Fantastyczna Czwórka na dużym ekranie

Za produkcję pierwszego kinowego podejścia do adaptacji "Fantastycznej Czwórki" wzięli się w 1994 roku Roger Corman i Bernd Eichinger, choć „zasługi” przypisuje się głównie pierwszemu z panów, który wytrwał do końca produkcji. O samym filmie prawdopodobnie mało kto słyszał, ponieważ nigdy nie został on wypuszczony do kin, aczkolwiek produkcja i montaż zostały ukończone. Powód takiej decyzji studia zwykle może być tylko jeden – film był tak słaby, że jego dystrybucja i marketing przyniosłyby prawdopodobnie same straty. Z jednej strony trudno się dziwić, patrząc na budżet produkcji, który wynosił „aż” jeden milion dolarów. Mówimy tu o drużynie bohaterów posiadających nadprzyrodzone moce i walczących z podobnymi istotami. Tymczasem w dużo bardziej osadzonym w rzeczywistości „Batman” z 1989 roku Tim Burton miał do dyspozycji ponad 48 milinów dolarów. Podobnie jak w późniejszych filmowych wersjach, tak i tutaj drużyna musiała zmierzyć się oczywiście z Doktorem Doomem. Dla chętnych - cały film można znaleźć w Internecie. [video-browser playlist="739999" suggest=""] Drugie podejście do kinowej adaptacji "Fantastycznej Czwórki" należy do Tima Story'ego i studia 20th Century Fox. Ciekawy jest fakt, że jednym z producentów był Bernd Eichinger, który pracował przy pierwszej adaptacji, a także Avi Arad, producent animowanych przygód z lat 90. Z filmowych adaptacji ta odniosła zdecydowanie największy sukces, choć krytycznie została zrównana z ziemią. Nie tylko, w przeciwieństwie do poprzedniej produkcji, film udało się puścić w kinach, nie tylko zarobił ponad 300 milionów przy ponad trzy razy mniejszym budżecie, ale przede wszystkim doczekał się kontynuacji. Po raz kolejny drużyna musiała zmierzyć się ze swym arcywrogiem, Doktorem Doomem (który tym razem posiadał moce elektryczności). Geneza otrzymania mocy drużyny jest wciąż dość bliska komiksowej. Warto zaznaczyć, że grający Ludzką Pochodnię Chris Evans dzisiaj jest znany fanom adaptacji komiksów jako Kapitan Ameryka. W drugiej części wprowadzono postać Silver Surfera, który przybywa na Ziemię jako herald swego kosmicznego władcy, Galactusa. Ciekawe jest, że o ile samego Surfera zagrał Doug Jones, aktor znany z „ucharakteryzowanych” ról (szczególnie w filmach Guillermo del Toro), o tyle głosu postaci użyczył już Laurence Fishburne. Film zarobił dla studia miliony, jednak była to mniejsza kwota przy większym budżecie, a widząc taki trend, włodarze 20th Century Fox postanowili z wizji Tima Story’ego zrezygnować. Krytycznie filmowi zarzuca się bardzo infantylny ton, wymuszony humor i kompletne zmasakrowanie postaci Galactusa, pożeracza planet – na ekranie pojawił się jedynie jako obłok dymu, co nie jest najbardziej przerażającą wizją głównego złoczyńcy w filmie. [video-browser playlist="740000" suggest=""] Tak oto dochodzimy do najnowszego dzieła 20th Century Fox, „The Fantastic Four” Josha Tranka. Tylko czy na pewno Tranka? Burza, jaka rozpętała się po wejściu tego filmu do kin, to jedna z największych afer filmowych Hollywood ostatnich lat. Reżyser zarzuca studiu, że kompletnie odsunęło go od produkcji, nie dopuszczono go do montażu i na każdym kroku zmieniano jego wizję. Studio tymczasem zarzuca Trankowi niepoważne podejście do pracy, kompletnie odrealnioną wizję i bardzo trudne warunki współpracy. Efekt mógł być tylko jeden - i tak oto dostaliśmy film, który jest przez krytyków uważany za jedną z najgorszych produkcji w historii. Zarzuca się mu między innymi brak spójności, pourywane wątki, brak rozwoju postaci, bardzo wymuszony humor czy niedokończone efekty specjalne. Podobnie jak w poprzedniej odsłonie Galactus przedstawiony został jako chmura, tak tutaj Doktor Doom (z którym po raz kolejny musiała zmierzyć się drużyna) nie ma właściwie nic wspólnego z komiksowym pierwowzorem. Ciekawe jest, że przed premierą największe kontrowersje wzbudzała zmiana koloru skóry postaci Johnny'ego Storma – Ludzkiej Pochodni. Analitycy mówią o dziesiątkach milionów strat, które film przyniesie studiu. [video-browser playlist="725664" suggest=""] A co dalej? Włodarze Foxa jeszcze do niedawna przebąkiwali coś o twardym trzymaniu się marki i nieodpuszczaniu daty kontynuacji w 2017 roku. Z każdym tygodniem coraz mniejszych przychodów z kin te słowa pewności wydają się jednak cichnąć. O kolaboracji Marvela z 20th Century Fox można chyba na razie zapomnieć - firmy mają zupełnie inne wizje i obie radzą sobie świetnie samodzielnie (Fox nawet mimo fatalnej "Fantastycznej Czwórki" dalej zarabia setki milionów na innych produkcjach). Być może po tak wielkiej porażce finansowej studio odpuści sobie tę markę i za kilka lat naturalnie wróci ona pod skrzydła Marvela. Możliwe jest też, że tuż przed upływem umowy doczekamy się kolejnego restartu, a co za tym idzie, kolejnego spojrzenia na Fantastyczną Czwórkę od studia Fox. Dzisiaj jednak naprawdę trudno przewidzieć, jakie będą dalsze losy ekranizacji przygód pierwszej rodziny Marvela.

[komiksomaniak 616 - kanał youtube]

Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj