Historia jest narzędziem, którego należy używać, bronią, z której trzeba korzystać. Przeszłość musi być podporządkowana potrzebom Imperium; jeśli tak nie jest, oznacza to, że Imperator nie wywiązuje się ze swoich obowiązków.

— Imperator Fondil III Łowca, Poufne wskazówki, jak rozwijać Archiwum Imperialne na Kaitainie

  Szaddam IV z założonymi z tyłu rękami upajał się roztaczającym się z najwyższego piętra Monolitu widokiem wspaniałego kompleksu muzealnego Corrinów jak winem z dobrego rocznika. Obrócił się z uśmiechem zadowolenia do stojącego obok niego mężczyzny o lisiej twarzy. — Ludzie wydają się stąd bardzo mali, Hasimirze. Hrabia Hasimir Fenring uniósł krzaczaste brwi i podobnie jak Imperator przyjrzał się imponującym placom i pomnikom. — A więc lubisz patrzeć na ludzi z góry… hmm? Mówił nosowym głosem i miał irytujący nawyk kończenia zdań monosylabami albo chrząknięciami. Plazowe okno było przezroczyste jak powietrze. Na lądowisku obok placu centralnego spoczywały srebrne sylwetki statków kosmicznych wielu szlachciców. — Lubię przyglądać się moim poddanym z daleka. Taki punkt widzenia zapewnia mi obiektywne spojrzenie. Szaddam zachwycał się monumentalnymi posągami swoich przodków. Wyglądali jak tytani, którzy zebrali się w mieście. Gdy rozejdzie się wieść o jego wspaniałości, Otorio stanie się celem wypraw niezliczonych rzesz podróżników. Będą tu napływały tłumy turystów, by składać uszanowanie i napełniać pieniędzmi skarbiec planety, a zatem skrzynie Corrinów. Wkrótce może Gildia Kosmiczna uruchomi nawet bezpośrednie połączenie z Kaitainem. — Przynieśliśmy cywilizację do tej zapadłej dziury — rzekł Imperator. Nie posiadając się z zadowolenia, odchrząknął z głębi gardła, ale zaraz zdał sobie sprawę, że wydaje taki sam denerwujący odgłos, jaki często dobywa się z ust Fenringa. — Dokonaliśmy tu wielkiej rzeczy. Fenring, mężczyzna mikrej postury, ale wielkiej siły i bystrości umysłu, był w latach chłopięcych przyjacielem Imperatora i nadal pozostawał jego najbardziej zaufanym doradcą w skomplikowanych sprawach. Piastował też jedno z najbardziej wpływowych stanowisk w rządzie — imperialnego obserwatora do spraw przyprawy na Arrakis. Niedostatki urody i grube rysy twarzy rekompensował sobie drogimi ubiorami: wielkimi kołnierzami z falbankami i koszulami z mankietami spinanymi dużymi niebieskimi kamieniami szlachetnymi. Jego zwinne i niespokojne palce zdobiły złote i platynowe pierścienie. — Tak, hmm, cieszę się, że ponownie odkryłem tę planetę, Najjaśniejszy Panie, ale nadal dręczy mnie, dlaczego przez tak długi czas trzymała się na uboczu. — Hrabia pociągnął podejrzliwie nosem. — Wciąż to badam. Przypuszczam, że nieprzypadkowo pomijano Otorio w dokumentach. Miejscowi, aach, nie kwapią się do udzielania informacji. Albo nic nie wiedzą o poprzednich władcach planety, albo celowo coś zatajają. Szaddam wzruszył ramionami. — Teraz to nieważne. Od tej pory Otorio będzie wiecznie znane jako siedziba Wielkiego Muzeum Corrinów. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności ekscentryczny — a po prawdzie nieudany — mentat Grix Dardik natknął się w starych kartotekach imperialnych na umieszczoną w niewłaściwym miejscu wzmiankę o Otorio. Mieszkańcy tej planety nie mieli nawet władcy niskiego rodu, który reprezentowałby ich w Landsraadzie. Nie udzielali się w polityce Imperium, nie uczestniczyli w żadnym spisie powszechnym i od pokoleń nie płacili podatków. Dardik poinformował o tym odkryciu hrabiego Fenringa, jedyną osobę, która tolerowała jego obecność, a ten z kolei doniósł o tym Szaddamowi. Imperator zaanektował Otorio jednym pociągnięciem ozdobnego pióra i wybrał je na siedzibę swego bajecznego muzeum. Do mężczyzn podeszła z szelestem diamentowo tkanych spódnic, adamaszkowego gorsetu i przetykanej krwiowłóknami bluzki nowa Imperatorowa Aricatha i prześlizgnęła się między nimi do szerokiego okna widokowego. — Szaddamie, Najjaśniejszy Panie — powiedziała ze słodkim, szczerym uśmiechem. Była jego szóstą i najnowszą żoną, poślubioną bardzo krótko po śmierci rozczarowującej, nijakiej Firenzy Thorvald, miernej partnerki politycznej i bardzo kiepskiej małżonki. Śliczna Aricatha miała wciąż powab świeżości i Szaddam częściej gościł w jej łożu niż u swoich konkubin. Jej pełne usta umalowane były na ciemnokasztanowo, a zęby równe i doskonałe jak perełki. — Jesteś niedobrym gospodarzem, mój drogi. Odejdź od okna. Ci ludzie przyjechali tu na twój rozkaz, żeby cię zobaczyć. — Przyjechali tu po to, żebym to j a ich zobaczył. — Zerknął na kłębiące się w sali audiencyjnej tłumy. — Równie dobrze mogę obserwować ich stąd. Fenring zachichotał. — Szaddam ma rację, moja piękna Imperatorowo, ale ty też, mm… aach? Najjaśniejszy Panie, intrygi możemy knuć w dowolnej chwili. Może dzisiaj powinniśmy pozwolić im okazywać ci cześć i cię adorować? To się nieczęsto zdarza, hmm? Szaddam zmarszczył brwi. — Obrażasz mnie, Hasimirze, czym wiele ryzykujesz. — Dobrze jest czasem usłyszeć prawdę. Mówię szczerze, ale tylko wtedy, gdy nie ma nikogo innego, kto by mógł to usłyszeć. — Ależ ja cię słyszę, hrabio Fenringu — powiedziała Imperatorowa z melodyjnym śmiechem. — Nie martw się, nikomu nie powiem. Jesteśmy zjednoczeni w czynieniu tego, co najlepsze dla Imperium. Śmiała wypowiedź Aricathy zdumiała zarówno Fenringa, jak i Szaddama­. Miała naprawdę olśniewającą urodę: granatowoczarne włosy, które chłonęły światło, gładką, jasnokremową skórę i duże, czarne jak gagat i obsydian oczy. Dotrzymywała Szaddamowi towarzystwa, kiedy tego chciał, i była na tyle mądra, by mu się nie narzucać, kiedy pragnął samotności. Fenring uważnie ją obserwował i ostrzegał Szaddama, że może nim na różne sposoby manipulować. Rzekł mu kiedyś: „Gra na tobie, Najjaśniejszy Panie, nie jak na instrumencie, ale jakby dyrygowała całą orkiestrą”. Szaddam puszczał to mimo uszu, bo uważał się za osobę niepodatną na żadne manipulacje. I bynajmniej nie miał nic przeciwko temu, by Aricatha przebiegała palcami po jego skórze, bo czerpał z tego ogromną przyjemność. Imperatorowa ujęła go pod ramię i ruszyli przez rozległą salę audiencyjną,­ która zajmowała całe najwyższe piętro Monolitu Imperialnego. Powiodła go na jej środek, jakby chciała wystawić go na pokaz. Otworzyły się metalowe drzwi szybkiej windy i wysypał się z niej tłum szlachetnie urodzonych gości w barwnych szatach z herbami prominentnych członków Landsraadu. Z windy, która w ciągu kilku sekund wyniosła ich na szczyt Monolitu, pozwalano korzystać tylko osobom zaproszonym na tę specjalną audiencję. Fenringowi niezbyt zależało na pojawianiu się na widoku publicznym, więc Szaddam się nie zdziwił, widząc, że wtapia się on w ciżbę rozgadanej szlachty.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj