Robert Pattinson zostanie nowym Batmanem! Wiadomość ta jak grom z jasnego nieba uderzyła w świat popkultury za sprawą prestiżowych i poważanych w branży dziennikarskiej portali Variety, The Hollywood Reporter i Deadline. Ta trójca rzadko się myli, szczególnie gdy ich materiał podpisany jest jako "exclusive" (na wyłączność), ale zanim wszyscy popadniemy w zbiorową histerię, należy odnotować jeden ważny fakt - według wszystkich źródeł, Robert Pattinson jest na szczycie listy castingowej do roli Zamaskowanego Mściciela, co wcale nie oznacza, że stuprocentowo ma tę robotę w kieszeni i może wylegiwać się na plaży z drinkiem, do czasu, gdy przyślą mu kostium nietoperza. W odwodzie znajdują się ponoć też Nicholas Hoult, Armie Hammer i Aaron Taylor-Johnson. Jak duże jest więc prawdopodobieństwo, że to właśnie Pattinson zatriumfuje? Nie wróżąc z fusów, można powiedzieć, że bardzo, bardzo duże, skoro nawet szef DC Entertainment, Jim Lee, wrzuca na Instagrama zdjęcie swojego tabletu, na którym wyświetla się wywiadem z dawną gwiazdą serii Zmierzch. O każdym z pozostałych kandydatów mogliście przeczytać tutaj w lutym. Na szczycie mojej listy był wtedy Armie Hammer - to się nie zmieniło i nadal uważam, że byłby on idealny i najlepszy, zarówno jako Batman, jak i Bruce Wayne, jednak wydaje mi się, że to Pattinson dostanie angaż. Dlaczego? Dla bardzo dużej liczby widzów Robert Pattinson to aktor jednej roli, tej w oczach wielu haniebnej i kiepskiej, bo kojarzonej ze znienawidzoną serią Zmierzch. Każdy jednak, kto wykazał się ciekawością i dał młodemu Brytyjczykowi szansę, mógł się przekonać, że ta teza jest bardzo daleka od prawdy. Cykl filmów na podstawie książek Stephenie Meyer trwał od roku 2008 do 2012; gdy się zaczynał, Pattinson miał 21 lat, gdy się kończył, miał lat 26. Obecnie ma 33 lata i od dawna nie jest już sztywnym, anorektycznym, świecącym wampirem zakochanym w Kristen Stewart. Odkąd zakończył swą przygodę z serią, starannie i metodycznie wybiera role, celując w niszowe i artystyczne projekty i współpracując z reżyserami takimi jak David Cronenberg, Werner Herzog czy Francis Lawrence. W tym roku zobaczymy go w nowym filmie Roberta Eggersa, The Lighthouse, twórcy doskonale przyjętego przez krytyków horroru Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii, a w przyszłym roku w Tenet, nowej produkcji szpiegowskiej Christophera Nolana. Widać gołym okiem, że pomimo pozornej stygmaty, jaką przypisują mu wszyscy ci, którzy nie cierpią Pattinsona od czasów Zmierzchu, znani i cenieni twórcy chcą z nim pracować, Cronenberg nawet dwukrotnie. Patrząc wyłącznie przez pryzmat roli wampira Edwarda Cullena, nie da się obiektywnie ocenić talentu Pattinsona; to mdła, nudna i fatalnie napisana postać, której nawet Al Pacino nie byłby w stanie uratować. Prawdziwy zasięg umiejętności aktora można dostrzec, sięgając po inne jego filmy - dla wielu pierwszą taką produkcją był australijski Rover z 2014 roku, postapokaliptyczny w klimacie, nieco w duchu pierwszego Mad Maxa, w którym Pattinson gra upośledzonego umysłowo chłopaka o imieniu Reynolds. Autentyczność, jaka bije z tej roli, jest w stanie przekonać nawet największego sceptyka (należałem także do tej grupy). To ważne, ponieważ Batman to w zasadzie postać posiadająca trzy osobowości - Bruce Wayne prawdziwy, taki, jakim zna go wierny lokaj Alfred i najbliżsi sprzymierzeńcy, Bruce Wayne playboy miliarder, fasada stworzona, by zmylić opinię publiczną, oraz postrach przestępców Batman. Wayne niczym sprawny aktor przechodzi z roli w rolę, a osoba wcielająca się w jego postać musi posiadać podobną elastyczność. Doskonale te przejścia pomiędzy różnymi składowymi osobowości portretował Christian Bale. Oprócz tego, że Pattinson i Bale są Brytyjczykami, łączy ich jeszcze jedno. Pierwszy z nich w przygodowo-biograficznym Zaginionym mieście Z był trudny do rozpoznania, ukryty pod brodą i okularami stał się w pełni postacią, którą odgrywał. Zarówno wizualnie, jak i sposobem wejścia w rolę, przypominał mi to, co Christian Bale osiągnął w filmie Prestiż. Ci, którzy film widzieli, wiedzą, o jaką rolę chodzi. Charakteryzacja i maski to także domena Bruce'a Wayne'a, który nie zawsze przywdziewał strój Nietoperza - czasami, gdy potrzebował przeniknąć tam, gdzie jako Batman nie mógł, przybierał personę gangstera o nazwisku Matches Malone i z doklejonymi wąsami, ciemnymi okularami i zmienionym akcentem grał rolę, nabierając niczego nieświadomych przestępców.
fot. A24
Świetnym przykładem elastyczności Pattinsona jest jego występ w trzymającym w napięciu thrillerze Good Time, gdzie gra on drobnego przestępcę, który po nieudanym napadzie na bank wszelkimi metodami próbuje zdobyć pieniądze, by uwolnić z więzienia swojego brata. To prawdopodobnie najlepsza rola w jego karierze; dynamiczna, brawurowa, naturalistyczna, pełna niuansów, do tego tak bardzo inna od reszty jego dokonań. Good Time to pozycja obowiązkowa dla każdego nieprzekonanego jeszcze do umiejętności Roberta Pattinsona i zwiastun jego, moim zdaniem, świetlanej aktorskiej przyszłości. Szukając w filmografii Pattinsona innych ról, które mogłyby dać nam obraz tego, jak powinien prezentować się on jako Bruce Wayne, należy także zwrócić uwagę na film z 2012 roku, Cosmopolis. Ten psychologiczno-filozoficzny obraz młodego milionera, który nie wie, co robić ze sobą i swoimi pieniędzmi, można potraktować jako swojego rodzaju casting do roli; oprócz różnic pomiędzy postaciami (Eric Packer to psychopata, Bruce Wayne jest tylko trochę szalony), można znaleźć też wyraźne podobieństwa - Packer jest spokojny i analityczny, ekscentryczny i wyobcowany. Poszukuje mocnych wrażeń, by poczuć, że żyje. Można bardzo łatwo wyobrazić sobie, że ten człowiek, gdy nie przemieszcza się swoją supernowoczesną limuzyną, spędza czas przed monitorami w Bat-jaskini i planuje, jak oczyścić Gotham z przestępców. Pattinson idealnie wpasował się w rolę Erica Packera, nie tylko dzięki talentowi aktorskiemu - aktor ma w sobie coś wyniosłego, co daje mu mandat do odgrywania ról arystokratów w filmach kostiumowych; można by nazwać to elegancją. Jednocześnie, przeglądając wiele jego zdjęć i wywiadów, możemy zobaczyć go w rozwianych, postawionych na sztorc włosach, które nadają mu ekscentryczny, dziki i szalony wygląd. Na tym polu przypomina mi Michaela Keatona, który był fantastycznym, jedynym w swoim rodzaju Batmanem; szaleństwo w oczach, smutek, zamyślenie - wszystko to można zaobserwować także u Pattinsona. Co jeszcze łączy obu aktorów? Gdy Keaton został ogłoszony jako Batman, studio Warner Bros. zostało zalane 50 tysiącami listów od wściekłych i zaniepokojonych fanów, którzy byli pewni, że zaangażowanie akurat tego aktora to zły wybór. Podobna sytuacja ma miejsce tu i teraz, na szczęście na mniejszą skalę; petycja do studia, by nie zatrudniać Pattinsona w roli Batmana, zebrała ponad 6 tysięcy głosów. Podobne kontrowersje wywołał casting Bena Afflecka i Heatha Ledgera jako Jokera - w każdym z tych przypadków fani wyrażali swoje oburzenie w sieci, tylko po to, by przekonać się na sali kinowej, jak bardzo mylili się w swoich uprzedzeniach.
fot. gvnation.com
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj