Godzinę wcześniej JEAN PRZEBIEGŁA WZROKIEM procedury przygotowania do startu, przenosząc spojrzenie z jednego ekranu na drugi. Ciśnienie w kabinie: normalne. Podwozie: sprawne. Powierzchniowe urządzenia uruchamiające: włączone. Usłyszała dudnienie silników – trochę nierówne, ale coraz głośniejsze. W ciągu kilku minut będą gotowi do startu. Zdalne ramiona zostały odstrzelone, jednak nie miało to znaczenia. Wstała i podeszła do bocznej przegrody i sprawdziła obraz z zewnętrznych kamer. Kamera rufowa miała peryferyjny widok na drzwi hangaru. Jean zobaczyła najbardziej wysunięty jęzor ognia pochłaniający stację, płomienie liżące drzwi. – Co robisz, Jeannie? Obróciła się. Wolverine przykucnął, jakby był gotowy do walki. Jego oczy kryły się za białymi soczewkami maski. – Przestraszyłeś mnie – powiedziała. – Pierwszy raz w życiu – odparł. – Niełatwo jest ominąć twoją obronę. Skrzywiła się. Podteksty na bok, Logan miał rację. Bardzo trudno jest zaskoczyć telepatów. – Byłam rozkojarzona. – Westchnęła. – Powiedziałam Corbeau, żeby zablokował komorę przetrwania. – Mam wytrychy. – Uśmiechnął się, podniósł pięść i z brzękiem wysunął jeden z sześciu śmiercionośnych pazurów. – Wbudowane. – Czego chcesz, Logan? – Chcę, żebyś wróciła do komory przetrwania, a ja siądę za kółkiem. Nie odpowiedziała. Jej wzrok padł na jeden z ekranów. Poziom paliwa: dwie trzecie… – Bez kitu, Jean. Wiesz, że mam moc uzdrawiania… Ze wszystkiego mogę się wykaraskać. W moich genach ten rozbłysk nie namiesza. – Logan, nie mamy na to czasu. – A co z twoim chłopakiem? – Wskazał kciukiem w kierunku komory na rufie. – Cyke zaczyna się drzeć, a ja nie zniosę tego przez całą godzinę. Wbrew sobie, pomimo wiszącej nad nimi katastrofy zaśmiała się. Wolverine należał do nowszych X-Menów, nie znała go zbyt długo. Był surowy, szorstki i miał skłonność do lekceważenia rozkazów. Niewiele wiedziała o jego pochodzeniu poza kilkoma niejasnymi wzmiankami o kanadyjskich służbach specjalnych. Jego pazury przypominały raczej jakieś cybernetyczne implanty niż naturalną mutację. Wiedziała tylko, że od miesięcy jest w niej zadurzony. Nie pozwalała sobie na odwzajemnienie żadnych tego rodzaju uczuć. Co za banał – kobieta, która ma porządnego chłopaka, przyciąga łobuza! Ale nie mogła zaprzeczyć, że pozostawali z Loganem w jakiejś dziwnej relacji. – Moja moc mnie ochroni – powiedziała. Jednak głos zabrzmiał słabo, nawet w jej uszach. – Jean, masz przed sobą wiele lat. – Wolverine zrobił krok naprzód, blokując jej drogę do fotela pilota. – Ja żyłem wystarczająco długo. – Czuję się, jakbym żyła wiecznie – szepnęła. Zmarszczył brwi. – Logan, potrafię pilotować prom, a ty nie. Tylko to się liczy. – Uśmiechnęła się, próbując powstrzymać łzy. – To nasza jedyna szansa. Silniki zaszumiały głośniej. Dwa sygnały z konsoli lotu wskazywały, że przygotowanie do startu było niemal zakończone. – Nie jesteś sobą, dziecinko. – Wolverine zacisnął pięści. – Nie jesteś do tego stworzona. Znowu poczuła gniew. Tak jak Scott – pomyślała. Oni tego nie rozumieją. Nigdy nie zrozumieją. Zrobiła krok naprzód, patrząc wyzywająco na Logana. Warknął, spojrzał jej w oczy i zatrzymał się. – Ha. – Masz rację – powiedziała, zachowując spokój w głosie. – Nie jestem sobą. Ale jeśli będę i wykonam rozkazy, jeśli się powstrzymam i oddam komuś stery, wszyscy zginiemy. Patrzył na nią. Przeniósł wzrok na konsolę lotu, zatrzymując go na ekranie podglądu rufowego. Ogień ogarnął podłogi hangaru, obejmując brzegi komputerów i monitorów. Dotrze do promu w ciągu kilku sekund. – Mógłbym cię zatrzymać – syknął. Spojrzała na niego bez słowa. Rozległ się ostry dźwięk. Na wszystkich dziesięciu ekranach ukazał się tekst:  GOTOWY DO URUCHOMIENIA Kiedy Jean odwróciła się w stronę Logana, już go nie było. Drżąc, usiadła w fotelu pilota. Logan był jak tykająca bomba. Najbardziej niebezpieczny mutant, jakiego kiedykolwiek zwerbowali X-Meni. I nie blefował. Moc Jean budziła grozę, ale jeśli zdecydowałby się użyć siły, nie zdołałaby go powstrzymać. Logan to zabójca, ona jednak postawiła na swoim – pokazała mu determinację równą jego własnej. Zmusiła go do dokonania wyboru, a on postanowił się wycofać. Przez chwilę siedziała sama, myśląc o dobrym mężczyźnie, którego bardzo kochała, cierpiącym w komorze przetrwania. I o innym mężczyźnie, który kochał ją taką, jaką była – jego dotyku nigdy nie poznała, ale właśnie on podjął bolesną decyzję, by pozwolić jej umrzeć. Scott przeżyje. Będzie zdruzgotany. Mogą minąć lata, zanim dojdzie do siebie po tej stracie. Ale w końcu to zrobi – zapomni o niej i ruszy dalej. Jednak Logan… W jakiś sposób wiedziała, że to będzie go sporo kosztować. Zadzwonił alarm: ogień dotarł do zewnętrznego kadłuba. Jean Grey syknęła. Potem potrząsnęła głową, sięgnęła do przełączników i odpaliła silniki.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj