Selfie jest luźno inspirowane konceptem z "My Fair Lady", który teraz został zinterpretowany na potrzeby czasów obecnych. I sam pomysł jest interesujący, bo zwraca uwagę na problem pokolenia selfie, jednocześnie z przymrużeniem oka próbując się z tego śmiać. Można rzec, że Emily Kupnek w pewnym sensie odtwarza tu swój styl z Suburgatory, gdzie również były wyśmiewane pewne ludzkie postawy, mając poniekąd dać do zrozumienia, że takie stereotypy nie do końca są dobre. 

Problem zaczyna się, kiedy spojrzymy na humor w pilocie. Niestety niewiele tutaj działa. Humor jest zaledwie przeciętny, a udanych gagów, które wywołują przynajmniej uśmiech, jest zaledwie kilka. Na razie jest to trochę zbyt sztampowe i banalne, przez co czuć niewykorzystany potencjał. A go widać bardzo wyraźnie - z tego konceptu można stworzyć świetną komedię.

[video-browser playlist="633178" suggest=""]

Jedynym elementem, który po nieudanym pilocie sprawia, że chce się obejrzeć kolejny odcinek, jest Karen Gillan. Dawna gwiazdka Doktora Who ma w sobie coś niezwykłego, magnetycznego, przez co momentalnie przyciąga do ekranu i wzbudza wiele sympatii. Nawet pomimo trochę irytujących przywar postaci Gillan osiąga bardzo wiele. To właśnie dzięki niej i fajnej relacji z Henrym (John Cho) może z tego serialu coś wyjść. Szkoda, że na razie Selfie nie ma praktycznie żadnych interesujących postaci drugoplanowych.

Czytaj również: Słaba oglądalność "Selfie", "Agenci T.A.R.C.Z.Y." tracą widzów

Selfie rozpoczyna się bardzo przeciętnie, nie zachwycając i nie wykorzystując potencjału bardzo atrakcyjnego konceptu. Jednak są elementy pokazujące, że może jeszcze rozwinąć się w wartościowy serial komediowy, który jednocześnie będzie bawić i wzruszać.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj