"Focus" zaczyna się bardzo dobrze – Will Smith gra emerytowanego oszusta, Nicky’ego, który bierze pod swoje skrzydła niedoświadczoną Jess i razem z grupą współpracowników wyrusza do Nowego Orleanu, by robić to, co wszyscy potrafią najlepiej. I ta część działa bardzo dobrze – poznajemy bliżej kilku oszustów, którzy są zabawni, sympatyczni i bardzo efektownie okradają innych, przez co nieraz widz musi się bardzo skupić, by nie zgubić się w ich działaniach. Jednak to raczej bawi niż drażni. Jak już mogliśmy się wcześniej przekonać, duet Requa i Ficarra potrafi kręcić komedie („I Love You Phillip Morris”), choć widz będzie się raczej uśmiechał przez cały film niż wybuchnie śmiechem. Dialogi są żywe, zabawne, często ostre, a w Willa Smitha wstąpiło życie – jego bohater jest czarujący, dowcipny, wzbudza sympatię tak samo jak reszta postaci. Horst, grany przez Brennana Browna, jest odpowiednio sztywny i profesjonalny, za to Farhad Adriana Martineza - wyluzowany i rubaszny. Ci trzej aktorzy pasują świetnie do swoich ról; widać, że się nimi bawią i błyszczą na ekranie, wciągając widza w świat kanciarstwa. Adrian Martinez zostawia kolegów delikatnie w tyle, tworząc naprawdę zabawną, choć trochę groteskową postać. Jak przy tym wszystkim wygląda główna bohaterka? Niestety różnie – mimo że Margot Robbie stara się, by jej postać była ciekawa, to Jess ma braki. Z jednej strony to naprawdę ciekawa postać, która nieraz pokonuje Nicky’ego w słownych potyczkach, ma swoje zdanie, a w dodatku potrafi sobie radzić w trudnych sytuacjach; z drugiej – im bardziej zbliża się do Nicky’ego, tym bardziej zamienia się w chichoczącą idiotkę, która nic innego nie potrafi prócz wykrzykiwania „Oh, Nicky!” i uderzania głównego bohatera w ramię. Jednakże to da się przełknąć, mimo że wątek romantyczny jest słaby – zwłaszcza że reszta bohaterów cały czas kogoś kantuje. Scenarzyści nieraz podrzucają nam poszlaki, wiedząc, że wpadniemy w ich pułapki – bliżej więc pierwszej połowie filmu do „Iluzji” niż zwykłej komedii. Zwłaszcza w scenach z BD Wongiem widzowi zaczyna wydawać się, że trafił na świetną historię - nie dość, że z akcją, humorem i dobrymi postaciami, to jeszcze wyróżniającą się na tle innych produkcji. "Focus" nie tylko docenił swój temat, ale także okraszony jest pięknymi zdjęciami i muzyką. Z tego powodu widz rozsiada się już wygodnie w fotelu, czekając na więcej, bo to była tylko ledwo pierwsza połowa – ale niestety czeka go zawód. [video-browser playlist="664099" suggest=""] W drugiej części filmu wątek romantyczny jest najważniejszy, przez co Nicky staje się ciepłą kluchą, a Jess nie okazuje się tak cwana, jak każdy z widzów miałby nadzieję. Jednak wszystko nadal ratują elementy komediowe, zabawne dialogi i muzyka, w którą naprawdę polecam się wsłuchać. Nie zrozumcie mnie źle, druga cześć nie jest tragiczna – to nadal bardzo zabawny film, z wartką akcją i ciągłymi twistami, jednak pierwsza połowa obiecuje o wiele, wiele więcej. Historia, która powinna się zagęszczać, przypomina raczej maratończyka, który śpieszył się na pierwszych kilometrach i nie ma siły na finisz. Najlepiej by było, gdyby Ficarra i Requa pozbyli się wątku romantycznego lub chociaż zmniejszyli go do minimum, ponieważ z jednej strony Smith i Robbie mają niesamowitą chemię, z drugiej jednak scenarzyści i zarazem reżyserzy filmu nie potrafią jej dobrze wykorzystać. I choć zabrzmi to dziwnie, bo w końcu mówimy o duecie, któremu zawdzięczamy „Kocha, lubi, szanuje”, to wydaje się, że Ficarra i Requa nie czują się dobrze ani w pisaniu postaci kobiecych, ani w tworzeniu romansów między bohaterami. Jess i Nick są o wiele ciekawsi, gdy do siebie nie wzdychają - i nie jest to wina aktorów, którzy próbują ratować swoje postacie, ale słabego scenariusza. Czytaj również: Box Office: „Focus” zdobywa szczyt "Focus" jest więc dobrym filmem – zabawnym, z fajnymi bohaterami, ciekawą fabułą. Niestety obiecuje trochę za dużo, niż jest w stanie unieść, i to wielka szkoda, ponieważ z poziomu „Iluzji” idzie w kierunku komedii romantycznej (choć nadal niezłej). Ci, którzy wybiorą się do kina, będą zadowoleni i miło spędzą czas, a w pamięci najlepiej zapisze się im prawdopodobnie Farhad. I to musi wystarczyć.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj