- Skoro to nagrody głównie technicznie, to nic dziwnego, że triumfatorami są HBO (29 statuetek) i „Game of Thrones” (8). Serial fantasy dostał nagrody m.in. za montaż, scenografię, charakteryzację czy dźwięk. Nie liczyłbym na docenienie ekranizacji Martina podczas tej drugiej wielkiej gali, ale myślę, że już tu widać, iż we współczesnej telewizji jest to serial (i kanał) o klasę wyżej niż cała reszta.
- Na pozostałe 21 nagród HBO zrzuciło się sporo tytułów. Wygrali zarówno w serialach dokumentalnych (pokazywane u nas „Życie i śmierci Roberta Dursta”), jak i w dokumentach solo (ostatecznie niepokazany u nas film o scjentologach). Z ich seriali triumfowały m.in.: „Boardwalk Empire” (po raz ostatni), „Olive Kitteridge” i „Silicon Valley”. Ten ostatni, który bawi mnie jak mało co, wygrał w kategoriach montaż w komedii (kręconej na jedną kamerę) i scenografia w serialu półgodzinnym. Tak, to naprawdę tak szczegółowe kategorie.
- Ale najbardziej mnie cieszy zwycięstwo „Przeglądu tygodnia z Johnem Oliverem”, który idealnie wręcz pasuje do kategorii najlepszy program interaktywny. Jeśli pamiętacie, jak często różni bohaterowie jego materiałów (od przywódców krajów południowoamerykańskich po szychy z FIFA) usiłują reagować na jego ataki i jak on z radością gladiatora-pasjonaty wchodzi w taki dialog, to wiecie, o co mi chodzi.
- Oliver wygrał w tej jednej kategorii, bo w większości innych rozrywkowych zwyciężyła nostalgia. Oto bowiem w tym roku przypadało 40-lecie najsłynniejszego amerykańskiego programu rozrywkowego (wciąż na antenie) - „Saturday Night Live”. Impreza była huczna, bardzo medialna i pełna gwiazd. I oczywiście świetnie przygotowana. Efekt – trzy statuetki dla gali i dwie kolejne dla normalnych wydań "SNL" dołączyły do wielkiej kolekcji nagród zbieranych od dekad.
- Jakiś czas temu pisaliśmy artykuł o aktorach przebierających się na ekranie za panie. I proszę - statuetka w kategorii gościnny występ w serialu komediowym trafia w tym roku do Bradleya Whitforda (pamiętacie go z „The West Wing”?), który w serialu „Transparent” jako Marcy uroczo wyglądał w wersji żeńskiej.
- W kategorii najlepsza czołówka wygrał serial „Manhattan” (to nie o Nowym Jorku, a o badaniach nad bombą atomową podczas II wojny światowej, tzw. Projekcie Manhattan). Ta czołówka wygrała m.in. z „Daredevil” czy „Olive Kitteridge”. Zresztą nie ma co kombinować – sami zobaczcie:
- Nasz polski akcent, czyli Abel Korzeniowski i jego muzyka do „Penny Dreadful”, tym razem bez nagród. W kategorii muzyka w czołówce lepszy okazał się Dustin O'Halloran i serial „Transparent”, a pośród kompozycji do seriali wygrało „House of Cards”.
- A czy wiecie, który serial (według amerykańskiej akademii) miał najlepsze zdjęcia wśród komedii kręconych wieloma kamerami? Okazuje się, że „Mike & Molly”. Oglądaliście kiedyś ten sitcom ze względu na zdjęcia? Ja przyznaję, że nigdy. Choć nie raz zdarzyło mi się obejrzeć i tę produkcję Chucka Lorre. Najlepiej zmontowanym serialem tego rodzaju okazała się inna jego produkcja - „The Big Bang Theory”. Facet naprawdę wie, jak przygotować produkt.
- Dwie statuetki dźwiękowe (za montaż i miksowanie dźwięku) w produkcjach niefabularnych trafiły do, znanego również z polskiego HBO, serialu dokumentalnego „Foo Fighters: Sonic Highways”. Skomentować to można jedynie stwierdzeniem: dziwnym nie jest.
- Na koniec kategoria najlepsza krótkometrażowa rozrywka kręcona na żywo i triumf Zacka Galifianakisa oraz jego rozmów pomiędzy paprotkami. Ech, pomarzyć o czymś takim u nas. Przypomnijcie sobie wywiad z Barackiem Obamą i pomyślcie, jak wyglądałaby taka rozmowa z którymś z naszych prezydentów...
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj