Prezes (Robert Górski) ostrzeżony przez Richarda (Krzysztof Dracz), że ma szpiega w swoich szeregach postanawia sprawdzić lojalność swoich współpracowników. Nie ma lepszego sposobu niż ogłoszenie, że wódz jest umierający i podglądanie jak w jego biurze na Nowogrodzkiej zaczynają pojawiać się pretendenci do zajęcia jego fotela. A kandydatów chętnych do objęcia roli Naczelnika Państwa nie brakuje. Okiełznać całe to szaleństwo starają się Mariusz (Mikołaj Cieślak) i niezłomna pani Basia (Izabela Dabrowska). Gdy Robert Górski w 2017 r.  na Youtubie zaprezentował swój autorski serial komediowy przedstawiający losy pewnego prezesa, który ze swojego biura kieruje Polską, kraj oszalał. Produkcja cieszyła się bardzo dużym zainteresowaniem nie tylko widzów, ale też mediów, które bardzo często w rozmowach politycznych odnosiły się do ukazanych tam wydarzeń. Do historii przeszła już postać Jarosława Gowina sportretowana genialnie przez Andrzeja Seweryna wygłaszającego kultowy już tekst „głosowałem, ale się nie cieszyłem”, czy też postać prezydenta Adriana czekającego nieustanie przed wejściem do gabinetu prezesa. Serial Ucho prezesa miał 4 sezony, a jego zwieńczeniem była dwugodzinna sztuka teatralna Ucho prezesa, czyli scheda wystawiana w Teatrze 6 piętro. Muszę przyznać, że krótsza forma jest dla tej produkcji dużo odpowiedniejsza. W sztuce mamy za dużo nic nie wnoszących, a czasami też mało zabawnych scen i monologów. Czuć, że Górski specjalnie rozwleka historię, by wpasowała się swą długością na deski teatru. Mało kto by chciał zapłacić za bilet na przedstawienie, które trwa raptem pół godziny.
foto. Teatr 6 piętro
Fani od razu zauważą pewne zmiany obsadowe. Na przykład Antoniego nie gra już Wojciech Kalarus a Janusz Chabior. Trzeba jednak przyznać, że jest to mistrzowska zmiana. Chabior już w Polityce Patryka Vegi pokazał, że jako były minister obrony jest świetny, a tu tylko to dobitnie udowadnia. Mimika, sposób poruszania się i mówienia jest niezmiernie podobny do portretowanej postaci. Również wymiana Cezarego Pazury na Tomasza Schimscheinera grającego Donalda Tuska była dobrym posunięciem. Jest dużo bardziej przekonujący i naturalniejszy w tej roli niż jego poprzednik. Złą zmianą jest niestety zastąpienie rewelacyjnej Agnieszki Pilaszewskiej bardzo słabą i mało przekonywającą w roli Beaty Szydło Joanną Żółkowską. Niestety, to jej występ mocno psuje cały wydźwięk. Jest najsłabsza z całej galerii postaci, jakie przewijają się przez gabinet prezesa, a przez to że jest istotną figurą na tej szachownicy, jest jej w tej produkcji dużo. Dodatkowo bardzo często staje w kontrze z Chabiorem, Bończakiem czy Koślikiem, czyli bardzo mocnymi, wyrazistymi postaciami. Górski znakomicie pokazuje mechanizmy polityczne, które od wieków są niezmienne. Zawsze otoczenie władcy knuje za jego plecami i czeka na jego jak najszybszy upadek, by zająć w ich mniemaniu należyte im miejsce. Pod względem fabuły nie ma w Ucho prezesa, czyli scheda nic odkrywczego, ale też nie oczekujemy po tej sztuce jakichś zaskakujących twistów. Ma ona nam pokazać znanych polityków w krzywym zwierciadle i z tego zadania się wzorowo wywiązuje. Problem jest tylko z długością, ponieważ historia, gdy już zaprezentuje wszystkich bohaterów dramatu, zaczyna miejscami nudzić, a widz zaczyna coraz niecierpliwiej czekać na finał. Górski nie ma też pomysłu na jakieś sensowne zakończenie, więc gdy gasną światła i na ekranie pojawiają się napisy końcowe zostaje pewien niesmak. Spektakl został nagrany na potrzeby platformy Player, a twórcy wprowadzili do tekstu kilka uaktualnień, by widz nie miał wrażenia, że ogląda sztukę sprzed roku czy dwóch. W takich projektach mocno osadzonych we współczesnych realiach jest to niezmiernie istotne.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj