Festiwal Filmowy w Gdyni odbył się po raz 40. W Konkursie Głównym o nagrody walczyło aż 18 filmów, odbyło się wiele konferencji prasowych, a cała impreza zakończyła się smutnym akcentem - śmiercią reżysera Marcina Wrony. Jaki to był festiwal? Czy jubileuszowa edycja pokazała coś ważnego na temat polskiego kina? O tym rozmawiają Adama Siennica i Jędrzej Skrzypczyk. Czytaj także: Zdobywcy nagród na 40. Festiwalu Filmowym w Gdyni [video-browser playlist="749189" suggest=""] Jędrzej Skrzypczyk: Wczoraj zakończył się 40. Festiwal Filmowy w Gdyni. Byliśmy tam także i my, więc nastał czas, by podsumować tę imprezę. Gdybyś mógł opisać festiwal jednym słowem, jakie by ono było i dlaczego? Adam Siennica: Byłoby to odświeżający, bo w końcu na festiwalu zobaczyłem kino przeczące różnym popularnym tezom o depresyjnych polskich filmach czy o ciągle tych samych aktorach w obsadzie. W tym roku pojawiło się wiele tytułów z pozytywnym wydźwiękiem i ciekawych świeżych twarzy. A jaki festiwal był według ciebie? Jędrzej Skrzypczyk: Ja bym powiedział, że różnorodny - od polskich, swojskich fabuł (“Panie Dulskie, “Demon”) po uniwersalne i światowe tematy (“Body/Ciało”). Od prostych, kameralnych dzieł (“Noc Walpurgi”, “Efterskalv”) po wielkie, głośne hity (“Karbala” i bardzo bardzo hałaśliwe “11 minut”). Rok temu byli “Bogowie”, było “Miasto 44”, a potem długo, długo nic. Tym razem poziom był wyrównany, a sekcja główna tak urozmaicona, że zwycięzcę trudno było wybrać. Adam Siennica: Myślę, że poniekąd oba nasze określenia idealnie odzwierciedlają to, co oferowała tegoroczna edycja FFG. Do tego dodałbym, że festiwal pokazał, iż Polacy zaczynają uczyć się tworzyć kino gatunkowe na niezłym poziomie. Było tego trochę w konkursie głównym. Choć urozmaicenie oraz wyrównany poziom jest przeze mnie dostrzegany, nie rozumiem nagrodzenia zaledwie niezłego “Body/Ciało”. Na festiwalu było wiele lepszych filmów. Czytaj także: Nasza recenzja "Body/Ciało" Jędrzej Skrzypczyk: Ale Szumowska to marka, Szumowska to Niedźwiedź z Berlina. To dzieło, które trafia praktycznie do każdego i może się podobać. Dla mnie to bardzo oczywisty werdykt, ale nie czuję, że sprawiedliwy, gdyż zwyczajnie oglądałem inne filmy, bo “Body/Ciało” już widziałem kilka miesięcy wcześniej. Zaskakuje mnie jednak brak nagrody dla “Demon”. Nic dla Woronowicza? Nic dla Tirana? No i oczywiście dla tragicznie zmarłego Marcina Wrony? Cała reszta - od montażu i muzyki dla “11 minut” po aktorów i Srebrnego Lwa dla “Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy” - bez zaskoczenia. A co myślisz o sekcji Inne spojrzenie? Rok temu nie był to jeszcze konkurs, tym razem znalazło się w niej więcej dzieł, a i stawka jakby większa. W końcu to 30 tys. złotych. Adam Siennica: Brzmi to tak, jakby nagrodzono “Body/Ciało” za dotychczasowe sukcesy reżyserki i zagraniczne triumfy filmu. Nie powinno patrzeć się jedynie na jakość? To jest dobry film, ale nie aż tak dobry. Nagrodzenie “Body/Ciało” nie podoba mi się właśnie też przez inne kategorie, w których spokojnie można było nagrodzić kogoś, kto tym razem bardziej na to zasługiwał. Odnoszę wrażenie, że Gajos zwyciężył tylko dlatego, że to Gajos, a to klasa sama dla siebie, ale jego rola nie była jakaś wybitna. Tutaj Tiran wydawał się bezkonkurencyjny. Z pozostałymi nagrodami zgadzam się jak najbardziej. Sekcję Inne spojrzenie traktuję z wielką obojętnością - nic szczególnego nie przykuło mojej uwagi ani nie zapadło mi w jakikolwiek sposób w pamięci. Jędrzej Skrzypczyk: Ja widziałem “W spirali” oraz “Czarodziejską górę” i oba filmy w jakiś sposób mi się podobały, ale podobno “Baby bump” Kuby Czekaja jest niesamowity… a i tak nagrodę w tym konkursie dostał “Śpiewający obrusik”, o którym niewielu mówiło. No dobra, trochę pochwaliliśmy polskie kino, ale nie oszukujmy się - było kilka szmir. Nie wspominając o “Hiszpanka”, bo wiadomo, czym to dzieło jest, znalazło się kilka filmów, które zapowiadały się nieźle, a zawiodły na całej linii. Czytaj także: Nasza recenzja "Demona" [video-browser playlist="748898" suggest=""] Adam Siennica: To właśnie jest też kwestia dziwnej selekcji filmów w Konkursie Głównym. Co tu robią takie filmy jak “Hiszpanka”, “Żyć nie umierać”, “Anatomia zła” czy “Chemia”? Ten ostatni to dla mnie najgorszy, najbardziej ckliwy i banalny film całego festiwalu, którego wizja artystyczna jest zbyt hermetyczna, by mogła przekonać widzów. Przy tym takie “Letnie przesilenie” czy ładne dla oka, ale srogo przereklamowane “11 minut” to arcydzieła. Jednak w tym wszystkim zastanawia mnie obecność “Intruza”, którego nazwanie “polskim filmem” wydaje się już nadużyciem… Chyba ktoś powinien przemyśleć formę selekcji filmów do Konkursu Głównego. Jędrzej Skrzypczyk: Moim zdaniem Michał Oleszczyk, dyrektor artystyczny festiwalu, wykonuje bardzo dobrą pracę - “Hiszpanka” jest okropna, ale gdzieś te zmarnowane 20 milionów widać. “Anatomia zła” ma specyficzny klimat, podobno nieumyślnie wykreowany przez pana Bromskiego. “Chemia”... uwaga, to bardzo niepopularna opinia - mi się podobała, więc jak widzisz, dużo w Konkursie Głównym spolaryzowanych opinii. Dla mnie “Letnie przesilenie”, “Obce niebo” i “Nowy świat” to kompletne pomyłki, ale nie tak złe jak rok temu “Sąsiady” czy “Onirica”. Najwięcej jest filmów, które mówią nam, że “jest okej”, i w sumie podoba mi się ten schemat - bez objawień, ale ze sporą dawką dobrych filmów. “Żyć nie umierać” nawet nie tykałem. Ale było tych filmów w konkursie głównym trochę za dużo, z tym się mogę zgodzić. Adam Siennica: Właśnie i przez to można odnieść wrażenie, że przy wyborze poszło w ilość, a nie jakość, bo spokojnie można było pozbyć się kilku tytułów i ogólny wydźwięk mógłby być lepszy. Racja - co człowiek, to inna opinia, bo mi “Obce niebo”, “Letnie przesilenie” czy “Nowy świat” nawet się podobały. Oczywiście nie są to jakieś wybitne tytuły, ale wywarły lepsze wrażenie niż te, które wymieniłem wyżej. Tylko co ma budżet “Hiszpanka” do tego, żeby ją dodać do Konkursu Głównego na prestiżowym festiwalu? Mają tu chyba być filmy wartościowe, wybitne, a nie drogie klapy, po których wszyscy jechali, prawda? Dobrze przynajmniej, że pomimo wywołującego skrajne opinie wyboru filmów większość broni się aktorsko. W końcu polskie produkcje zaczynają mieć wartościowe role kobiece. Jędrzej Skrzypczyk: Czyli co? Zadowoleni? Bo chyba najwyższy czas walczyć z tym poglądem, że polskie kino to dno i dwa metry mułu. Jest dobrze, różnorodnie, czasem mrocznie, ale czasem także przemiło (jak choćby w “Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy”). Potrafimy robić kino, mamy świetnych aktorów, jeszcze lepszych operatorów. Zawsze gdzieś tam narzekamy na scenariusze i widać, że to nasza największa bolączka, ale i w tej kwestii jest chyba coraz lepiej. Ciekawe, co będzie za rok. Czytaj także: Nasza recenzja "Excentryków" Adam Siennica: Zadowoleni! Dodałbym, że w końcu polskie kino zaczyna udowodniać, że nie jesteśmy specami jedynie od depresyjnych dramatów, ale potrafimy też robić wesołe, lekkie i jednocześnie mądre kino. Ten festiwal pokazał, że wszystko idzie w dobrą stronę. Jędrzej Skrzypczyk: Amen.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj