Laugh track, czyli śmiech widowni będący nieodłączną częścią serialu, jest obecnie w odwrocie. Po kilkudziesięciu latach sukcesów tego typu komedii, widzów coraz trudniej przekonać do bawienia się w rytmie aranżowanym przez twórców. Sitcom z laugh trackiem stał się telewizyjnym westernem - gatunkiem, który kiedyś miał kluczowe znaczenie dla całego przemysłu, a dziś jest tylko własnym cieniem. Od 2004 roku i końca Przyjaciół, aby utrzymać się w ramówce, musiał wyróżniać się ciekawym konceptem. "Will and Grace" w interesujący sposób przedstawiało ideę homoseksualizmu, Two and a Half Men śmieszyło kuriozalnością sytuacji bohaterów, How I Met Your Mother zaangażowało widzów w wyraźny główny wątek fabularny, a The Big Bang Theory stanowiła odpowiedź na coraz wyraźniejszą społeczność nerdowską.

Oglądając premierowy odcinek Partners ma się wrażenie, że wróciliśmy do lat 80. i 90., kiedy to wystarczającym pomysłem na nowy sitcom z laugh trackiem była grupa znajomych, która będzie rzucać do siebie zabawnymi tekstami. Do niedawna myślałem, że te czasy dawno minęły - CBS najwyraźniej uważa inaczej.

Partners przedstawia losy dwóch par różnej orientacji - heteroseksualni Joe i Ali zderzają się tutaj z homoseksualnymi Louisem i Wyattem. W pilocie właściwie nie ma to jednak żadnego znaczenia, bo dynamika różnej mentalności par nie zostaje wykorzystana. Oglądamy więc - jak za czasów Kronik Seinfelda - zwykłe, prowadzące donikąd przygody czterech znajomych.

Niedostatki scenariusza i płytkość żartów mogą jeszcze zostać zatuszowane grą aktorską, która sprawi, że po prostu polubimy bohaterów. Rasistowskie i erotyczne dowcipy z Dwóch spłukanych dziewczyn byłyby pewnie nie do zniesienia, gdyby nie fantastyczna chemia między Kat Dennings a Beth Behrs. W Partners pierwsze skrzypce grają David Krumholtz i Michael Urie, tyle że muszą jeszcze pociąganie smyczkiem poćwiczyć. Wielka szkoda, bo to przecież aktorzy szalenie charakterystyczni i lubiani przez widzów. Dzięki Krumholtzowi można było bez problemu przetrwać nawet najgorszy odcinek Wzoru, a Urie do końca Brzyduli Betty pozostał jednym z najmocniejszych punktów serialu. Razem na ekranie wypadają zupełnie przeciętnie, podobnie zresztą jak reszta obsady w postaci Sophii Bush i Brandona Routha. Ich występy trudno jeszcze oceniać, bo ich rola w pilocie była dość marginalna… Póki co jednak ani gwiazda Pogody na miłość, ani były Superman, nie zachwycili.

Partners wydaje się być spóźnione o co najmniej 10 lat. Podobny pomysł na fabułę widzieliśmy już dziesiątki razy, tak samo zresztą jak i prezentowane - mało śmieszne - gagi. Warta uwagi jest za to czołówka - choć krótka i minimalistyczna, ma świetną muzyką i montaż. Kto jeszcze jej nie widział, niech się pospieszy, bo za niedługo już nie będzie ku temu okazji.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj