którzy twierdzą, że oprócz Andrzeja Sapkowskiego nie ma u nas dobrych reprezentantów fantasy.Moje ulubione gry 2023 roku
Jeśli chodzi o gry – mimo kilku zawodów pojawiły się także zachwyty. Chyba nikogo nie zaskoczy fakt, że w tym gronie – na piedestale z błyszczącym medalem w kształcie numeru jeden! – znajduje się Baldur's Gate 3. W mojej recenzji dałam mu tłustą dziesiątkę, czyli najwyższą ocenę. Wciąż przy tym obstaję. To mi przypomina trochę Barbie – bo to nie tylko dobry produkt, ale także popkulturowy fenomen. Widzowie chodzili na film Grety Gerwig w różowych przebraniach, a gracze masowo dostawali kosza od Astariona. Jednak tych gier było więcej. Dziedzictwo Hogwartu było kolejnym pełnym produktem (bez sklepu z dodatkowymi przedmiotami kosmetycznymi), który mnie nie zawiódł. Choć sama fabuła miała swoje niedociągnięcia i dałoby się z tego wycisnąć jeszcze więcej, o czym pisałam w tym artykule, to spędziłam wiele godzin na dobrej zabawie. Urzekł mnie baśniowy klimat, dzięki któremu mogłam poczuć się jak dziecko. Niektóre postacie (np. Sebastian) stały się równie bliskie mojemu sercu, co oryginalni bohaterowie Harry'ego Pottera. Dziedzictwo Hogwartu jest tym, czym chciały być Fantastyczne Zwierzęta, czyli wskrzeszeniem dawnych emocji, nostalgii i miłości do uniwersum.Hogwarts Legacy - ukryte pomieszczenia, easter-eggi i ciekawostki
Dołączam zrobioną przeze mnie galerię z różnymi easter-eggami i ciekawostkami, które zachwyciły mnie podczas grania:Cieszę się, że Hayao Miyazaki (znów) nie poszedł na emeryturę
Choć jest kilka filmów i seriali, które mi się spodobały w tym roku, to osobny segment chciałabym poświęcić Chłopcu i czapli studia Ghibli. Ludzie mogą narzekać, że to nie najlepszy film w karierze Hayao Miyazakiego, a ja cieszę się, że on nadal tworzy, ponieważ wciąż nie widzę dla niego żadnej konkurencji. Tak jak napisałam w mojej recenzji, filmy studia Ghibli są wyjątkowe, bo przenoszą nas do baśniowego świata, dostępnego tylko dla dzieci. Na tym seansie znów poczułam znajomą magię, której nikomu innemu nie udało się dotąd odtworzyć. Chyba szczególnie widać to na tle tegorocznych porażek Disneya i Pixara. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że "ostatni film w karierze Hayao Miyazakiego"... nie będzie ostatnim. Tak jak kolejny i jeszcze kolejny. Poza tym warto też wspomnieć o Barbie. Cieszę się, że coś tak dziewczęcego, różowego i mówiącego o ważnych sprawach uzyskało najwyższy wynik box office w tym roku. A ludzie zamiast wstydzić się iść na seans, chodzili przebrani za Barbie i Kena, robiąc z tego jedno z najbardziej pozytywnych doświadczeń 2023 roku. Zachwycił mnie także Spider-Man: Poprzez Multiwersum, który nie tylko pokazał, że jest nadzieja dla produkcji superbohaterskich, ale także udowodnił, że można zrobić jeszcze wiele w zakresie animacji i warto być ambitnym. Oba tytuły zajmują specjalne miejsce w moim sercu.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj