Kino i komiks przeplatają się od samych początków, ale nie o tym jest ten tekst. Tu zajmiemy się tym, jak w komiksach spełnia się potrzebę filmowego czy serialowego głodu. Gdy chcemy więcej i dalej. I takie komiksy powstają od dekad. Tyle że dawniej nikt się nimi specjalnie nie przejmował. Ot, wytwórnia filmowa sprzedawała prawa do tytułu i twórcy komiksowi mogli sobie robić, co chcieli. Ale też, jeśli powstawała kolejna część cyklu filmowego, nikt oczywiście nie przejmował się tymi komiksami i tym, co tam wymyślono. Najlepszym przykładem były komiksy z serii „Star Trek” wydawane przez DC, które kontynuowały bezpośrednio fabułę ostatniego filmu kinowego, a gdy powstawała kolejna filmowa fabuła „Star Trek”, komiksowa opowieść nagle się urywała i zaczynała jak gdyby nigdy nic od nowa, w momencie zakończenia kolejnego filmu, ignorując to, co było we wcześniejszych numerach. Aż do następnej premiery. Jeszcze zabawniej było z komiksowymi „Terminatorami”. Tu różnym wydawcom sprzedano prawa do różnych części cyklu, więc tworząc komiksy, nie można było odnieść się do wydarzeń z filmów, do których dane wydawnictwo nie miało praw. Stosunkowo najspójniej było przez lata ze „Star Wars”, ale wszyscy wiemy, jak się to skończyło. Gdy niedawno przystąpiono do tworzenia nowych filmów, wszystkie spójne wewnętrznie fabuły książek i komiksów (tzw. Expanded Universe) wyrzucono do kosza i wzięto się za wymyślanie tego świata od nowa. W końcu cóż znaczą te miliony zarabiane na książkach i komiksach w porównaniu z miliardami z kina? W takim zestawieniu komiks zawsze przegra. Chyba że... No, chyba że przy tworzeniu komiksów biorą udział twórcy tychże filmów bądź seriali. I tu zaczyna się nasza opowieść. Jej pretekstem jest oczywiście polskie wydanie komiksowego dziesiątego sezonu „Z Archiwum X”. Najpierw przez dziewięć sezonów (i dwa filmy kinowe) śledziliśmy przygody Muldera i Scully na ekranie - teraz czas na komiks. O tyle autoryzowany, że w tworzeniu jego fabuły brał udział twórca serialu, Chris Carter, więc można spokojnie założyć, że to jego oryginalne pomysły na dalsze rozwijanie świata ze znaczkiem „X” w nazwie. Carter pozazdrościł najwyraźniej sukcesu Jossowi Whedonowi, ale wszystko po kolei. Oto przegląd komiksów autoryzowanych i współtworzonych przez filmowych i telewizyjnych twórców.

"Doktor Who" (od 1963)

źródło: materiały wydawcy
Brytyjskie komiksy towarzyszące serialowi „Doctor Who” pojawiły się niemal od razu i naprawdę niełatwo ustalić, na ile są kanonem. Przez ponad pięć dekad wychodziły w wielu wydawnictwach, tworzone były przez wielu autorów, rozwijały świat Doktora w wielu kierunkach, zdarzyło się nawet, że były pierwowzorem odcinka serialu telewizyjnego (po sporych zmianach oczywiście). Ale „Doctor Who” to tytuł szczególny. Skoro mamy do czynienia ze zmieniającym twarz podróżnikiem w czasie i przestrzeni, to nieomal każdą przygodę gdzieś da się wcisnąć w continuum. Nawet tak radosne postacie jak zmiennokształtny pingwin mogą się tu sprawdzić, a wątki i postacie występujące li tylko w prozie, komiksie czy słuchowiskach mogą nagle pojawić się w fabule telewizyjnej po prostu jako jakieś wspomnienie w dialogu czy prosta aluzja. Przyjmijmy więc, że Doktor jest ponad wszystko. Bo jeśli mówimy o normalnej autoryzowanej / tworzonej przez twórców telewizyjnych kontynuacji, to pierwszym chronologicznie przykładem będzie...

"Kapitan Kloss" (1973)

źródło: materiały wydawcy
Serio, na poważnie zaczynamy tę historię u nas, w Polsce. Być może istnieją jeszcze starsze, zagraniczne przykłady, ale ja ich nie znam. Tymczasem ostatni, dwudziesty numer komiksowej serii „Kapitan Kloss” pt. „W ostatniej chwili” to właśnie to! Cztery lata po zakończeniu serialu telewizyjnego dostaliśmy komiksowy epilog. Rozgrywającą się w Szwajcarii już po wojnie fabułę autorstwa tegoż samego scenarzysty (Andrzeja Zbycha – pod tym pseudonimem skrywał się duet Andrzej Szypulski i Zbigniew Safjan), która prezentowała, co się działo później z niemieckimi zbrodniarzami, i pozwoliła jeszcze raz spotkać Klossa oraz Brunnera.

"Babilon 5" (1994-1998)

źródło: materiały wydawcy
Nie ma się co dziwić ścisłym związkom komiksu i serialu, skoro to autorska produkcja J. Michaela Straczynskiego. Ten twórca od zawsze był związany z komiksami. Sam opowieści o superbohaterach zaczął tworzyć trochę później, ale już tu z przyjemnością i profesjonalizmem uzupełnił swe serialowe uniwersum o dodatkowe, komiksowe fabuły. I zresztą sam napisał większość ze scenariuszy czternastu zeszytów, które się ukazały.

"Firefly" (od 2005)

źródło: materiały wydawcy
Kojarzycie Jossa Whedona? Tak, to ten pan, co kręci filmy o Avengers. Wcześniej nakręcił m.in. serial SF „Firefly”. Po połowie sezonu go anulowano, ale przez kolejne lata rosła gromada fanów tej produkcji (i w Polsce jest naprawdę spora), aż wreszcie zdecydowano się na kinowy ciąg dalszy. Miał on tytuł „Serenity” i premierę w 2005 roku, a sam twórca serialu, Joss Whedon, wymyślił, że w formie komiksu opowie o tym, co działo się pomiędzy serialem a filmem. I tak powstała autoryzowana miniseria „Those Left Behind”. Potem przez lata powstawały kolejne i nic nie wskazuje na to, by komiksowe loty kapitana Reynoldsa miały się szybko zakończyć.

"Southland Tales" (2006-2007)

źródło: materiały wydawcy
A tu jeszcze jeden przypadek szczególny. Oto było sobie nakręcone za duże pieniądze, z wielkim rozmachem i pełne gwiazd totalnie nieudane hollywoodzkie widowisko SF u nas znane jako „Koniec świata”. Na festiwalu w Cannes film ten wyśmiano (byłem tam i widziałem, w sumie też się trochę śmiałem). W kinach poległ zupełnie. A to dlatego, że nie miał za grosz sensu. Opowiadał bowiem tylko końcówkę historii (nawet na ekranie pojawiły się numery rozdziałów: 7, 8 i 9). A co z poprzednimi – niezbędnymi, by zrozumieć, o co chodzi w tej opowieści? Twórca (scenarzysta i reżyser) Richard Kelly napisał dziewięć rozdziałów, po czym jako film zrobił tylko te ostatnie, a wcześniejsze znacznie później (za namową Kevina Smitha) wydano jako komiksy. Można więc dzięki temu zrozumieć, co twórca miał na myśli. W pełni autoryzowany przekaz, tyle że troszkę za późno...

"Herosi" (2006-2010)

źródło: materiały wydawcy
A ten serial pamiętacie? Jego bohaterami były postacie o iście komiksowych supermocach, nic więc dziwnego, że komiksiarze (zarówno scenarzyści, jak i rysownicy) byli mocno zaangażowani w jego produkcję. A skoro tak, to szybko wpadli na pomysł, by kolejnym odcinkom towarzyszyły krótkie komiksy poświęcone poszczególnym postaciom. Ukazywały się one i w internecie (do dziś je tam można znaleźć), i w normalnych komiksowych tomach. Ciekawe, czy pojawią się też komiksy przy planowanej na ten rok kontynuacji serialu.

"Buffy: Postrach wampirów" (od 2007)

źródło: materiały wydawcy
I tu zaczyna się faktycznie współczesna moda na autoryzowane kontynuacje seriali, a zaczął ją wspomniany wyżej Joss Whedon, twórca serialu o Buffy. Po siedmiu sezonach na antenie i kilku latach przerwy stęsknił się bowiem za swoją bohaterką i po dobrych doświadczeniach z wydawnictwem Dark Horse zaczął opowiadać ciąg dalszy w postaci komiksów. Oczywiście lata i sezony mijają, więc teraz możecie nabyć już zeszyty z sezonu dziesiątego. Wciąż (moim zdaniem) trzymają one świetny poziom serialu i pozwalają nam dowiedzieć się, co słychać u Buffy, Angela, Faith, Willow i reszty gromadki. Polecam.

"Jerycho" (2009-2011)

źródło: materiały wydawcy
Idea komiksowej kontynuacji najbardziej nadaje się oczywiście do seriali, które zdejmowane są z anteny w momencie, gdy twórcy mają jeszcze sporo do opowiedzenia. I równie spore (acz niewystarczające jak na wymogi telewizyjne) grono fanów. Dokładnie tak było z postapokaliptyczną opowieścią o małym amerykańskim miasteczku. Oto więc trzeci sezon, „Civil War”, jako sześcioczęściowa seria komiksowa, w której scenarzyści serialu kończą większość wątków.

"Star Trek" (od 2009)

źródło: materiały wydawcy
Wyśmiewane przeze mnie we wstępie komiksy „Star Trek” ostatnio mają się jednak naprawdę dobrze, a to dzięki nowej serii filmów i wydawnictwu komiksowemu IDW, które od razu podjęło współpracę ze scenarzystami filmowymi i w pełnej koordynacji z nimi (a często też do ich scenariuszy) przygotowuje od kilku lat uzupełnienia filmów w różnych kierunkach (zwłaszcza miniserie o kinowych czarnych charakterach) czy tworzy nową serię przygód USS Enterprise, w pełni zgodną z filmową wizją.

"Czarodziejki" (2010-2012)

źródło: materiały wydawcy
Skoro udało się z "Buffy", czemu nie miałoby się udać z innym magicznym serialem o nastolatkach. Tak właśnie pomyślano i stworzono dziewiąty sezon „Czarodziejek” w dwudziestu czterech zeszytach. Efekt nie był jakiś wybitny, ale to też niewątpliwie oficjalna, autoryzowana kontynuacja serialu.

"Tajemnice Smallville" (od 2012)

źródło: materiały wydawcy
Serial o młodości Supermana liczył aż dziesięć sezonów i skończył się tak, jak powinien, czyli w momencie, gdy Clark Kent miał włożyć słynny strój z literką S. No ale od czego są komiksy? Tu można dać fanom więcej. Tak właśnie powstał (i z lekkimi kłopotami wciąż powstaje) jedenasty sezon tej opowieści, w której pojawia się nieistniejąca w serialu postać Batmana.
W księgarniach znajdziecie już komiks "Z Archiwum X. Wyznawcy", czyli 10. sezon kultowej historii. Kupując go TUTAJ i wpisując kod NAEKRANIEX, otrzymacie 25% zniżki!
Źródła: Sine Qua Non
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj