Teraz NIE MOŻESZ tego zrobić! Myśl Cyclopsa, czysta jak sygnał radiowy, przebiła ścianę komory przetrwania, wpijając się w jej umysł. Nagle poczuła jego strach, żal i gniew. Potrząsnęła głową, wyrzucając go ze swych myśli. Teraz nie ma na to czasu. Liczy się tylko jedno: doprowadzenie promu bezpiecznie na ziemię. Przednie ekrany nadal śnieżyły, ale niewielki monitor LCD nad jej głową lśnił równomiernie, wyświetlając serię równań. Korzystając ze wspomnień Corbeau, rozpoznała liczby jako wskazania wysokości i ciśnienia. Niestety czujniki zewnętrzne nadal nie działały. Odczyty migotały, podając niekompletne i niewiarygodne informacje. A jednak… Wiedziała, że Corbeau zdołał kiedyś zresetować uszkodzony moduł czujnika, wysyłając do systemu impuls elektryczny. Wpatrywała się w umieszczone na suficie ręczne przełączniki obok ekranu LCD. Krzywiąc się, wyjęła moduł i zaczęła resetować przełączniki do maksymalnego przeciążenia. Jej palce skubały kable i manipulowały nimi, wycofując się za każdym razem, kiedy pojawiała się iskra elektryczna. Była to powolna, niemal automatyczna praca, jakby jej rękami kierował ktoś inny. Część jej umysłu znów zaczęła wędrować. Przypomniała sobie szelest kruchych i zimnych liści, na których stawiała stopy, i nagle powróciła do tego dnia wśród jesiennych drzew. – Uwielbiam jesień – powiedziała, wyciągając rękę do Scotta. Spojrzał na nią z dziwnym wyrazem twarzy. Jego oczy były schowane za szkarłatnymi okularami przeciwsłonecznymi, zastępującymi wizjer. Powiedział jej wtedy coś, co ją zaniepokoiło. Nie mogła sobie przypomnieć tych słów. Prom gwałtownie skręcił, rzucając Jean na boczną ścianę. Zahaczyła ręką o sufit, przejeżdżając nią po opuszczonym panelu. Metal przeorał jej ramię, pozostawiając krwawą ranę. Zaklęła głośno. Odległy trzask – prawdopodobnie oderwała się kolejna osłona termiczna. Prom pozostawał ślepy i głuchy. Pot pokrył jej czoło. Musi tu być ponad trzydzieści stopni. Ale zdała sobie sprawę, że to nie tylko upał. Rozbłysk słoneczny trzymał wahadłowiec w uścisku i zalewał statek niezmierzonymi poziomami promieniowania. Jej telekinetyczna osłona zatrzymywała tylko ich część. Skóra Jean się marszczyła, żołądek podchodził do gardła. Miała wrażenie, że serce zaraz wyskoczy z jej piersi. Co powiedział Corbeau wcześniej na stacji kosmicznej? Wysokie poziomy naładowanych cząstek mogą teoretycznie powodować mutacje DNA. Czy burza miała wpływ na nią na pierwotnym poziomie, zmieniając jej kod genetyczny? Spojrzała na powiększające się ciemne plamy krwi na ramieniu. Patrzyła, jak kropla się odrywa, jakby w zwolnionym tempie, i opada na pokład. Ostatnie minuty twojego życia. Znowu ten głos. Myślała, że to tylko panika przez nią przemawia, jednak był to ktoś inny. Coś innego. Coś… obcego. Czy to była tylko burza? A może coś się z nią działo? Coś głębszego, bardziej drastycznego? Umrzesz. Nie – pomyślała. – Nie, będę żyć. Uratuję ich. Umrzesz. Oderwała skrawek czarnej sukienki i przycisnęła go do rany. To będzie wspaniałe. Nie odpowiedziała, nie zdążyła, bo jej telepatia jakby się rozszerzyła, sięgnęła we wszystkich kierunkach. Jean zobaczyła wnętrze statku, setki tysięcy obwodów i połączeń elektrycznych, uszkodzonych i sponiewieranych przez rozbłysk słoneczny. Na zewnątrz wzbierały szalejące zorze, skacząc z góry na dół ultrafioletowego widma. Daleko w dole, na powierzchni Ziemi, ludzie wyrzucali niepotrzebne telefony oraz radia i wbijali wzrok w niebo wypełnione niecodziennym kolorowym blaskiem. Nikt nie widział maleńkiego promu, zagubionego pośród tej masywnej poświaty gwiezdnej energii. Wszyscy ci ludzie na Ziemi sprawiali wrażenie tak małych. Tak pozbawionych znaczenia. Tak bezradnych w obliczu kosmicznych energii, które na nich spadają. Przeszedł ją dreszcz. Tyle mocy… tyle pięknych przepływów. Pierwotne siły, wzywające ją jak pieśń. Superstruny, akordy czasu, które łączyły wszystkie rzeczy. Życie i śmierć, i cały ból, radość i smutek, które leżą pomiędzy. Gwiazdy. Bezmiar gwiazd! Jej krew zaczęła się zmieniać, mutować. Jak krew, komórki i wody starożytnej Ziemi. Jean! Proszę! Scott! Pokręciła głową i zamrugała. Zmusiła się do wycofania z jego umysłu, ograniczając swoją świadomość do wnętrza kabiny pilota. Skupiła się na uszkodzonym sterze, migotaniu odczytów i śnieżących ekranach. Jean, nie rób tego! Przerwała połączenie z umysłem Scotta. Poczuła pozostałych w komorze życia: Logana, Storm, Nightcrawlera, Corbeau i nieprzytomnego profesora. Jedynym umysłem, z którym nie mogła sobie teraz poradzić, był Scott. Wiedziała, że jeśli ponownie nawiąże kontakt; jeśli pozwoli, by jego żal i strach, i – tak – jego miłość ją rozproszyły, załamie się i straci kontrolę. Umrzesz. Tym razem nie sprzeciwiła się. Wiedziała. Tak – pomyślała – umrę. Ale nie pozwolę umrzeć jemu. Przestała zwracać uwagę na pot spływający po jej ciele i kurczącą się skórę, sięgnęła do otwartego panelu na suficie i wróciła do pracy.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj