Ten komiks jest dokładnie tym, co obiecuje w tytule: jest preludium do Nieskończoności, czyli niezwykle ciekawego wydarzenia w uniwersum Marvela. Rzecz jasna cierpi na tym, że stanowi ledwie przystawkę do dużego dania.
Nieskończoność to jedna z lepszych fabuł Marvela – rozgrywająca się na kosmiczną skalę opowieść o wojnie z Budowniczymi, a przy okazji historia kolejnego, bardzo efektownego starcia z tytanem Thanosem, który ponownie kieruje swój wzrok ku Ziemi. W temacie space oper z udziałem superbohaterów trudno znaleźć coś lepszego.
Tak wielki event wymaga jednak odpowiedniego przygotowania, od wprowadzenia samych Budowniczych i zbudowanie podwalin konfliktu z nimi aż po wykształcenie nowych superbohaterów, którzy w nadchodzącym starciu odegrają jedne z ważniejszych ról. Wydawana w ramach Marvel NOW seria Avengers pełni właśnie tę rolę, Avengers Volume 3: Prelude to Infinity jest zaś jej najnowszą odsłoną.
W efekcie komiks ten cierpi na coś w rodzaju syndromu przystawki – jego fabuła sprowadza się w zasadzie do sygnalizowania kolejnych wątków, zapowiadania większych wydarzeń i podsycania aury tajemnicy oraz zagrożenia, a nic z tego nie znajduje w tym albumie finału. Wszystko to gęsto przeplatane jest kolejnymi scenami akcji, najczęściej walk z udziałem całej lub większej części drużyny Avengers. W skrócie: jest efektownie, ale komiks wiele poza tymi scenami akcji nie daje.
Trudno jednak poczytywać to za dużą wadę, skoro przed rozpisaną z wielkim rozmachem opowieścią wstęp jest po prostu nieodzowny. Trzeba też przyznać, że Jonathan Hickman wyciska ze scenariusza, ile się da, czy to w świetnych scenach między Thorem a Hyperionem, czy w narracji, którą prowadzi bardzo umiejętnie. I podobnie strona graficzna wypada więcej niż dobrze: jest dynamicznie i momentami bardzo pomysłowo.
Otrzymujemy więc komiks może i nie znaczący, bo nie taka jest jego rola, ale naprawdę fachowo wykonany. Jeżeli zadaniem Preludium… ma być podsycanie apetytu na samą Nieskończoność, to można uznać, że album ten sprawdza się w tym wyśmienicie.