Wcześniejsze informacje o problemach filmu "The Fantastic Four" pochodziły z portalu EW.com. Dzisiejsze obszerne informacje dostarcza prestiżowy The Hollywood Reporter. Czytaj także: Czy będzie "Fantastyczna Czwórka 2"? Dziennikarze przypominają skasowanego Tweeta reżysera, który opublikował go kilka dni przed amerykańską premierą. W nim napisał, że rok wcześniej miał fantastyczną wersję, której widzowie pewnie nigdy nie obejrzą. Napisał to po pierwszej fali negatywnych recenzji, które zmiażdżyły ten film. The Hollywood Reporter twierdzi, że kilka dni później - nadal przed premierą - napisał maila do obsady i ekipy filmowej, w którym podkreślał, jak bardzo jest dumny z filmu i zaznaczał, jak to zrobili lepszy film, niż 99% komiksowych produkcji w historii. Ktoś mu odpisał, "Nie wydaje mi się". Czytamy, że Tweet reżysera w tak ważnym momencie niesamowicie rozwścieczył włodarzy studia 20th Century Fox. Informatorzy THR twierdzą, że sytuacja z reżyserem i jego zachowaniem była o wiele gorsza, niż pierwotnie zachodnie media mówiły. A sam Josh Trank zatrudnił znanego prawnika - Marty'ego Singera, by walczył o jego dobre imię. Sytuacja zdecydowanie się zaostrza. Według informatorów THR reżyser nie stworzył materiału, z którego dałoby się cokolwiek rozsądnego zmontować i uratować tę produkcję. Josh Trank wielokrotnie odmawiał pomocy przy pracy nad filmem. Okazuje się, że zbudował czarny namiot wokół monitora, na którym obserwował to, co kręcą podczas zdjęć. Cały czas tam się chował i odcinał od wszystkich. Był strasznie wycofany i nie chciał z nikim rozmawiać. Nie było mowy o żadnej interakcji z ekipą  czy aktorami. Czytaj także: Klapa "Fantastycznej Czwórki" w box office Wizją Josha Tranka to realistyczna i odważna wersja "Fantastycznej Czwórka", która byłaby kompletnym przeciwieństwem poprzednich filmów. Włodarze studia 20th Century Fox na początku wierzyli w Tranka, że jest w stanie to zrealizować. Wspierali go, gdy podczas pracy na planie dążył do osiągnięcia przygnębiającego tonu, zmuszając aktorów do tworzenia tak papierowych kreacji, jak to tylko możliwe.
- Podczas tworzenia ujęć, dosłownie mówił aktorom, kiedy mają mrugać oczami i kiedy  mogą oddychać - tłumaczy informator.
W maju media pisały o tym, jak Josh Trank i jego psy rzekomo dokonali zniszczeń w wynajętym przez studio domu na kwotę 100 tysięcy dolarów. Kiedy Martin Padial, właściciel domu, podjął kroki do wyrzucenia Tranka, fotografie jego rodziny zostały uszkodzone przez reżysera. Padial poczuł się zagrożony, więc złożył skargę u lokalnego szeryfa i nawet złożył pozew cywilny przeciwko Trankowi, którego szczegóły nie są znane, bo został on utajniony. Adwokat Padiala nie komentuje sytuacji, a ludzie z departamentu szeryfa potwierdzają, że coś takiego miało miejsce. Inny informator z ekipy filmowej mówi dziennikarzom, że na Tranku ciąży większość winy za problemy tego filmu, ale uważa, że włodarze studia też mają swoje za uszami.
- Film został źle wymyślony i został stworzony ze złych pobudek. Nie było żadnej wizji za tą marką. Mówcie co chcecie o studiu Marvel, ale oni mają wizję.
Okazuje się, że ludziom z 20th Century Fox kompletnie nie zależało na zrobieniu dobrego filmu. Dla nich był jeden priorytet - zrobić ten film, by prawa nie wróciły do Marvela. Czytaj także: Reżyser "Fantastycznej Czwórki" zniszczony przez producentów?
- Bali się, że stracą prawa, więc szli do przodu i nie oferowali Trankowi ani pomocy, ani nie zwolnili go. Schowali głowy w piasek - czytamy.
Rzecznik prasowy studia 20th Century Fox odmówił komentarza. Rzekomo pomysł na zwolnienie Josha Tranka pojawił się w głowach włodarzy, zanim jeszcze rozpoczęły się prace na planie. Zdecydowali jednak mu się zaufać, bo stworzył on dla nich hit "Chronicle". Uważali, że znaleźli swojego reżysera, który może stać się kolejnym J.J. Abramsem. Czytamy, że studio też niechętnie rozważało zwolnienie, bo zależało im na pozbyciu się reputacji kontroli i ingerencji w prace filmowców. Kiedy problemy z Joshem Trankiem się rozpoczęły, według informatora było już za późno by go zwolnić.
- Jak można zatrudnić kogoś, by przejął i nakręcił film od połowy? Albo zatrudnić kogoś desperacko potrzebującego pracy, albo zaczynasz od nowa, ale cały budżet idzie do kosza i tracisz obsadę.
Pod koniec prac na planie Simong Kinberg i Hutch Parker wymyślili na szybko nowe zakończenie. Jako że cała obsada nie była dostępna, większość tego materiału nakręcono z dublerami, a sam Miles Teller grał sam na tle green screenu. Pracownicy mówią, że był to chaos. Inny informator mówi, że pomagał im przy tym Drew Goddard ("Daredevil"). Problem w tym, że ostatni akt filmu w recenzjach amerykańskich krytyków jest oceniany najbardziej negatywnie, więc trudno powiedzieć, czy przed ingerencją było lepiej. Czytaj także: Jaka przyczyna problemów "Fantastycznej Czwórki"?
- Wszyscy powinni dokładnej przeanalizować swoje postępowanie. Każdy powinien spojrzeć na siebie w lustrze, także ja. Pewnie nawet ja zrobiłem ten film ze złych powodów - mówi informator.
"The Fantastic Four" zadebiutuje w Polsce 14 sierpnia.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj