Faking It to dla mnie jedno z największych zaskoczeń telewizyjnych ostatnich lat. Trudno być szczególnie zdziwionym, gdy kolejny hit serwuje nam HBO, AMC czy Showtime – te kanały przyzwyczaiły nas już do wysokiego poziomu swoich produkcji. Natomiast konia z rzędem temu, kto by się spodziewał czegoś podobnego od MTV.

Oto bowiem projekt stacji odpowiedzialnej za "Jersey Shore" i "Teen Mom" wyrasta na obecnie najlepszą obecnie emitowaną telewizyjną komedię. Ekipo z Teorii wielkiego podrywu, Dwójko i połówko, Współczesna rodzino, dziękujemy wam, możecie już zakończyć wasze coraz nędzniejsze z każdym kolejnym sezonem żywota – Karma i Amy godnie was zastąpią. Obojętnie, czy do kogoś trafia tematyka życia nastolatków, czy odczuwa przesyt problemami młodych ludzi - nie sposób nie zakochać się w Faking It. Serial jest po prostu diabelnie śmieszny.

Urok wcielających się w główne bohaterki Rity Volk i Katie Stevens każdą ze scen czyni magiczną. Dziewczyny są niezwykle przebojowe, a swoje bohaterki odgrywają z mieszanką naturalności i dezynwoltury. Amy i Karma mogłyby właściwie siedzieć i nic nie robić przez 20 minut, a serial wciąż dostarczałby niezłej rozrywki.

[video-browser playlist="615535" suggest=""]

Niemniej swoje w Faking It robią też scenarzyści, którzy nawet w niekiedy grubo ciosane postacie drugoplanowe wkładają dusze. Próżno szukać tu jakiejś antypatii, a irytujących bohaterów zwyczajnie nie stwierdzono. Wszyscy – nawet wrogowie głównych bohaterek – to postacie na swój sposób pozytywne, natychmiast zaskarbiające sobie serca widzów. Duża w tym zasługa niesztampowych dialogów, wyśmiewających właściwie wszystkie stereotypy związane z nastoletnimi perypetiami. Faking It doskonale balansuje pomiędzy serialem obyczajowym o młodych ludziach a produkcją parodiującą takowe – to ideał, do którego bezskutecznie przez lata dąży Glee.

Czytaj również: Co w 2. sezonie "Faking It"?

Choć 1. seria poniekąd zamknęła wątek tytułowego udawania, twórcom nie brakuje pomysłów na dalszą fabułę. Relacja Amy i Karmy w 2. sezonie wydaje się równie ciekawa i nieprzewidywalna jak na samym początku oglądanej historii. Podobnie jak we wspomnianym serialu Ryana Murphy’ego nie brakuje tu rozmaitych mniejszości czy społecznych wyrzutków. W Faking It co prawda nikt nie śpiewa, ale serial ogląda się z ogromną przyjemnością. Tego zaś o ostatnich sezonach Glee nie można powiedzieć na pewno.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj