Annad patrzył na nią w milczeniu. Nie widział w niej bogini, o której mówili Wyznawcy. Widział potężnego maga i wyraźnie przygnębionego kreatora. Wspomniał swojego mentora Sentaha, którego moc umożliwiała nie tylko podróżowanie między światami, ale też zyskanie wiecznej młodości. Po zniknięciu zasobów magii Sentah nie był w stanie się wyleczyć, gdy w mieście wybuchła epidemia żółtej gruźlicy. Śmierć przyjął jednak ze spokojem, twierdząc, że i tak żył znacznie za długo. Żałował tylko, że nie zdołał przekazać Annadowi całej swojej wiedzy.
– Przykro mi – powiedziała Rielle.
Annad pokręcił głową.
– To nie twoja wina, że zachorował.
Podobnie jak nie tylko ona była winna temu, że starzec nie zdołał się uleczyć. Magia, którą wygenerowała, a potem pobrała przed opuszczeniem Infae, i tak nie rozpłynęłaby się tak daleko.
– No to… co teraz zrobisz? – zapytał.
Wzięła głęboki wdech i wyprostowała się.
– Muszę zdecydować, czy odnowić ten świat. Myślę, że przedtem będę musiała dowiedzieć się czegoś więcej o Wyznawcach. Gdzie znajduje się ich siedziba?
– W Vohenn.
Miasto u ujścia rzeki. Skinęła głową.
– W takim razie właśnie tam się udam.
Annad skrzyżował ramiona.
– Odnowić, czyli wypełnić Infae magią?
– Tak. Jestem kreatorem. Wyjątkowo potężnym.
Kiwnął głową.
– Tak właśnie uważał Sentah. Mówił, że kreatorzy nie mogą być bogami, bo nie mogą zyskać wiecznej młodości. Doszłoby wtedy do rozdarcia światów. To cena, jaką płacą za swój talent.
Zamrugała oczami z zaskoczenia.
– Wiesz o Klątwie Kreatorów?
Annad wyprostował się, pękając z dumy, że jego wiedza na temat magii zrobiła na Rielle wrażenie.
– Sentah mi o niej opowiadał.
– Skąd wiedział?
– Należał do członków tajnej biblioteki, więc pewnie to tam o tym przeczytał.
W Rielle zapłonęła iskierka nadziei.
– Gdzie jest ta biblioteka?
Przez twarz Annada przebiegł grymas.
– Zaginęła. Członkostwo Sentaha zostało cofnięte wiele cykli temu, a wszyscy, którzy należeli do tej grupy razem z nim, już nie żyją. Na łożu śmierci zdradził mi wskazówki, które miałyby mnie zaprowadzić do biblioteki, i powiedział, że jeśli zdołam je rozszyfrować, będę wart zgromadzonych tam skarbów, ale że nie znajdę jej w ojczystym świecie. – Młodzieniec wzruszył ramionami. – Poza tym nawet gdyby ten świat został odnowiony, nie potrafię przenosić się do innych.
Rielle przyjrzała mu się. Mogłabym go nauczyć. Jeżeli postanowię nie przywracać magii w Infae, najpierw będę musiała go stąd zabrać. A potem pomóc mu w poszukiwaniach? A co z odnawianiem kolejnych światów?
Postanowiła podjąć decyzję później, kiedy zorientuje się w sytuacji.
– Gdzie leży Vohenn? – zapytała.
Przez umysł Annada przemknęła nikła myśl związana z położeniem miasta; jego wiedza opierała się na mapach Sentaha.
– Mogę spojrzeć na te mapy?
Skinął głową i pośpiesznie podszedł do szafy, drżącymi rękami otworzył ją i zaczął przetrząsać liczne zwoje, pliki kart i pojedyncze arkusze. Wyjął duży zwój, podszedł do stołu i odsunął brudne przyrządy i zastawę po kilku posiłkach, by zrobić miejsce na rozwinięcie mapy.
Gdy omawiał szczegóły, Rielle śledziła jego myśli. Vohenn leżało w zasadzie po przeciwnej stronie świata. W zaledwie pięć cykli – lub niemal siedem lat według tutejszej miary czasu – kult Rel dotarł aż tutaj.
Rielle dotknęła mapy.
– Mogę ją wziąć?
– Tylko jeśli zabierzesz mnie ze sobą – odparł Annad.
Rielle podniosła ku niemu wzrok.
– Jeżeli nagle będę musiała opuścić ten świat, zostaniesz uwięziony w jego drugim końcu.
Annad wzruszył ramionami.
– Jestem gotów podjąć takie ryzyko. Nie tylko dla zaszczytu bycia jej przewodnikiem – powiedział sobie – bo jeśli przybyła tu, żeby zdecydować, czy przywrócić moc, muszę przemówić w imieniu tutejszych magów. W tej chwili nic mnie tu nie trzyma.
– W takim razie spakuj się. Nawet jeśli przywrócę magię, nie przeżyjesz, jeśli nie będziesz miał nic do zaoferowania.
Wzięła mapę do rąk i studiowała ją, podczas gdy Annad się pakował. Nie zabrało mu to wiele czasu; zrobił sobie przerwę jedynie na napisanie dwóch krótkich wiadomości: jednej do właściciela budynku, drugiej do przyjaciela. Kiedy skończył, wyciągnęła rękę. Chwycił ją ostrożnie.
– Weź głęboki wdech.
Wykonał polecenie, więc i ona nabrała powietrza do płuc, a potem odepchnęła się od świata i zaczęła szybować w górę. Krajobraz w dole skurczył się i wkrótce Rielle była w stanie rozpoznać odwzorowane na mapie oznaczenia. Kiedy zorientowała się w swoim położeniu, wystrzelili ku najbliższemu wybrzeżu. Podróż do Vohenn wzdłuż linii brzegowej potrwa dłużej niż w linii prostej, ale między nimi a miastem leżał duży ocean, nad którym nie sposób byłoby się odnaleźć.
Kilka razy zatrzymała się, by nabrać oddechu; Annad wyjątkowo dobrze radził sobie z utrzymaniem równowagi na niewidzialnej platformie wysoko nad światem. Zdarzyło mu się podróżować w ten sposób ze swoim mentorem, choć nigdy nie był ani tak wysoko nad ziemią, ani tak daleko od domu. W końcu ich oczom ukazało się miasto w ujściu rzeki. Wody lśniły jasnym blaskiem, a odbijające się w nich niebo wczesnego poranka sprawiało, że nie przypominały paskudnych ścieków, jakie Rielle zapamiętała z poprzedniej wizyty – wydawały się czyste. Poszybowała w dół i zdała sobie sprawę, że nie do końca było to złudzenie. Woda rzeczywiście była teraz znacznie mniej zanieczyszczona, a rozciągająca się po horyzont plama ścieków znikła.
W mieście wciąż panował chaos, ale w samym centrum wznoszono właśnie lśniący budynek. Rielle widziała już całe mnóstwo świątyń i to zdecydowanie była jedna z nich. Zatrzymała się wysoko nad miastem i zeszła do świata, by zastanowić się nad kolejnym ruchem.
Ku jej zaskoczeniu wokół było mnóstwo magii. Moc emanowała z miasta niczym kojąca mgła i częściowo rozprzestrzeniała się także po okolicy. Pochodziła z licznych źródeł, lecz jedno było wyraźnie silniejsze; Rielle odnalazła je w jednym z budynków tworzących kompleks świątynny. Zajrzała w umysły.
Mężczyzna akurat wracał do rzeźbienia, postanowił bowiem wykorzystać panujący wczesnym rankiem spokój i popracować nieco przed zjawieniem się towarzyszy. To właśnie tu mieszkali kreatorzy, których kult Rel przyciągnął obietnicą życia w dobrych warunkach. Wielu zajmowało się dekorowaniem świątyni, a ich rzemiosła obejmowały szeroką gamę: od rzeźbienia przez malarstwo po tkactwo. Nadzorowała ich kapłanka o imieniu Bel.
Rielle rozpoznała jej twarz w umyśle rzeźbiarza. Była to najmłodsza i najbardziej nieśmiała z trzech młodych kobiet, które kiedyś jej pomogły. Teraz od Bel biły pewność siebie i determinacja. Lubiła pracę z rzemieślnikami, ci zaś szanowali ją jako jedną z trzech, które bogini uznała niegdyś za godne swej łaski i których podobizny odwzorowała w Obietnicy.
Rielle skrzywiła się. Tak jak się obawiała, obrazy narysowane przez nią na ścianie wytwórni potraktowano jako przepowiednie i nakazy. Wierzono, że aby wróciła, w świecie muszą zapanować dobrobyt i równość.
Jakim cudem sprowadzono to do zabijania magów? Rozejrzała się po mieście, lecz nigdzie nie zauważyła spalonych domów. Przeglądając kolejne umysły, trafiła na maga cieszącego się porannym posiłkiem z rodziną. Nie bał się, że może zostać zgładzony. Szukała dalej, ale nie natknęła się na informacje o atakach na magów. Wielu nie było tak zamożnych jak kiedyś, lecz tylko nieliczni mieli problemy materialne. Magii było tu wystarczająco, by mogli odpłatnie świadczyć drobne usługi. Kilkoro trafiło do świątyni, gdzie zaczęło pełnić funkcje kapłanów i kapłanek.
Rielle zwróciła się z powrotem w stronę budynku i zajrzała w umysły przebywających tam osób. Odnalazła młodych duchownych zbierających się na poranne zajęcia.
– Tu nie zabija się magów – stwierdziła.
– I mówi się o kulcie Rel, nie o Wyznawcach – dodał Annad.
Rielle spojrzała w myśli ludzi w centralnej części świątyni. Wychwyciła znajome imię. Podała mapę Annadowi, odepchnęła się od świata i razem z nim poszybowała w dół.
– Pora się dowiedzieć, co tu się dzieje.
Przez dach zeszli do dużego pomieszczenia. Przed lustrem stała młoda kobieta, poprawiając swoje proste, białe szaty arcykapłanki. Rielle puściła dłoń Annada i podeszła do kobiety.
– Kłaniam się uniżenie, arcykapłanko Bel – odezwała się.
Kobieta podniosła wzrok i zamrugała na widok odbicia Rielle w lustrze, a potem obróciła się szybko. Rielle uśmiechnęła się, gdy w jej umyśle dostrzegła niedowierzanie, które przegrało walkę ze zrozumieniem.
– To ty! – wykrzyknęła Bel. – To naprawdę ty! – Ze zdumienia zasłoniła usta dłonią, ukrywając szeroki uśmiech. Uznała, że najwłaściwiej byłoby w tej sytuacji paść Rielle do stóp.
– Nie – rzuciła pośpiesznie Rielle, chwytając Bel za ręce. – Nie poniżaj się przede mną. Nie jestem… Jesteśmy przyjaciółkami. I mamy sporo do omówienia. – Puściła dłonie kobiety. – Czy Mai i Vil też tu są?
Bel przytaknęła.
– Poślę po nie. – Podeszła do drzwi i uchyliwszy je odrobinę, odezwała się do stojącej za nimi osoby: – Znajdź arcykapłanki Mai i Vil i przekaż, że niezwłocznie chcę się tu z nimi spotkać. – Zamknęła drzwi i zerknęła na towarzysza Rielle.
– To jest Annad – przedstawiła go Rielle. – Zeszłam do waszego świata po przeciwnej stronie, a on zaproponował, że zostanie moim przewodnikiem.
Bel uśmiechnęła się do niego.
– Witaj w świątyni Rel, Annadzie. Przebyłeś długą drogę.
Wzruszył ramionami.
– Tak. Dziękuję – odparł niepewnie, bo nie znał języka, którym się posługiwała; jednak dzięki możliwości czytania w jej myślach rozumiał go i zdołał odpowiedzieć.
Bel przez chwilę zastanawiała się, czy nie wysłać kogoś po posiłek, rozmyślania przerwało jej jednak przybycie Mai.
– Rel! Wróciłaś! – Młoda kobieta rozpromieniła się i podbiegła do Rielle, lecz zatrzymała się gwałtownie w pół drogi. – Chciałam powiedzieć… witaj, bogini Rel. – Jej kolana już zaczęły się uginać.
– Dziękuję – odpowiedziała Rielle. – Nie rób tego, proszę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj