FX to podobno (tak przynajmniej twierdzi Wiki) kanał skierowany przede wszystkim do mężczyzn. Mimo owego seksistowskiego założenia, że kobiety lubią tylko kolor różowy i oglądają wyłącznie komedie romantyczne, więc FX nie ma im nic do zaoferowania, ma on na koncie bardzo dobre produkcje oglądane przez wszystkich i popularne na całym świecie (American Horror Story, Sons of Anarchy, The Strain czy Fargo). Niestety w tej beczce miodu pojawia się łyżka dziegciu. A nawet kilka. Jedną z nich na pewno jest Anger Management, czyli naiwna próba zdyskontowania kontrowersyjnej sławy „byłego aktora” Charliego Sheena, który swój niewątpliwy talent rozmienił na drobne, utopił w wódzie i zasypał koką. Scenariusz pisany tylko dla Charliego, aktorzy dobrani tak, aby przypadkiem nie przyćmić Charliego, dowcipy pisane specjalnie dla Charliego i ogólnie wszystko, co próbowano zrobić tylko dla Charliego, zaowocowały serialem nieśmiesznym, kiepskiej jakości, bezbarwnym i sztucznym. Puszkowany śmiech płynący z głośników w momentach kompletnie wypranych z humoru irytuje, więc sitcom jest tak kiepski jak... Charlie. [video-browser playlist="727807" suggest=""] Kiedy skończył się serial Sons of Anarchy, a fani na całym świecie przywdziali klubową żałobę, ktoś w stacji FX wpadł na pomysł, aby zaproponować im coś nieco podobnego w klimacie i koniecznie z Katy Segal w jednej z ról, a że modni są Vikings i Game of Thrones, to wymyślono sobie historię średniowiecznego kata. Ciekawe? Pewnie byłoby, gdyby ktoś przed napisaniem scenariusza usiadł i pomyślał. Niestety najwyraźniej myślenie jest wśród pomysłodawców The Bastard Executioner czynnością niepopularną, bo zafundowali oni stacji i widzom chyba najbardziej spektakularną wpadkę ostatnich lat. Serial jest po prostu tandetnym przedstawieniem; kicz wyziera z niego z każdej strony - począwszy od kostiumów i charakteryzacji, poprzez plenery, sceny pojedynków i dialogi, na intrydze i wiarygodności historycznej kończąc. Hektolitry ketchupu lejące się z ekranu (okraszone patosem rodem z radzieckich propagandówek) też pogrążają serial, który w szybkim tempie zmierza ku "zaszczytnemu" tytułowi najgorszego w tym sezonie. Kurt Sutter dostał od FX ogromny kredyt zaufania plus dwie gwiazdy na dokładkę. Zrobił pseudohistorycznego potworka, który męczy, nudzi i któremu nie pomoże chyba już nic. HBO to stacja kultowa, stacja będąca synonimem jakości w produkcji seriali i stacja, której prawie nie zdarzają się gnioty. Ale prawie, jak nam wszystkim wiadomo, robi różnicę. Pominę ewidentnie złe i niepotrzebne przedłużanie True Blood; pominę położenie dobrego serialu, na jaki zapowiadała się Wataha, przez marną reżyserię; pominę także drugi sezon True Detective. Skupię się na dwóch produkcjach będących zgniłymi jabłuszkami w koszyczku „ulubionej stacji Ameryki”. Pierwszy z seriali to Hello Ladies - autorski projekt Stephena Merchanta, który zagrał też główną rolę. Historia nieogarniętego Anglika próbującego podbić Los Angeles, a przy okazji znaleźć sobie kobietę, miała fajny potencjał, ale został on zaprzepaszczony żenującym wykonaniem. Stuart próbujący poderwać dziewczynę był najbardziej żałosną, męczącą i głupią postacią, jaką oglądałam. Patrzenie na jego wysiłki, zamiast bawić, sprawiało dyskomfort, a jego niezdarność nie powodowała współczucia, tylko irytację. Serial był przewidywalny, monotonny i dziwaczny. Zagadką pozostaje, jakim cudem Merchantowi udało się namówić stację na film oparty na serialu. Faktem jest jednak, że powstał i miał te same „zalety” co serial. Był beznadziejny. [video-browser playlist="757277" suggest=""] Drugie brzydkie jabłuszko w koszyczku HBO to świeżynka. Mam na myśli The Brink - serial, co do którego najwyraźniej nie można było się zdecydować, czy jest fajny, czy też niekoniecznie. Stacja zamówiła drugi sezon, ale potem zmieniła zdanie i koniec końców wywaliła go do kosza. Patrząc z perspektywy na całość serialu, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że w pewnym momencie scenarzystom skończyło się pole manewru i zasób w miarę dobrych dowcipów, a w notatnikach zostały już tylko te byle jakie, przeznaczone przede wszystkim dla pary pilotów rodem z koszmaru, którzy byli najsłabszym i kompletnie niepotrzebnym elementem całkiem przyzwoitego serialu. No cóż, dzięki decyzji stacji przestaną nas już denerwować. Na tym kończymy przegląd wielkich i małych wpadek najpopularniejszych stacji kablowych. Nie sposób wymienić oczywiście wszystkiego - nie ma zresztą takiej potrzeby, bo każdy może sam sobie dopisać epilog do tego artykułu. My tylko pokazujemy kierunek.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj