"The Road" (2009)

Jedna z najmroczniejszych i najmniej rozrywkowych wizji świata po katastrofie. Oto ojciec, który zrobi wiele, by ochronić swojego syna. Razem wyruszają w drogę, a to, co spotykają, przekracza granice normalnej wyobraźni. Zdecydowanie to nie jest kino dla każdego. Ale polecam równie mocno co literacki pierwowzór Cormaca McCarthtiego. [video-browser playlist="746430" suggest=""]

"9" (2009)

I druga animacja w tym zestawie. Zupełnie inna – mroczniejsza, bardziej poetycka, nietypowa. Oto oczywiście świat po apokalipsie i epopeja małej lalki o numerze dziewięć, która może to wszystko jakoś naprawić. A przynajmniej tak niektórzy sądzą. [video-browser playlist="746432" suggest=""]

"The Book of Eli" (2010)

Jeśli mało Wam „Mad Maxów”, to chyba ten film jest i wizualnie, i formalnie najbliższy serii George'a Millera. Nie mamy tu co prawda tylu pojazdów, ale Denzel Washington, który jako Eli kroczy przez dawne USA, by nieść dobre słowo (co nie znaczy, że nie potrafi przyłożyć), to kawał dobrej rozrywki. [video-browser playlist="746433" suggest=""]

"Snowpiercer" (2013)

Ekranizacja komiksu o ostatnim pociągu z ludźmi. Tak po prostu. To opowieść, przy której trzeba mocno zawiesić niewiarę, ale o to tu chodzi. Na Ziemi nie da się żyć, tylko krąży po niej jeden pociąg, a w nim - ostatni ludzie, podzieleni na kasty i wagony. To oczywiście wielka metafora (tak wielka, że aż trudno ją utrzymać), ale zadziwiająco dobrze ma się tu klimat postapo. Więc warto. [video-browser playlist="746434" suggest=""]

"Oblivion" (2013)

Ciekawa wizja przyszłości naszej planety, którą opanowali Obcy. I niewiele nam zostało. Poza Tomem Cruise'em, który oczywiście nas wszystkich uratuje. A jak nie ten, to następny. Kolejna ciekawa wizja SF, w której postapo jest raczej tłem opowieści o czymś zupełnie innym, ale wykreowana tu wizja świata zostaje w pamięci chyba dłużej niż sama fabuła. [video-browser playlist="746435" suggest=""] I dodatkowo:

"Przepowiednia" (2009)

Teoretycznie zaczęliśmy tę listę od filmu, w którym żadnego postapo nie ma, bo wszyscy giną, ale równo pół wieku po „Ostatnim brzegu” powstał film, który to jeszcze przebił. Bo przecież ludzie lubią oglądać w kinie katastrofy i apokalipsy, ale lubią również, gdy wszystko się dobrze kończy. Czy da się to jakoś pogodzić? Hollywood potrafi wszystko. Oto film z Nicolasem Cage'em w roli głównej, w którym świat się dosłownie kończy, a i tak potem mamy happy end. Jak to możliwe? Sprawdźcie sami. [video-browser playlist="746437" suggest=""]
Strony:
  • 1
  • 2
  • 3 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj