Kategorie dotyczące seriali dramatycznych wzbudzają zawsze najwięcej emocji i w tym roku wydaje się, że nie będzie inaczej. Osoby narzekające na jakość ostatniego sezonu telewizyjnego niech spojrzą na listę nominowanych i niemal natychmiast będą musiały zmienić zdanie. Kto zatriumfuje w tym roku? Ostatnio dominację Mad Men niespodziewanie przerwało Homeland. Serial stacji Showtime zaliczył jednak lekki spadek formy w swoim drugim sezonie, więc być może jeszcze nie wszystko stracone dla agencji reklamowej z Madison Avenue. Zwycięzcą może być jednak każdy - zarówno Downton Abbey, jak i Gra o tron z każdym sezonem mają coraz więcej fanów. Z kolei finałowy sezon Breaking Bad staje się największym telewizyjnym wydarzeniem od czasów Zagubionych. Jakby tego było mało, do rozgrywki w tym roku wszedł Netflix ze swoim House of Cards - produkcją, która odmieniła oblicze serialu internetowego.
[image-browser playlist="588281" suggest=""]
NAJLEPSZA AKTORKA DRUGOPLANOWA:
Anna Gunn (Breaking Bad), Maggie Smith (Downton Abbey), Emilia Clarke (Game of Thrones), Christine Baranski (The Good Wife), Morena Baccarin (Homeland), Christina Hendricks (Mad Men)
Oskar Rogalski: Jest tylko jeden słuszny wybór - Christina Hendricks. Ileż można czekać na Emmy dla kogoś z obsady Mad Men?
Kasia Koczułap: Emilka to wybór bliski mojemu sercu, ale bądźmy szczerzy, ona nic nie zagrała w trzecim sezonie Gry o tron, więc ja stawiam na zawsze genialną Maggie Smith. Ucieszyłabym się też z nagrody dla Baranski.
Marta Hołowaty: Christina Hendricks lub Maggie Smith. Chociaż może Christine Baranski? Trudny wybór, ale zawężony tylko do tych trzech pań.
Adam Siennica: Clarke to chyba tylko po to, by fani przestali złorzeczyć. Jestem za Maggie Smith. Nieprzerwanie klasa sama w sobie.
Marcin Rączka: Nominacja dla Clarke jest chyba po to, by Grę o tron docenić nie tylko przez ciągłe wyróżniania Dinklage’a ;) Akurat po trzecim sezonie powiedziałbym, że na nagrodę (czy też nominację) zasługuje Michelle Fairley. Cóż, wypada czekać na piękną kreację Emilii podczas gali i szczery uśmiech, gdy nagrodę odbierze ktoś z dwójki: Gunn lub Smith.
Marcin Kargul: W żadnym razie nie widzę statuetki dla Clarke. Zresztą nie oszukujmy się, aktorka z niej dość słaba i przy takiej konkurencji nie ma najmniejszych szans. Ja całym sercem jest za Anną Gunn.
[image-browser playlist="588282" suggest=""]
NAJLEPSZY AKTOR DRUGOPLANOWY:
Bobby Cannavale (Boardwalk Empire), Jonathan Banks (Breaking Bad), Aaron Paul (Breaking Bad), Jim Carter (Downton Abbey), Peter Dinklage (Game of Thrones), Mandy Patinkin (Homeland)
Kasia Koczułap: Tyrion Lannister! Jakakolwiek konkurencja? Serio?
Marta Hołowaty: Peter Dinklage - za to, że obecnie jest jedynym powodem, dla którego oglądam Grę o tron. Aczkolwiek niski ukłon dla Mandy’ego Patinkina.
Dawid Rydzek: Czy w trzecim sezonie Tyrion czymś zabłysnął? Już nie pamiętam tej trzeciej serii... Marzyłoby się coś dla Patinkina, ale chyba to tylko pobożne życzenie.
Kasia Koczułap: Ja bym mu dała nagrodę za samą scenę przesuwania krzeseł na zebraniu Małej Rady. A tak poza tym - uwielbiam Downton Abbey, ale żeby Jim Carter? Widziałabym tu prędzej Roba Jamesa-Colliera.
Oskar Rogalski: Dla mnie Patinkin albo Banks. Czemu nie? Obaj genialni w swoich rolach i należy im się coś na stare lata.
Adam Siennica: Peter Dinklage, a reszta ma na pocieszenie nominacje.
Jędrzej Skrzypczyk: Bardzo bym chciał, by nagrodę dostał Aaron Paul, ale jego rola w serialu jest niestety coraz bardziej ograniczana. Pewnie Dinklage, ale nie byłbym zdziwiony, gdyby zwycięzcą okazał się Patinkin.
Marcin Rączka: Na podstawie drugiego sezonu Homeland można stwierdzić, że Patinkin znacznie bardziej zasługuje na nagrodę niż Lewis. Oby to wystarczyło.
Marcin Kargul: A ja się zastanawiam, czy Dinklage’a w ogóle można traktować jako aktora drugoplanowego, bo kto tak naprawdę w Game of Thrones stanowi pierwszy plan? Przy takim natłoku postaci Tyron moim zdaniem stoi w pierwszym rzędzie. Statuetkę natomiast najchętniej widziałbym w rękach Aarona Paula lub Bobby’ego Cannavale za świetną kreację Gypa.
Dawid Rydzek: To, w jakiej kategorii ktoś pretenduje do nominacji (a następnie do wygranej), jest decyzją samych aktorów lub producentów zgłaszających ich kandydatury. A że w Grze o tron jest mnóstwo bohaterów, to każdego można uznać za zarówno pierwszoplanowego, jak i drugoplanowego. Przez pierwsze siedem lat emisji Przyjaciół aktorzy z serialu najpierw zgłaszano wyłącznie w kategoriach dla drugiego planu (bo wszyscy chcieli być wobec siebie równi, pod względem zarobków zresztą też). Potem zmieniono taktykę (z sukcesem) i wszystkich zgłaszano jako aktorów pierwszoplanowych. Większą rolę odgrywa tutaj polityka niż względy czysto merytoryczne.
[image-browser playlist="588283" suggest=""]
NAJLEPSZA AKTORKA PIERWSZOPLANOWA:
Connie Britton (Nashville), Claire Danes (Homeland), Michelle Dockery (Downton Abbey), Vera Farmiga (Bates Motel), Elisabeth Moss (Mad Men), Kerry Washington (Scandal), Robin Wright (House of Cards)
Kasia Koczułap: Tu się robi problem. Uwielbiam Kerry w Skandalu, Vera Farminga była niesamowita w klimatycznym Bates Motel, a Robin Wright absolutnie rozwaliła system w House of Cards, tworząc z Kevinem Spacey najlepszy serialowy duet, jaki widziałam na ekranie od lat. Ale ostatecznie dobrze wiem, że mój głos należy do fenomenalnej Clarie Danes i to się chyba nigdy nie zmieni. Homeland sam w sobie jest genialny, ale dla Clarie obejrzałabym nawet serial o niczym.
Marta Hołowaty: Claire Danes. Postać Carrie Mathison jest fenomenalna. Po prostu. Uwielbiam za wszystko. Za każdy odcinek, z akcentem na te, kiedy zmaga się szczególnie mocno z bipolarem. Jak ona to zagrała? Brawo.
Dawid Rydzek: Szczerze liczę, że dotychczasowa dobra passa Homeland zostanie przerwana i pałeczkę pierwszeństwa przejmie House of Cards. Swoje triumfy niech zacznie np. od tej kategorii. Ma w niej wyraźne podstawy do wygranej, bo Robin Wright jest absolutnie fantastyczna. Potrzeba niesamowitych umiejętności i wielkiej charyzmy, żeby grać jak równy z równym u boku Kevina Spacey, a jej się to bez wątpienia udało. Kto wie, czy nawet nie jest od niego lepsza, bo przecież na ekranie błyszczy, mimo że jej rola jest dużo mniej efektowna.
Łukasz Ancyperowicz: Ja także poczułem się przytłoczony nominacjami, bo praktycznie do kogo nie powędruje ta statuetka, będzie to trafny wybór. Choć Carrie z początku nie trawiłem, obecnie nie wyobrażam sobie Homeland bez niej. I choć będzie to spodziewane, to statuetka jej się należy. Osobiście jednak tego tryumfu życzę Kerry Washington, dlatego że i gra wybornie w swojej produkcji błyszcząc, a i uwielbiam, kiedy wygrywa produkcja stacji ogólnodostępnej i uciera nosa kablówkom. Tak więc nieważne kto wygra - i tak będzie dobrze, ale stawiam na Kerry.
Adam Siennica: Na pewno nie Kerry - w ostatnim sezonie Skandalu bardziej działała na nerwy, niż grała. Robin Wright jest jedynym sensownym wyborem. Jak dla mnie nie ma konkurencji dla tego, co pokazała w House of Cards.
Jędrzej Skrzypczyk: Wright i Danes. Kamienna twarz i wulkan emocji. Twarda kobieta i rozchwiana emocjonalnie histeryczka. To jest ciekawy pojedynek. Obstawiam Danes. Wygra Wright.
Marcin Rączka: Dla Kerry sama nominacja to wystarczające wyróżnienie. Być w takim gronie genialnych aktorek to wszystko, na co może liczyć. Danes? Jak najbardziej, ale ma mocną konkurentkę. Nie, nie w postaci Robin Wright, którą tutaj wszyscy wychwalają. Vera Farmiga w Bates Motel zachwycała przez cały sezon i według mnie to ona ma (razem z Danes) największe szanse na statuetkę.
Marcin Kargul: Wiadomo, że Claire Danes to klasa sama w sobie, ale może już wystarczy tych "ochów" i "achów" nad Homeland. Szczerze liczę na to, że wygra Vera Farmiga, bo w Bates Motel dała świetny popis, tworząc z Freddym Highmore’em zapadający w pamięć duet. A należy dodać, że jej rola była naprawdę wymagająca.
[image-browser playlist="588284" suggest=""]
NAJLEPSZY AKTOR PIERWSZOPLANOWY
Hugh Bonneville (Downton Abbey), Bryan Cranston (Breaking Bad), Jeff Daniels (The Newsroom), Jon Hamm (Mad Men), Damien Lewis (Homeland), Kevin Spacey (House of Cards)
Kasia Koczułap: Czy ktokolwiek ma tu jakieś wątpliwości? Kevin Spacey zasłużył na Emmy już pierwszą sceną w House of Cards, która, tak na marginesie, na zawsze zostanie w mojej pamięci.
Marta Hołowaty: Kevin Spacey jest tak przerażający w House of Cards, że na fali tego przerażenia mogą oddać głos tylko na niego.
Dawid Rydzek: Każdemu się należy, naprawdę. Chyba w żadnej kategorii tak nie ma. No ale zwycięzca może być tylko jeden - mam szczerą nadzieję, że będzie to Spacey, choć (głownie ze względu na Cranstona) nie wykluczam innej możliwości.
Łukasz Ancyperowicz: Hmmm… uwielbiam Spaceya w jego roli, a z drugiej strony Cranston też sobie zasłużył. Na dodatek jest jeszcze ten genialny Lewis, który rozdziera me serce. Naprawdę każdemu z panów dałbym statuetkę z czystym sumieniem. Skoro mam typować, to serce mi się kraje, ale…. Homeland i Lewis!
Jędrzej Skrzypczyk:
- Say his name.
- Bryan… Bryan Cranston!
- You’re goddamn right!
Adam Siennica: Pewnie dostanie Cranston, bo tak wypada, ale dla mnie powinien dostać Spacey. Jego rola w House of Cards pokazała, że tak świetny aktor wszędzie da z siebie wszystko.
Marcin Rączka: Spacey jest bezkonkurencyjny, absolutny faworyt. O ile House of Cards w bezpośrednim starciu z Homeland lub Breaking Bad może przegrać, tak jeśli chodzi o pierwszoplanowego aktora, wybór jest oczywisty.
Marcin Kargul: Tylko i wyłącznie Bryan Cranston. A jeśli jakimś cudem zgarnie ktoś inny, to mam szczerą nadzieję, że przed śmiercią zdąży tylko usłyszeć: "You crossed me".
[image-browser playlist="588285" suggest=""]
NAJLEPSZY SERIAL DRAMATYCZNY
Homeland, House of Cards, Gra o tron, Downton Abbey, Breaking Bad, Mad Men
Dawid Rydzek: Trzeci sezon Homeland zapowiada się znakomicie (to bardziej nowe rozdanie, a nie, tak jak poprzedni sezon, bezpośrednia kontynuacja poprzedniego sezonu), a i Breaking Bad właśnie kończy swój żywot jednym z najlepszych sezonów, ale jestem całym sercem za House of Cards. Dwa pierwsze odcinki wyreżyserowane przez Davida Finchera były najlepszymi odcinkami jakiegokolwiek serialu od czasu Prawa ulicy.
Marta Hołowaty: Wiem, że pewnie jest na samym końcu listy, ale bardzo bym chciała, żeby wygrało Downton Abbey. Niestety jest to tylko pobożne życzenie oddanej fanki.
Kasia Koczułap: Marto, jak ja cię rozumiem! Tylko że trzeci sezon Downton nie był już taki fenomenalny jak pierwszy, i tym razem moje serce rozerwane jest między Homeland oraz House of Cards.
Marcin Rączka: Downton Abbey? Pfff... Powagi trochę! Kandydatów jest trzech. Wymienił ich Dawid. Breaking Bad nigdy nie wygrało Emmy, więc może teraz, na zakończenie? Wydaje się to sensowne, gdyby nie fakt, że chyba jeszcze nigdy w historii Emmy statuetka dla najlepszego dramatu nie wędrowała do serialu, który już kończy swój żywot (poprawcie mnie, jeśli się mylę). Wygrana House of Cards może być początkiem nowej ery, bo nad nowymi trendami Netflix pracuje zawzięcie od ponad roku i swoją pracę wykonuje bardzo dobrze. Nie wiem jednak, czy głosujący będą mieć na tyle odwagi. Dlatego też drugi rok z rzędu najlepszym serialem dramatycznym będzie Homeland! I mnie osobiście bardzo to ucieszy.
Jędrzej Skrzypczyk: Breaking Bad wyciągnęło swoje największe działa. Lepiej być nie może. Gra o tron trzecim sezonem udowadnia, że storytellingiem nie ugra nic wśród fanów książki, ale realizacja robi ogromne wrażenie. Za to Homeland... no cóż, za sam odcinek "Q&A" należy się każda nagroda. Dla mnie jednak faworytem jest Breaking Bad. Za wszystko - za emocje, za genialną pierwszą część piątego sezonu. Za Cranstona, Paula i Gilligana. Myślę, że na House of Cards przyjdzie jeszcze czas.
Łukasz Ancyperowicz: Szczerze mówiąc zastanawiam się, co robi w tym gronie Gra o tron, która z każdym kolejnym sezonem budzi we mnie rzekę, wręcz ocean mieszanych uczuć, a tak być nie powinno, jeśli typujemy serial do Emmy. Dla mnie faworytów jest dwóch: Homeland (fantastyczna premiera 3. sezonu i już wspomniany odcinek "Q&A") oraz czarujące od pierwszych minut House of Cards (scena odbierania nominacji zagrana przez Spaceya zwala z nóg). I choć Breaking Bad się z pewnością należy, to ja gorąco wierzę, że wygra jeden z dwóch moich osobistych faworytów.
Oskar Rogalski: Marcin, był jeden serial, który dostał pożegnalne Emmy za ostatni sezon - The Sopranos w 2007 roku. Co nie zmienia faktu, że Breaking Bad w tym roku mało ugra, bo ostatnie osiem odcinków będzie obecne na ceremonii w 2014 i serial wtedy dopiero faktycznie zakończy swój żywot. To pozostawia tylko Homeland i House of Cards. Obie produkcje zasługują na wygraną - prawdziwy geniusz. Miksując trochę kategorie wytypuję w ten sposób: pierwszoplanowe nagrody aktorskie dla Robin Wright i Kevina Spaceya, a za najlepszy serial dla perełki Showtime. Nikt nie będzie do końca zadowolony, ale zawsze jakiś kompromis.
Adam Siennica: Ja zdecydowanie na House of Cards. Z wyżej wymienionych trzymał równy wysoki poziom i imponował w każdym aspekcie.
Marcin Kargul: A ja wciąż liczę, że w końcu wygra Breaking Bad. Ileż można czekać. Produkcja, która od początku trzyma wysoki równy poziom i rozbraja emocjonalnie, przez cały czas jest lekceważona. Czternasty odcinek pokazał, że ten serial nie ma sobie równych. Owszem, istnieje szansa, że statuetkę zgarnie za rok, ale wolałbym z tym nie zwlekać, bo jeszcze, nie daj Boże, nie otrzyma jej w ogóle, co będzie dla mnie niesmacznym żartem, a Emmy całkowicie stracą w moich oczach.
PODSŁUCHANE W REDAKCJI: Emmy 2013
miniseriale i filmy telewizyjne | seriale komediowe | seriale dramatyczne
A kto według Was wróci do domu w niedzielę ze statuetką?