CZĘŚĆ PIERWSZA 1997

Słucham? – Agentka specjalna Shannon Moss? Nie poznawała głosu mężczyzny, chociaż przeciąganie samogłosek było znajome. Wychował się tutaj, w Wirginii Zachodniej, albo na wiejskich terenach Pensylwanii. – Mówi Moss – potwierdziła. – Zabito rodzinę. – Głos zadrżał. – Dyspozytor policji hrabstwa Waszyngton odebrał zgłoszenie nieco po północy. Zaginęła dziewczyna. Druga nad ranem, ale wiadomość była jak lodowata kąpiel. Shannon była teraz w pełni rozbudzona. – Z kim rozmawiam? – Agent specjalny Philip Nestor – odparł rozmówca. – FBI. Włączyła nocną lampkę. Ściany sypialni pokrywała kremowa tapeta ze wzorem w winorośl i chabrowe róże. Śledziła wzrokiem kontury, zastanawiając się. – Skąd moje zaangażowanie? – zapytała. – Jak rozumiem, szef naszego oddziału terenowego skontaktował się z kwaterą główną, a oni polecili cię włączyć – odparł Nestor. – Potrzebują pomocy NCIS. Naszym podejrzanym jest członek Navy SEAL. – Gdzie? – W Canonsburgu, przy Cricketwood Court, przecznicy z Hunter’s Creek – powiedział. – Hunting Creek. Znała Hunting Creek, Cricketwood Court – przy tej ulicy mieszkała Courtney Gimm, jej najlepsza przyjaciółka z młodości. Twarz Courtney wypłynęła z pamięci Moss niczym kra wynurzająca się wody. – Z iloma ofiarami mamy do czynienia? – Potrójne zabójstwo – odparł Nestor. – Jest źle. Nigdy dotąd… – Powoli. – Widziałem kiedyś dzieci potrącone przez pociąg, ale nigdy czegoś podobnego – stwierdził. – Dobra – powiedziała Shannon. – Mówiłeś, że zgłoszenie nastąpiło po północy? – Nieco później – rzekł Nestor. – Sąsiadka usłyszała tumult i wezwała w końcu policję… – Ktoś z nią rozmawia? – Jeden z naszych ludzi jest teraz u niej. – Dotrę tam za trochę ponad godzinę. Zebrała się w sobie, żeby złapać równowagę, zanim spróbowała wstać – jej prawa noga była nadal szczupłą kończyną sportsmenki, ale lewa kończyła się w połowie uda stożkowatym kikutem, którego mięśnie i ciało były zwinięte jak ciasto. Straciła nogę całe lata temu, kiedy została ukrzyżowana w trakcie głębokiej zimy Terminusa – amputacja w połowie uda, chirurg marynarki odciął część, w którą wdała się gangrena. Kiedy wstała, sterczała na jednej nodze jak długonogi ptak brodzący, kołysząc się na opuszkach palców w celu utrzymania równowagi. Kule były w zasięgu ręki; kule firmy Lofstrand stały oparte w przerwie między łóżkiem a stolikiem nocnym. Wsunęła przedramiona w obejmy i chwyciła rączki, po czym ruszyła przez sypialnię zawaloną ubraniami, czasopismami, płytami CD, pustymi pudełkami po płytach – bałagan grożący poślizgnięciem się, przed czym przestrzegał ją terapeuta. Cricketwood Court… Na myśl o powrocie tam Shannon przeniknął dreszcz. Ona i Courtney były jak siostry w gimnazjum, w pierwszej klasie ogólniaka; bliżej niż siostry, były nierozłączne. Wspomnienia Moss o Courtney stanowiły najmilszą kwintesencję okresów letnich z dzieciństwa: niekończących się dni spędzanych nad basenem, kolejek górskich w Kennywood, dzielenia się papierosami nad Chartiers Creek. Courtney zginęła, gdy były w drugiej klasie liceum, zamordowana na parkingu dla kilku dolarów, które miała w torebce. Headline News w odbiorniku w sypialni, kiedy się ubierała. Zaaplikowała antyperspirant na szczątkową kończynę, potem umieściła na końcu kikuta poliuretanową wkładkę, rozwinęła ją i podciągnęła jak nylonową pończochę. Wygładziła gumowy rękaw, pozbywając się bąbli powietrza, które mogły się tam zebrać. Proteza to był prototyp, Ottobock Cleg; skomputeryzowany, zaprojektowany pierwotnie dla rannych żołnierzy. Moss wsunęła nogę w gniazdo i wstała, a objętość jej uda wycisnęła powietrze z węglowego kołnierza, uszczelniając próżniowo protezę. Cleg sprawiła, że poczuła się, jakby jej szkielet został odsłonięty – stalowe podudzie zamiast goleni. Włożyła spodnie i bluzkę w perłowym kolorze. Przypięła kaburę z bronią służbową. Narzuciła zamszową kurtkę. Ostatni rzut oka na telewizor: Dolly kryła się w pełnej siana zagrodzie. Clinton ogłaszał świeżo podpisaną ustawę zakazującą klonowania ludzi, klipy promujące NBA on NBC, Jordan kontra Ewing. Cricketwood Court była ślepą uliczką, światła ostrzegawcze rozbłyskiwały na trawnikach i ścianach szeregowych domów. Kwadrans po trzeciej nad ranem, sąsiedzi wiedzieli, że coś się dzieje, ale mogli jeszcze nie wiedzieć co; jeśli zerkali przez okna, widzieli nagromadzenie jednostek policyjnych, samochody z biura szeryfa i posterunku w Canonsburgu, krążowniki policji stanowej; dochodzenie w splątanej sieci kompetencji do czasu przybycia agentów federalnych. Sprawy prowadzone przez Moss dotyczyły przeważnie przestępstw popełnionych przez marynarzy z Dowództwa Marynarki Kosmicznej przebywających w domu na przepustkach po powrocie z Głębokich Wód, z tajnych misji w Głębokiej Przestrzeni i Głębokim Czasie. Barowe bójki, przemoc domowa, narkotyki, zabójstwa. Zajmowała się sprawami dotyczącymi żołnierzy DMK, którzy się załamali i zatłukli na śmierć swoje żony czy dziewczyny; tragiczne zdarzenia wywołane tym, że niektórzy nie wytrzymywali oglądania grozy Terminusa czy świateł obcych słońc. Zastanowiła się, co tutaj znajdzie. Nieopodal stała zaparkowana furgonetka koronera. Silniki karetek i wozów strażackich pracowały na wolnych obrotach. Mobilne laboratorium kryminalistyczne FBI przejechało przez pobocze i wtoczyło się na trawnik przed domem jej dawnej przyjaciółki. Jezu Chryste… Dom, który Moss pamiętała z dzieciństwa, był jakby nałożony na ten stojący, jak odtwarzane jednocześnie dwa filmy, jako wspomnienie i miejsce zbrodni. Rodzina Courtney wyprowadziła się stąd dawno temu i Moss nie sądziła nigdy, że jeszcze kiedykolwiek postawi nogę w domu przyjaciółki, zwłaszcza w takich okolicznościach. Jednopiętrowy segment na końcu szeregu domów, inne ustawione w ordynku jak lustrzane odbicia, każdy z podjazdem, malutkim garażem, ganek każdego oświetlony jedną latarnią, fasady identyczne wzdłuż całej ulicy, cegła nakryta białym winylem. Zdawało się, że dorastając, Shannon spędzała tutaj więcej czasu niż we własnym domu, nadal pamiętała dawny numer telefonu Gimmów. Oleiste wrażenie jednej rzeczywistości przesączającej się w drugą, niczym żółtko wylewające się przez pęknięcie w skorupce jajka. Pociągnęła łyk kawy z termosu i potarła oczy, jakby chciała się obudzić, przekonać samą siebie, że ta koincydencja domów jest prawdą, że jej nie wyśniła. Zbieg okoliczności, powiedziała sobie. W ogródku od frontu rósł niegdyś kwitnący dereń, który został ścięty dawno temu. Moss zatrzymała swojego pickupa przed blokadą szeryfa, a do jej okna podszedł zastępca, brzuchacz w średnim wieku i z chaplinowskim wąsikiem, co byłoby zabawne, gdyby nie znużenie w jego oczach. Chciał kazać jej zawrócić, ale opuściła szybę i pokazała swoją legitymację. – Co to takiego? – Kryminalne Biuro Śledcze Marynarki Wojennej – odpowiedziała przyzwyczajona do rozszyfrowywania skrótu swojej agencji. – Agentka federalna. Interesują nas ewentualne związki z wojskiem. Jest źle? – Mój kumpel był wcześniej w środku i powiedział, że to najgorsze, co widział w życiu, po prostu najgorsze, kurwa – odparł zastępca szeryfa; oddech miał kwaśny od kawy. – Mówi, że niewiele z nich zostało. – Są już dziennikarze? – Jeszcze nie. Powiedziano nam, że furgonetki agencji informacyjnych są w drodze z Pittsburgha. Nie sądzę, żeby wiedzieli, co zastaną. Poza tym spokój. Proszę przejechać.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj