Matt Reeves i kino noir. O czym opowie The Batman?
Ben Affleck nie zagra w The Batman, choć nadal nie jesteśmy pewni, czy aktor pojawi się jeszcze w DCEU. Wiemy za to, że Matt Reeves pracuje nad produkcją jak w ukropie, a do historii zawezwał nawet mary i widma rodem z kina noir. Co wyjdzie z tej mikstury? O odpowiedź na to pytanie pokusił się nasz współpracownik Andrzej Groch.
Niezależnie od tego, jak daleko sięgają plany Matta Reevesa, czy będzie to jeden film, czy cała trylogia, należy zastanowić się nad jednym – czy zostaną one połączone z obecnym uniwersum DCEU, czy też będą funkcjonowały jako osobny byt? Opcja druga jest oczywiście prostsza, daje reżyserowi wolność artystyczną, jaką miał Christopher Nolan, ale przyjmijmy na moment założenie, że będzie to ta trudniejsza droga, połączona z DCEU. Jak mógłby działać i wyglądać taki film? Czy byłby to prequel przedstawiający historię młodego Batmana z produkcji Batman v Superman: Dawn of Justice ? Jeśli tak, to czy należy przejmować się podobieństwem fizycznym aktorów i czy zostanie to uwzględnione przy castingu i dodatkowo podkreślone odpowiednim mejkapem i protetyką, jak w filmach The Godfather: Part II lub Looper? Czy na przestrzeni jednej lub kilku produkcji zobaczymy życie i śmierć Robina i pogrążenie się Batmana w co raz większej ciemności, aż do momentu gdy dochodzi do wniosku, że jego zasady przestają mieć znaczenie, a do przestępców można strzelać? Takie rozwiązanie mogłoby nie tylko scalić uniwersum, ale również zmniejszyć poczucie zawodu tej części publiki, która nie przyjęła przychylnie zabijającego Nietoperza w filmie Batman v Superman: Świt sprawiedliwości. Spoiwem łączącym oba światy – przeszłość i przyszłość – mógłby być Alfred, grany przez Jeremy Irons. W dzisiejszych czasach, jak wiemy, cyfrowe odmłodzenie aktora nie stanowi żadnego problemu.
Innym ciekawym pomysłem byłoby sklejenie obu wersji Batmanów za pomocą filmu Joker. Mający premierę 4 października tego roku obraz Todd Phillips owiany jest wciąż tajemnicą i - o ile nie jest to zasłoną dymną - z przecieków z planu wiemy, że akcja tej produkcji będzie działa się w latach 70. lub 80. Pobawmy się w delikatne spekulacje. Co jeśli Joker nie tylko ukaże nam genezę postaci ikonicznego przeciwnika Batmana, ale też wprowadzi pod koniec filmu lub w scenie po napisach nowego Mrocznego Rycerza, tego samego, który pojawi się w The Batman Matta Reevesa? Co jeśli akcja jego filmu, podobnie jak nadchodzący obraz o Księciu Zbrodni, będzie działa się w Gotham w stylu retro, rodem z okresu Tima Burtona i słynnego serialu animowanego? Mroczne, zasnute mgłą i znajdujące się pod wieczną deszczową chmurą miasto z budynkami w stylu art deco, gotyckimi katedrami, gargulcami i samochodami z lat 80.? Brzmi jak spełnienie marzeń każdego batmanofila. Przenosząc z kolei akcję do współczesnego Gotham gdzie Mrocznym Rycerzem jest Ben Affleck, wprowadzenie Joaquina Phoenixa jako Jokera, który powraca po latach, wyglądając tak samo, jakby nie postarzał się ani o dzień, dodałoby tylko zagadkowości i ponadczasowości tej postaci. Stanowiłoby też intrygującą łamigłówkę dla Najlepszego Detektywa Świata.
Na koniec to, co tygrysy lubią najbardziej, czyli spekulacje obsadowe. Jeśli myślicie, że zastąpienie Bena Afflecka będzie zadaniem prostym, pomyślcie dwa razy. Matt Reeves ponoć celuje w konkretny i wąski przedział wiekowy, którego niestety nie znamy, ale można przypuszczać, że nowy aktor nie będzie starszy niż Ben Affleck, chyba, że plotki o jego pełnym odejściu okażą się prawdą. Pod uwagę należy brać przede wszystkim wzrost, odpowiednią aparycję, głos i warunki atletyczne. Umiejętności aktorskie również lub raczej przede wszystkim, ale to oczywiste. Oto potencjalni kandydaci uszeregowani od najmłodszego do najstarszego:
Ansel Elgort
24 lata, 193 cm wzrostu. Wygląda dość niewinnie i delikatnie, jednak rolą w filmie Baby Driver pokazał nie tylko talent aktorski, ale też intensywność i tajemniczość, która kojarzy się z Brucem Waynem. Ansel byłby potencjalnie najbardziej zaskakującym wyborem reżysera, gdyż z tak młodym Batmanem nie mieliśmy nigdy do czynienia i byłby to z pewnością nowy i świeży kierunek dla opowieści.
Robert Pattinson
Aktor naznaczony rolą w serii Zmierzch do dziś postrzegany jest przez pryzmat wątpliwej jakości tych produkcji. Zupełnie niesłusznie, gdyż Pattinson odkąd przestał być bladym jak ściana wampirem, pokazał kunszt aktorski i wszechstronność, chociażby w takich filmach jak Cosmopolis, The Rover czy Good Time. 32 lata, 185 cm wzrostu i kwadratowa szczęka w pakiecie, ale to nie dlatego tak bardzo pasuje do roli - Pattinson ma coś tak osobliwego i nietypowego w swoim wyglądzie, że bez problemu zagrałby wiarygodnie faceta, który śpi w dzień, nocami skacze po dachach w pelerynie i mieszka z nietoperzami w jaskini. Anglik mógłby wnieść sporo emocji i wrażliwości do postaci Bruce’a Wayne’a i wiarygodnie pokazać jego wewnętrzny konflikt i uzależnienie od adrenaliny. Stawiam dolary przeciw orzechom, że jego angaż w roli Batmana byłby podobnie genialnym ruchem co niegdyś zatrudnienie Heath Ledger jako Jokera.
Armie Hammer
Absolutny faworyt zestawienia, ponoć nie tylko wśród fanów, ale też włodarzy studia Warner Bros. Mający 32 lata i 196 cm wzrostu Amerykanin prawie został Batmanem w skasowanym w 2008 roku projekcie Justice League Mortal. Oprócz idealnych warunków fizycznych do odgrywania roli Mrocznego Rycerza Hammer posiada głęboki, mocny tembr głosu, z którym kojarzymy Batmana. W jego przypadku być może nawet niepotrzebny byłby syntezator mowy lub niskotonowe charczenie w stylu Christian Bale, które nie każdemu fanowi przypadło do gustu. Hammer to przede wszystkim bardzo dobry aktor, który póki co sprawnie kieruje swoją karierą, stawiając na ambitniejsze produkcje. Na dodatek wystąpił wspólnie z Henry Cavill (obecnym Supermanem) w The Man from U.N.C.L.E i wystarczy sięgnąć po ten film Guy Ritchie, by zobaczyć fantastyczną chemię pomiędzy aktorami. World’s Finest jak się patrzy. Pozostaje więc liczyć, że choć Matt Reeves ma ostateczne zdanie przy wyborze Batmana, docierają do niego modły fanów.
Dan Stevens
Ten 36-latek rodem z Londynu wszystkim fanom Marvela znany jest jako David Haller z serialu Legion. Mierzący 183 cm wzrostu aktor mógłby wnieść do roli Batmana odpowiednią dozę szaleństwa, której dotychczas nie widzieliśmy wyeksponowanej w żadnym filmie o Mrocznym Rycerzu. Były rzecz jasna sugestie, ale nigdy mocne nakreślenie psychozy i obsesji faceta, który nocami przebiera się za nietoperza i gołymi pięściami tłucze przestępców. Stevens byłby w stanie sprzedać taki kierunek fabularny, a jeśli ktoś chciałby zobaczyć go w bardziej fizycznej roli, koniecznie powinien obejrzeć thriller The Guest z 2014 roku, gdzie aktor wciela się w skrzywioną psychicznie maszynę do zabijania. Stevens byłby wyborem nieoczywistym, ale na pewno intrygującym.
Jon Hamm
Jon Hamm to faworyt wielu fanów, co nie jest ani trochę dziwne. Aktor po prostu wygląda jak Batman, a kto oglądał w całości serial Mad Men ten wie, że grany przez niego Don Draper mógłby równie dobrze nazywać się Bruce Wayne lub James Bond. Wzrost słuszny – 185 cm, ale wiek niestety także; aktor ma 47 lat, więc jest o rok starszy od Bena Afflecka. Na szczęście nie wygląda, o czym można się przekonać oglądając Baby Drivera. Jedną z największych zalet Hamma, być może pieczętującą jego kandydaturę na Batmana, jest głos, niski i mroczny. Prawdopodobieństwo jego angażu jest małe, ale byłoby realne, gdyby Ben Affleck zrezygnował kompletnie z bycia Batmanem, a plany przyszłościowe na DCEU uwzględniałyby nadal tę samą wersję starszego Mrocznego Rycerza, weterana po przejściach. W roli takiego bezpośredniego następcy, Jon Hamm byłby idealnym i najlepszym kandydatem.
- 1
- 2 (current)
Źródło: Zdjęcie główne: Warner Bros.