Po Avengers: Koniec Gry i Spider-Man: Daleko od domu czas na nową fazę MCU i kompletnie nowe zasady. Przyszłość Kinowego Uniwersum Marvela będzie oparta na multiwersum.
Multiwersum jest kluczem do przyszłości MCU. Tak powiedział sam Kevin Feige, szef Marvel Studios, w grudniu 2019 roku podczas konwentu w Brazylii. Chociaż wszyscy przez pewien czas myśleliśmy, że ten koncept odegra rolę w Spider-Man: Daleko od domu, okazuje się, że multiwersum dopiero wkroczy do MCU. Biorąc pod uwagę ostatnie ogłoszenia, to dobry moment do zastanowienia się, jaką rolę tak naprawdę może to odegrać.
Przede wszystkim filmowe multiwersum działa ciut na innej zasadzie niż to komiksowe. Cechą wspólną jest istnienie niezliczonej liczby alternatywnych równoległych światów, w których istnieją wszystkie produkcje oparte na komiksach Marvela, czyli jakaś Ziemia z X-Menami i Deadpoolem studia 20th Century Fox, poprzednimi Spider-Manami i tak dalej. Podobnie działa świat DC, w którym w serialowym crossoverze filmowy Flash spotkał się z tym z małego ekranu, mimo że są to totalnie inne postacie. Mamy pełne pole do szalonej zabawy! Oczywiście, to trochę umowne uproszczenie, które ma wyjaśnić widzom, dlaczego Spider-Manów było wielu i potencjalnie wszyscy mogą się spotkać. Przedsmak tego wszystkiego pokazała animacja Spider-Man Uniwersum.
Według przecieków wiemy, że multiwersum wkroczy mocno do serialu WandaVision, bo wszystko wskazuje na to, że to działania Wandy doprowadzą do jakichś szaleństw związanych z równoległymi światami. Nieprzypadkowo w obecnym stanie MCU to pierwsza produkcja nowej fazy tej historii, która wprowadzi wątki na dalsze lata. Tym bardziej jest to intrygujące, bo przecież docelowo miał być to trzeci tytuł po Czarnej Wdowie oraz Falcon i Zimowy żołnierz. Wszystko też wskazuje na to, że multiwersum będzie ważne dla historii Spider-Mana 3 i Doktor Strange w multiwersum obłędu. Można więc założyć, że w innych produkcjach ten motyw, zgodnie ze słowami szefa studia, również będzie odgrywać rolę. Zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę nowego złoczyńcę fazy znanego jako Kang Zdobywca, który jest ściśle z tym związany.
Na pierwszy rzut oka multiwersum może wydawać się ryzykowne, bo w końcu daje nieograniczone możliwości zabawy na wielką skalę. Fani komiksowych historii - zwłaszcza ci wchodzący głębiej w poznanie detali i powiązań - nie będą mieć problemu, ale musimy pamiętać, że fanem jest też Kowalski czy Smith, który po prostu lubi te filmy. Takie osoby nie oglądają wszystkiego i nie analizują każdej historii klatka po klatce. Marvel Studios (podobnie jak DC) stoi przed wyzwaniem przedstawienia tego tak zrozumiale, by każdy mógł się w tym połapać. W tego typu zależnościach łatwo będzie się pogubić. Twórcy muszą przedstawić to na tyle ciekawie, by nie uprościć i nie ogłupić całej historii. Multiwersum będzie obecne najpewniej w prawie każdej produkcji (Czarna Wdowa z uwagi na bycie prequelem wydaje się wyjątkiem, ale też nie jest to takie pewne...), jest więc czas, by spokojnie, stopniowo i skrupulatnie rozwijać temat, tak by widz mógł czerpać przyjemność, a nie zastawiać się, co on tak naprawdę obejrzał (powtarzający się argument w związku z Tenet).
Zwłaszcza że to trochę inna para kaloszy niż kwestia wyjaśniania genezy Thanosa i Kamieni Nieskończoności, która była wałkowana przez ostatnie lata. W tym przypadku wydaje się, że multiwersum musi być bardziej integralną częścią, a nie drobnym elementem zawierającym musowe powiązanie pomiędzy filmami. Co prawda koniec końców wszystko i tak poszło w stronę jednej wielkiej spójnej kulminacji, ale MCU można było oglądać bez znajomości innych filmów i bawić się przy tym świetnie. Spodziewam się, że Marvel Studios jest na tyle pewne siebie, swojej marki i swoich widzów, że ten aspekt ulegnie zmianie. Sugeruje to Kevina Feige w słowach, że aby czerpać 100% z nowych historii, trzeba oglądać seriale Disney+. Powiązania fabularne objawiające się też przez motyw multiwersum najpewniej będą bardziej szczegółowe i ważne dla budowy historii ogólnej. Innymi słowy: być może będzie to dosłownie multimedialny serial, w którym pogubimy się bez znajomości każdego odcinka.
Tu pojawia się problem z modelem dystrybucyjnym Disney+, który jest już krytykowany za to, że nie poszedł drogą Netflixa. Załóżmy, że Disney+ pojawi się w Polsce w czerwcu 2021. Dopiero wtedy co tydzień będziemy mieli dostęp do odcinków WandaVision, czyli nastąpi to po Czarnej Wdowie i prawdopodobnie The Falcon and The Winter Soldier. A to jest jeszcze większy problem, jeśli weźmiemy pod uwagę, że przez najbliższe miesiące większość państw najpewniej nadal będzie bez tej platformy streamingowej. Marvel Studios musi mieć to na uwadze, gdyż zaistnieje ryzyko związane z piractwem (tym samym mniejszymi zyskami). Brak globalnej dystrybucji tytułów może mieć negatywny wpływ na ich plany. Dlatego ostatecznie musimy raczej spodziewać się czegoś pomiędzy obydwoma trybami - tym, co było w poprzednich latach, a tym multimedialnym serialem, o którym napisałem.
W tym wszystkim jest jednak ogromny potencjał i szansa na tzw. fanserwis, który musi zostać przemyślany i dopracowany. Wprowadzanie postaci z poprzednich uniwersów, filmów i seriali musi być przede wszystkim istotne fabularnie. Naturalnym wnioskiem jest wykorzystanie multiwersum, by sprowadzić do MCU Deadpoola i się przy okazji z tego wszystkiego porządnie pośmiać. Szans jest jednak więcej! Można wprowadzić Spider-Manów Andrew Garfielda i Tobeya Maguire'a i stworzyć historię o ich współpracy z Pajączkiem Toma Hollanda. Z uwagi na wprowadzenie Elektro w wykonaniu Jamiego Foxxa wydaje się to bardzo prawdopodobne. A przecież w plotkach jest mowa o Mary Jane granej przez Kirsten Dunst czy Harrym Osbornie Dane'a DeHaana. Chcemy zobaczyć, jak Wolverine bije się z Deadpoolem? Proszę bardzo, Hugh Jackman może być skuszony taką perspektywą, choćby na krótki występ. Nicolas Cage jako Ghost Rider? Czemu nie! Przede wszystkim jednak jest to szansa na oddanie hołdu dobrym serialom Netflixa, które ostatecznie przez zakulisowe konflikty nie są częścią MCU. Pokazanie w filmach Daredevila, Punishera, Kingpina w wykonaniu Vincenta D'Onofrio czy Luke'a Cage'a jest więc możliwe i prawdopodobne. Prawa do postaci już mają, a nawiązywać fabularnie do produkcji Netflixa nie muszą. Koniec końców można więc podsumować, że to tylko pozorny fanserwis, bo z tym jest jak ze scenami akcji i każdym elementem rozrywkowego kina. Jeśli nie ma ładunku emocjonalnego oraz znaczenia fabularnego, staje się to tylko pustym ozdobnikiem. Marvel Studios jednak zbudował u widzów duży kredyt zaufania, by dać im szansę i poczekać z werdyktem.
To wszystko jest o tyle istotne, że poza produkcjami Netflixa Marvel Studios może czerpać ze wszystkiego, bo ma do tego prawo dzięki kupnie 20th Century Fox przez Disneya oraz na mocy porozumienia z Sony Pictures. Nie zdziwię się więc, jeśli ta współpraca się zacieśni, a powiązania pomiędzy Venomem czy Morbiusem (zwiastun już mocno dawał to do zrozumienia) a MCU będą budowane. Trudno tak naprawdę narzekać na pomysł multiwersum, który w obecnym stanie wydaje się wręcz spełnieniem marzeń widzów z różnych pokoleń, którzy mogą dostać coś jeszcze większego i bardziej spektakularnego. Wiemy przecież, że MCU same w sobie było rewolucyjne. Multiwersum może jednak sprawić, że to była tylko przystawka przed czymś naprawdę wielkim.