Jedną z przyczyn jest kreowanie wokół zwiastunów atmosfery święta, tak jakby do sieci miał trafić sam film. Dystrybutorzy tworzą chociażby zapowiadające zwiastuny lub plakaty informujące o kolejnych klipach wideo. Studia coraz częściej praktykują takie zabiegi, a statystyki jasno pokazują, że siła materiałów promujących film jest ogromna i widzowie bardzo chętnie korzystają z przywileju zobaczenia, jak będzie prezentował się zapowiadany produkt. Są jeszcze oczywiście osoby, którym wystarczy tytuł, obsada lub nazwisko reżysera. W obawie o najmniejsze spoilery, wolą nie wchodzić na serwis YouTube i nie psuć sobie zabawy. Tutaj dochodzimy do pierwszego problemu, który narodził się w dobie wysokobudżetowych produkcji. Zwiastuny uwielbiają być zdradliwe. Nie tylko pod kątem wyjawiania kluczowych elementów fabuły (o czym za chwilę), ale też sugerują nam wysoką jakość samego filmu. Działa to oczywiście w dwie strony, ale boli nas tylko jeśli zwiastun okaże się być lepszy od samego dzieła. Dzieje się tak dlatego, że twórcy klipów promujących zaczęli eksperymentować z montażem i dorzucać do nich znane i lubiane utwory. Dzięki połączeniu tych dwóch składników, wyszedł niezwykle udany zwiastun Suicide Squad, który zapowiadał kolorową i utrzymaną w zupełnie innym klimacie rozrywkę. Stąd też wysoka frekwencja tego filmu na świecie i w Polsce, ponieważ lubiany kawałek zespołu Queen i kapitalny montaż były w swoim połączeniu niezwykle atrakcyjne. Zwiastun tej produkcji nie tylko zmylił widzów pod względem jakości, ale też bardzo dużo w nim postaci Jokera, która w filmie ostatecznie nie odegrała wielkiej roli. Twórcy bardzo często wrzucają do zwiastuna bohaterów, którzy są na fali lub cieszą się popularnością i mogą przyciągnąć widzów do kin. Często jest to też niezamierzone przez twórców, jak w przypadku Kapitan Phasmy w filmie Star Wars: The Force Awakens. Pierwszy zwiastun sugerował, że zobaczymy ciekawą postać antagonistki i w filmie znajdzie się miejsce na jej rozwinięcie, ale ostatecznie jej występ ograniczył się tylko do kilku scen. Dostajemy więc bardzo przemyślane zwiastuny pod kątem atrakcyjności i wrzucania elementów wyraźnie wzbudzających zainteresowanie widzów. Powróćmy jeszcze do problemu zdradzania szczegółów fabuły. Jest to niestety bardzo częste zjawisko, a przykładem takiej produkcji jest Batman v Superman: Dawn of Justice . Zwiastun praktycznie okazał się być streszczeniem filmu i twórcy nawet przez moment nie pomyśleli, że może warto byłoby nie wrzucać do zapowiedzi takich niespodzianek jak Doomsday? W opozycji do prostych w konstrukcji i zdradzających wiele zwiastunów stanął Disney. Produkcje Marvela, ale też z serii Gwiezdnych wojen tworzą bardzo sprawne klipy, które niejako wymuszają dokonywanie analiz. Są bowiem skonstruowane tak, aby widz nie mógł na pierwszy rzut oka połapać się, jaki będzie przebieg historii, a przy okazji spełniają swoje zadanie i są atrakcyjne dla widzów. Jest zatem sporo materiału do analizy, ale mogą się one okazać bezużyteczne. Dlaczego? Disney zaczął manipulować zwiastunami i wrzucać do nich sceny, które różnią się znacznie od tych, które trafiły do finalnego produktu. Jeśli chcecie znać moje zdanie w tej kwestii, to jest to jak najbardziej świetna decyzja twórców. Igrają oczywiście z ekspertami od analiz; zmieniając tło lub wymazując kluczowe elementy, zabierają pole do popisu, ale dzięki temu zapewniają widzom ciągłe niespodzianki i tak naprawdę do końca nie wiadomo, jaki będzie przebieg historii.
źródło: YouTube
W zwiastunach często pojawiają się też sceny, które ostatecznie w filmie nie miały miejsca. Wynika to z tego, że w momencie wypuszczania takiego klipu, być może film nie jest jeszcze w ostatecznym kształcie i na etapie montażu lub postprodukcji, takie sceny są zwyczajnie wyrzucane z finalnego produktu. Nie można mieć zatem twórcom tego za złe, chyba że jest to rzeczywiście ciekawie zapowiadająca się sekwencja lub scena. Wtedy zazwyczaj z pomocą przychodzą wydania Blu-ray. Czy bycie manipulowanym jest fajne? Pewnie nie, ale zabiegi mylące widzów wykonywane przez Disneya zapewniają nam o wiele więcej zaskoczeń, a co za tym idzie jeszcze więcej radości samym filmem. Twórcy dbają o nasze wrażenia i chcą zapewnić nam wiele niespodzianek. Stąd celowo wymazano chociażby postać Spider-Mana podczas starcia na lotnisku w filmie Captain America: Civil War. Analizowanie zwiastunów stało się więc trudnym zadaniem. Są takie klipy, które zdradzają zbyt wiele i nie potrzeba tutaj ekspertów do wykładania kawy na ławę. Tak jak w przypadku filmu Justice League, gdzie materiały promocyjne w żaden sposób nie zadbały o to, abyśmy mogli poczuć się zaskoczeni podczas seansu. Ukryto jedynie, że Steppenwolf to jeden z najgorszych antagonistów w historii komiksowych produkcji.
źródło: YouTube
Pamiętajmy, że jeszcze jest tzw. sugestywny montaż, czyli złożenie dwóch różnych scen, które dają wrażenie koherencji. Może więc zdradzać spotkanie bohaterów lub uderzenie kogoś w twarz. Stąd mieliśmy chociażby sugestię, że to Bucky zestrzelił War Machine w Wojnie bohaterów. Zbijanie z tropu można traktować trochę w kategorii oszustwa, ale to zależy oczywiście od rodzaju sceny. Wymazywanie jednego z elementów lub zmiana otoczenia powinny być dla widza powodem do zadowolenia, bo zapewnia mu ciągłe zaskoczenia. Nie powinno się jednak przesuwać pewnej granicy. Do dziś mam problem z jedną sceną ze zwiastuna w filmie Avengers: Infinity War, gdzie widzimy pod koniec biegnących bohaterów. Znajduje się tam Hulk, który pojawia się jedynie na początku filmu. Oczywiście zafundowało to nam pewne zaskoczenie, ale może się wydawać, że w tym przypadku lekko przesunięto granicę dobrego smaku.
źródło: YouTube
Niektóre zwiastuny powinien poprzedzać napis "oglądasz na własną odpowiedzialność", ponieważ mogą być zdradliwe pod kątem fabuły. Są jednak coraz częściej tworzone takie zajawki, które specjalnie manipulują i oszukują, abyśmy podczas seansu doznali większej liczby zaskoczeń. Stąd wymazywane są poszczególne elementy, a nawet bohaterowie oraz dostajemy montaż sugerujący wydarzenia, których ostatecznie w filmie nie doświadczymy. Praktyka Disneya powinna być kontynuowana przez inne studia i powinno się dążyć do jeszcze lepszego wykorzystywania tej techniki, aby rzadko pojawiało się przeświadczenie o jawnym oszustwie twórców. Byłoby świetnie, gdyby w przyszłości widzowie byli świadomi, że zwiastun pełni jedynie funkcję promocyjną, a nie jest streszczeniem. Wzorem może być także Deadpool, który do zwiastunów wrzuca scenki, których ostatecznie w filmie brakuje i tworzy dzięki temu coś oryginalnego. Dokonywanie analiz może stać się o wiele trudniejsze i chyba lepiej poczekać na sam film i przekonać się, co twórcy mają nam do zaoferowania.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj