Polskie kino jest znane na świecie przede wszystkim dzięki Andrzejowi Wajdzie, Romanowi Polańskiemu oraz Krzysztofowi Kieślowskiemu. Do tego grona możemy zaliczyć jeszcze oczywiście Agnieszkę Holland i Krzysztofa Zanussiego, ale to trzech mistrzów wymienionych wyżej najmocniej zaakcentowało swoimi filmami obecność Polski w świadomości światowej publiki. Quentin Tarantino wielokrotnie zachwycał się twórczością Polańskiego, Kieślowski skutecznie radził sobie na międzynarodowych festiwalach, natomiast Wajda często przytaczany jest przez Martina Scorsese. Reżyser Wilka z Wall Street wymienia naszą kinematografię obok włoskiego neorealizmu i francuskiej Nowej Fali, które miały duży wpływ na jego twórczość. Europejskie kino jest jednak pojemną kategorią, więc jeśli ktoś z widzów zagranicznych miałby wymienić jednym tchem najlepsze polskie filmy, to musiałby być ogromnym zapaleńcem, kinofilem pokroju Tarantino czy Scorsese. To dziwne, że czasem trzeba przypominać o wielkości naszego kina, przynajmniej biorąc pod uwagę jego całą historię (bo współcześnie zawsze możemy poddawać to pod dyskusję). Dotychczas polskie produkcje znalazły się w gronie nominowanych do Oscara dwunastokrotnie. Pierwszy raz w 1964 roku (Nóż w wodzie Romana Polańskiego), ostatni – w 2020 roku (Boże Ciało Jana Komasy). Nie jest to najlepszy wyznacznik, ale lepszego chyba nie ma. Nasza obecność w różnych rolach podczas gal Amerykańskiej Akademii Filmowej dużo znaczy, także w kontekście promocji naszego przemysłu filmowego. W ostatnich latach polscy twórcy odnoszą sukcesy na festiwalach w Berlinie, Wenecji oraz Cannes. Dzięki temu rośnie świadomość globalnej widowni na temat naszego kina, a to przekłada się  na nasz większy udział przy różnego rodzaju koprodukcjach. Polskie kino ma bogatą historię. Dało nam prowokujące do myślenia filmy Andrzeja Munka i Andrzeja Wajdy. Mieliśmy też wielu wybitnych przedstawicieli Kina Moralnego Niepokoju – z Kieślowskim, Zanussim i Holland na czele. Często wymienianą cechą naszego kina jest odpowiadanie w sposób krytyczny na rządowe narracje, kwestionujące zastany porządek. Dzisiaj media piszą o wypracowaniu własnego stylu z mocnymi wpływami światowego kina. Zwracają też uwagę na nowe pokolenie twórców, którym nie jest obce postmodernistyczne podejście.
fot. TVP
W ostatnich latach największym naszym "sukcesem" stał się film 365 dni, który zrobił ogromny szum na całym świecie. Wiadomo – tego typu kontrowersja dumy nie przynosi. Inna sprawa, że nawet taki film przebijający się do globalnej publiki może wpłynąć korzystnie na stereotypowe lub mylne postrzeganie naszego kina jako niezbyt rozwiniętego technicznie. Bierze się to zapewne z ogólnego wyobrażenia na temat Polaków, co często widzimy w filmach i serialach z Hollywood. Jesteśmy przedstawiani jako ludzie o niższym statusie społecznym, lubujący się w nałogach i żyjący w ubogich mieszkaniach, których ściany zdobią portrety papieża Polaka. Rozważania te wymagają jednak zdecydowanie bardziej pogłębionej analizy. Bardzo łatwo wysnuć tezę, że większość widzów na świecie myśli o naszym kinie jako o mało atrakcyjnym właśnie ze względu na wiele ograniczeń. Spójrzmy jednak na konkrety i na to, jak wybrane filmy z Polski odbierane są przez widzów, którzy podzielili się swoimi wrażeniami na portalach IMDb.com oraz Letterboxd.com. Własne kino ocenia się inaczej – znamy kontekst i mamy inną wrażliwość. Pamiętajmy jednak, że tych opinii czasem jest bardzo dużo, a czasem tylko kilka, więc wyciąganie jednego właściwego obrazu na ich podstawie nie jest możliwe. Służyć to ma raczej za ciekawostkę, a nie prawdziwy obraz polskiego kina w oczach międzynarodowej publiki.

Córki dancingu (2015, Agnieszka Smoczynska)

Córki Dancingu zrobiły prawdziwą furorę w Stanach Zjednoczonych, co zaprocentowało – Smoczyńska zadebiutowała anglojęzycznym filmem Silent Twins. Córki Dancingu to film, od którego wielu widzów w Polsce po prostu się odbiło. Za Oceanem mówiono o "polskim gotyckim musicalu o zabójczych nastoletnich syrenach". Seans ich zaskoczył, bo poruszał tematykę związaną z show-biznesem, szukaniem rodziny i miłości. Mniej przyjazne opinie zwracają uwagę na dużą ilość grzybów w barszczu oraz brak zdecydowania w kontekście tego, czy jako widzowie powinniśmy bać się syren, czy bać się o nie. Jest też komentarz, w którym widz narzeka na muzykę i brak rozwoju postaci. Warto jednak podkreślić, że tych pozytywnych tekstów jest znacznie więcej.
fot. Kuba Kijowski / materiały prasowe

Pitbull. Nowe porządki (2016, Patryk Vega)

Patryk Vega chce zawojować swoimi filmami zagraniczny rynek. I chociaż możemy różnie do tego podchodzić, to jednak musimy przyznać, że jego produkcje były oglądane przez zagraniczną publikę. Widzowie Pitbulla zwracają uwagę na serialowe podejście, które sprawia, że scenariusz jest poszatkowany. Jeden z widzów bawił się świetnie, drugi uważa, że to bardzo ciekawy thriller, który jednak został nieumiejętnie opowiedziany. Dla niektórych niechlujstwo wykonania potrafi być zabawne, inni twierdzą, że niektóre dialogi są "ikonicznie złe". Ciekawy jest komentarz o tym, że film nadaje się do oglądania o pierwszej w nocy podczas jednoczesnego spożywania alkoholu.
Fot. ANDRZEJ BOŁDANIUK

Ostatnia rodzina (2016, Jan P. Matuszyński)

Jest to film biograficzny, ale reżyserowi udało się nadać mu niezwykły, autorski sznyt. Ostatnia rodzina relatywnie dobrze została przyjęta przez widzów i świadczy o tym wysoka średnia ocena 7.4 na IMDb. Z zamieszczonych komentarzy dowiadujemy się, że udało się zbudować intrygujący klimat oraz poczucie wiszącej w powietrzu traumy. Chwali się też aktorstwo, które zdaniem wielu widzów jest mistrzowskie i godne pokazywania w szkołach aktorskich. Jeden z komentujących wskazuje na Dawida Ogrodnika – początkowo był zirytowany jego grą, ale potem go docenił. Ktoś napisał wprost, że to najlepszy polski film, jaki w życiu widział.
Fot. Kino Świat

Pokot (2017, Agnieszka Holland)

Film Agnieszki Holland nazywany jest "dziwnym", ale najczęściej w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Widzowie podkreślają duże napięcie, które towarzyszy oglądaniu. Niektórzy jednak narzekają, że nie ma tutaj żadnego suspensu, a narracja skonstruowana jest tak, aby wiele osób wokół śledztwa wykazywało się indolencją. Zwracają też uwagę na mało subtelny komentarz względem myśliwych. Odradzają oglądanie tego filmu osobom, które miały lub mają do czynienia z myślistwem. Z komentarzy da się wywnioskować, że Agnieszka Holland nie jest anonimową reżyserką, bo wielu widzów miało już styczność z jej poprzednimi filmami.
fot. Robert Pałka

Zimna wojna (2018, Paweł Pawlikowski)

Ostatnio branżowe media obiegła informacja, że Paweł Pawlikowski będzie pracować nad kolejnym zagranicznym filmem, tym razem z udziałem Joaquina Phoenixa i Rooney Mary. Pod tym newsem, opublikowanym na Twitterze przez zagraniczne media, widniały komentarze osób, dla których imię i nazwisko Pawlikowskiego brzmiało zabawnie lub kojarzyło się z postacią z Gwiezdnych Wojen. Reżyser nie musi jednak udowadniać niczego w Hollywood. Wystarczy przypomnieć sobie  film Zimna wojna. Widzowie uważają, że produkcję zrealizowano perfekcyjnie – na bezbłędnym poziomie technicznym. Wielu przyznaje, że to genialny i emocjonalnie wymagający film, w którym Joanna Kulig dała prawdziwy pokaz swoich wielkich umiejętności. Chwalona jest też obsada drugoplanowa oraz wyjątkowa muzyka i zdjęcia. Nie wszyscy widzowie zaangażowali się jednak w przedstawiony romans, który rzeczywiście wymaga określonej wrażliwości.
Materiały prasowe

Twarz (2018, Małgorzata Szumowska)

Zdaniem części widzów Twarz przedstawia unikalne spojrzenie na radzenie sobie z kryzysem tożsamości, a jednocześnie potrafi zaskoczyć stroną wizualną. Produkcji zarzuca się jednak, że diagnoza Szumowskiej dotycząca niższych warstw społecznych jest uproszczona i jednoznaczna. Ma kilka przyciągających scen, ale sposób wypowiedzi nie pozwala na dodanie nic nowego do tego tematu. Inny komentarz sugeruje, że stereotypy są celowe i mają tylko wzmocnić końcowy efekt.
fot. Bartosz Mrozowski/Kino Świat

Kler (2018, Wojciech Smarzowski)

Ktoś napisał, że to mocny film, który ma mały problem z bałaganem w narracyjnej strukturze. Widzowie nie mogą nachwalić się niesamowitych występów aktorskich. Doceniają ponury klimat i umiejętne skłanianie do refleksji. Scenariusz nie wszystkim przypadł do gustu. Niektórzy uważają, że montaż utrudnia odbiór, ale film dla części oglądających stał się dobrą okazją do tego, by więcej dowiedzieć się o Polsce i chrześcijaństwie.
fot. Bartek Mrozowski

Boże Ciało (2019, Jan Komasa)

Film Jana Komasy otrzymał nominację do Oscara, zatem nic dziwnego, że udało mu się zebrać pokaźną zagraniczną publikę. Nie brakuje też komentarzy przewidujących, że ktoś z Hollywood zapragnie kupić ten koncept i wykorzystać u siebie. Chwalona jest praca wykonana przez reżysera. Mnóstwo pochwał kierowanych jest również w stronę Bartosza Bieleni, który zdaniem jednego z widzów zostanie kiedyś przeciwnikiem Bonda. Boże Ciało jest zabawne, wciąga i brutalnie rozprawia się z pewnymi tematami. Dodatkowo chwali się wykonanie i kapitalne zdjęcia. Skłania do refleksji.
Materiały prasowe

Sala samobójców. Hejter (2020, Jan Komasa)

Znowu film Jana Komasy, który tym razem zebrał pokaźną publikę dzięki premierze na platformie Netflix. Jeden z widzów bardzo chwal tę produkcję. Twierdzi, że to jeden z ciekawszych filmów w ofercie platformy z Europy. Inni zauważają, że ma podobny klimat i styl wypowiedzi do Davida Finchera, a oferowane napięcie wzmacniane jest przez świetną muzykę. Chwalona jest kreacja głównego bohatera (Maciej Musiałowski), ale też to, jak ta postać została napisana. Historia określana jest jako niesamowita. Wielu widzów zdecydowało się na jej obejrzenie dzięki naprawdę dobrym ocenom w serwisie IMDb.
materiały prasowe

W lesie dziś nie zaśnie nikt (2020, Bartosz M. Kowalski)

W serwisie IMDb film Kowalskiego może pochwalić się wieloma pozytywnymi opiniami od widzów. Warto zwrócić uwagę, że wystawiono sporo ocen, co na pewno wynika z tego, że produkcja dostępna jest w ofercie Netflixa. Wielu widzów zauważa, że to sprawnie zrealizowany slasher, który daje dużo rozrywki, ale niepotrzebnie traci czas na wątek z uzależnieniem od technologii. Chwalone są kostiumy potworów, efekty wskazujące na gore i wiele innych praktycznych rozwiązań. Jeden z widzów uważa, że to godne pochwały, ponieważ nasza "branża filmowa nie jest warta uwagi". Jest też ciekawy komentarz dotyczący sposobu oglądania filmu. Widz próbował oglądać go w oryginale, potem zmienił na niemiecki dubbing, a ostatecznie zdecydował się na angielski. Film jest przewidywalny, ale daje dużo rozrywki i warto go polecić fanom horroru.
Next Film/Netflix
Trudno uchwycić konkrety odnoszące się do naszej kinematografii, bo pewnie widzowie musieliby z nią spędzić więcej czasu. Cieszy jednak częsta obecność naszych filmów na festiwalach oraz na platformie Netflix. Miejmy nadzieję, że rozpoznawalność naszych reżyserów i reżyserek oraz aktorów i aktorek wciąż będzie rosła. Zawsze może to przełożyć się na większe zyski, a finanse pozwalają często (nie zawsze!) robić jeszcze lepsze filmy. Róbmy swoje i kierujmy się podejściem, które prezentował pewien piłkarz w jednym z kabaretowych skeczy, czyli "do przodu".
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj