Mai zastygła, potem wyprostowała się i podeszła do Rielle spokojnym krokiem, panując nad wyrazem twarzy mimo kłębiących się w niej emocji. Były to strach, zachwyt, a nawet odrobina poczucia winy. Dając początek temu kultowi, ona, Vil i Bel pozwoliły sobie na bardzo wiele – nie dlatego że uważały Rielle za boginię, lecz ponieważ wiedziały, iż nią nie jest.
– To dlaczego powiedziałyście ludziom, że jestem boginią? – spytała Rielle.
Mai pobladła.
– Hm…
– Nie sądziłyśmy, że wrócisz – odparła Bel. – Cała ta idea związana z powrotem nie była nasza. Chciałyśmy, żeby ludzie sami rozwiązali swoje problemy, nie żeby czekali na ciebie. Właśnie dlatego wyszukujemy kreatorów i dobrze im płacimy za tworzenie. Wierzymy, że sami jesteśmy w stanie odbudować zasoby magii.
– Ale ludzi ogromnie ekscytuje myśl o odwiedzinach naszego świata przez boginię. Chcą się z tobą spotkać – wyjaśniła Mai. – Pragną tego tak bardzo, że kiedy zasugerowaliśmy, że mogłabyś nie wrócić, stracili zainteresowanie walką o wolność.
Bel uśmiechnęła się.
– A od ciebie biła taka moc, że równie dobrze mogłabyś być boginią.
Rielle pokręciła głową.
– Bogowie nie popełniają błędów. Ja tak.
– Wszyscy bogowie je popełniają – sprzeciwiła się Mai, marszcząc brwi. – Jak ktokolwiek mógłby wierzyć, że są nieomylni, widząc niedoskonałości świata?
Na to pytanie Rielle nie znalazła odpowiedzi.
– Po co zostawiłaś ten rysunek? – spytała Bel.
Nim Rielle zdążyła odpowiedzieć, drzwi otworzyły się ponownie. Do pomieszczenia weszła Vil; na widok Rielle zatrzymała się i utkwiła w niej wzrok.
– Tak – odezwała się Rielle. – Wróciłam. Wróciłabym wcześ­niej, ale… – Cóż mogła powiedzieć? Że unikała powrotu ze strachu, do czego mogła doprowadzić jej ingerencja?
– Nie potrzebujesz wymówek – stwierdziła Mai. – Dlaczego wróciłaś?
Rielle westchnęła i odwróciła się do Bel.
– Ten obraz… Chciałam, żeby wasze życie stało się lepsze. Chciałam wam pokazać, że zasługujecie na to, by traktowano was sprawiedliwie i godnie. Chciałam wam w ten sposób podziękować za pomoc, jakiej mi udzieliłyście. – Zamilkła na chwilę. – Ale… szczerze mówiąc, liczyłam na to, że i wy, i pozostali pracownicy potraktujecie to jako inspirację do zmian, choć obawiałam się, że moja ingerencja doprowadzi do konfliktów. I doprowadziła. – Zerk­nęła na Annada. – Pojawiłam się po przeciwnej stronie waszego świata i okazało się, że Wyznawcy Rel zabijają magów w moje imię.
– Och – rzekła Vil, pochmurniejąc. – Wyznawcy.
– Nie doszli z nami do porozumienia – wyjaśniła Bel. – I stworzyli własny kult.
– Z początku nie było łatwo. – Vil podeszła do nich, otrząsnąwszy się z szoku na widok Rielle. Z tej trójki to właśnie ona była najbardziej pewna siebie i pragmatyczna. – Ludzie nie wiedzieli, czy to, co narysowałaś, było obietnicą, czy poleceniem. Czy w ogóle cokolwiek to znaczyło. Jednak my i pozostali pracownicy uznaliśmy, że coś musimy zrobić. Nie chcieliśmy pozwolić, by pozostało to bez znaczenia, więc odmówiliśmy pracy.
– Tak, nie było łatwo. – Mai zadrżała. – Zarządcy wytwórni nie dysponowali mocą, dysponowali jednak inną bronią. Bili. Wstrzymywali zapłatę. Wyrzucali z zabudowań dzieci, a rodziców więzili w środku. Ale właściciele wytwórni nic by nie zarobili, gdybyśmy przestali pracować, więc ostatecznie musieli się poddać.
– Nadzorcy, którzy widzieli, jak znikasz, opowiedzieli o tym ludziom, zanim zarządcy nakazali im milczeć – dodała Bel. – Kiedy rozniosła się wieść, że odwiedziła nas bogini, wielu nadzorców odmówiło stosowania kar cielesnych albo dołączyło do nas. Jeden skopiował nawet twoje dzieło, przyciskając do ściany tkaninę, żeby inni mogli je zobaczyć i powielić.
– Kiedy właściciele dojrzeli do negocjacji, było już za późno – dokończyła Vil. – Wydarzenia wymknęły się im spod kontroli. Wymknęły się wszystkim. Ludzie zwracali się do nas z pytaniami. Byli rozczarowani, gdy nie potrafiłyśmy udzielić odpowiedzi, więc musiałyśmy zacząć zmyślać. Tworzyć zasady i wydawać polecenia. Udało się powstrzymać wybuch kompletnego szaleństwa.
– Ale nurtu rzeki nie da się zatrzymać, więc wciąż sterujemy tą łodzią – dorzuciła Bel tonem sugerującym, że już nieraz wykorzystywała to powiedzenie.
– Mam wrażenie, że to wszystko wydarzyło się dawno temu – powiedziała Mai. – Sprawujemy tutaj kontrolę już od kilku lat. W innych miejscach… niestety nie mamy wpływu na to, co się dzieje na drugim krańcu świata; to dla nas za daleko. Pewnego dnia będziemy na tyle silne, by poradzić sobie z Wyznawcami, ale jeszcze nie teraz.
– Czy ty… jesteś niezadowolona z tego, co próbujemy osiągnąć? – zapytała Bel.
Rielle popatrzyła po kolei na kobiety, które wstrzymały oddech. Zdała sobie sprawę, że marszczy brwi, złagodziła więc wyraz twarzy.
– Nie. Jestem zdumiona, że udało się wam osiągnąć aż tyle. A jednak… – Zawahała się, próbując ubrać w słowa niedające jej spokoju wątpliwości.
– O co chodzi? – zapytała Vil.
Rielle rozłożyła ręce.
– Niepokoi mnie, że to wszystko jest zbudowane na kłamstwie. Nie jestem boginią.
Pochyliły głowy.
– Według ciebie należy wszystko odkręcić? – spytała Mai.
Rielle westchnęła.
– Nie. Prawda może być równie niebezpieczna, co kłamstwo. – Skrzywiła się. – Choć mogłaby powstrzymać Wyznawców.
– Mogłabyś udawać, że jesteś boginią, żeby ich powstrzymać?
Przez twarz Rielle przebiegł grymas.
– Pewnie bym mogła, gdyby to było konieczne. – Popatrzyła na młodego maga. – Co o tym sądzisz, Annadzie?
Pokręcił głową.
– Myślę, że walczyliby o utrzymanie władzy. Rozgłaszaliby, że jesteś oszustką, magiem udającym Rel.
– Nawet gdybym odbudowała zasoby magii w tym świecie?
Wzruszył ramionami.
– Może wtedy nie musiałabyś ich do niczego przekonywać, bo magowie znów mogliby się bronić.
Rielle odwróciła się do przyjaciółek.
– Ludzie są tu wam posłuszni i dokonali trudnych zmian, bo pozwoliłyście im uwierzyć, że znów się pojawię i przywrócę światu magię. To było ryzykowne. Mogłam nigdy nie wrócić. A jednak tutaj jestem, a to stawia was przed kolejnym dylematem: jeżeli rzeczywiście przywrócę magię, oddam też moc w ręce tych, którzy was gnębili.
Mai pokręciła głową.
– Jeżeli wrócą do dawnych zwyczajów, nie znajdą chętnych do spełniania ich żądań.
– Czyli nie zamierzasz odnawiać zasobów? – spytała Bel, odwracając się ponownie do Rielle. – Czy też chcesz mieć najpierw całkowitą pewność, że nie stanie się z tego powodu nic złego?
Rielle pokręciła głową.
– Wątpię, czy kiedykolwiek będę tego całkowicie pewna. Może gdybym była boginią, byłabym w stanie przewidzieć przyszłość, ale nie jestem. A skoro nie jestem i nie pochodzę z tego świata, nie do mnie należy decyzja.
Annad zrobił krok w jej stronę i już chciał wyrecytować całą listę powodów, dla których powinna przywrócić magię, lecz trzy kobiety spojrzały na niego, marszcząc ostrzegawczo brwi, żeby nie przerywał. Powstrzymał się więc, z szacunkiem pochylając głowę.
– Kto w takim razie miałby o tym zdecydować? – spytała Vil.
– Mieszkańcy Infae. – Rielle uśmiechnęła się. – Ale zapytanie wszystkich po kolei zajęłoby zbyt wiele czasu, więc… ich przedstawiciele.
– A czy my wystarczymy, by odegrać rolę przedstawicieli? – spytała Bel. – Razem z twoim przewodnikiem.
– W swoich działaniach kierujecie się dobrem wszystkich ludzi. Nie ma według mnie lepszych kandydatek. – Rielle spojrzała na Annada. – A mój przewodnik występuje w imieniu magów z drugiego krańca Infae. Myślę, że wiemy, czego by chciał. – Odwróciła się. – Co mam w takim razie zrobić?
Trzy przyjaciółki wymieniły spojrzenia. Rielle z ich myśli i malującego się na twarzach powątpiewania wyczytała, że wielokrotnie dyskutowały o tym, co się stanie, gdy do Infae powróci magia, choć doszły do wniosku, że będzie to proces trwający wiele stuleci. Rozważały najróżniejsze konsekwencje, zarówno pozytywne, jak i negatywne. Konsultowały się z mężczyznami i kobietami, których mądrość wzbudziła ich szacunek, i zastanawiały się nad poradami tych osób.
Bel z namysłem przyjrzała się Rielle.
– Przywracałaś już magię światom, prawda?
– Tak. Wielokrotnie. Zawsze na czyjąś prośbę. – Po raz pierwszy brzemię takiej decyzji musiałaby udźwignąć sama, tymczasem starała się właśnie zrzucić je na barki tych trzech młodych kobiet. A jednak uważała, że tak powinno być. – Zobaczyłam już dość i wiem, że nie jestem w stanie przewidzieć, co się wydarzy. Pewna jestem jedynie tego, że nastąpią wielkie zmiany.
– W takim razie… – Mai zerknęła na pozostałe przyjaciółki – uważam, że powinnyśmy to zrobić. Stawiłyśmy czoło jednej zmianie. Przetrwamy kolejną. Magia niesie ze sobą wiele dobra. Może nam być potrzebna, kiedy trzeba będzie poradzić sobie z Wyznawcami. I poradzimy sobie z nimi. Pojawili się w wyniku naszych działań i to my musimy ich powstrzymać.
Vil skinęła głową.
– Zgadzam się. Zbudowałyśmy fundamenty bardziej sprawiedliwego świata. Sceptycznie podchodziłam do myśli, że – z magią czy bez – mogłoby tak pozostać. Ludzie zawsze będą próbowali wykorzystywać innych. Więc równie dobrze możemy żyć z magią.
– W takim razie jesteśmy jednomyślne – rzekła Bel. Nie powiedziała nic więcej, uśmiechnęła się tylko i odwróciła do Rielle. – Pokornie proszę, byś przywróciła temu światu magię.
Rielle pochyliła głowę.
– Oczywiście.
Annad wydał z siebie radosny okrzyk, czym przyciągnął rozbawione spojrzenia kobiet.
– Czy… będziesz w tym celu czegoś od nas potrzebowała? – spytała Bel.
– Nie. Jestem przygotowana. – Rielle przeszła na środek pokoju, zdjęła plecak i wyjęła z niego tabliczkę, wiązkę papieru i rysik. Te przedmioty zawsze wydawały jej się zbyt skromne w obliczu zadania, jakie miała do wykonania, ale ujęła je z czcią, ciesząc się, że ma okazję poćwiczyć swoje umiejętności.
– Myślę, że kolejny portret wystarczy – powiedziała. – Na tamtych krzesłach, tam jest dobre światło.
Wzięła głęboki wdech, w myślach stworzyła kompozycję i zaczęła przelewać podobizny na papier.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj